Prof. Legutko w „Sieci”: „Tusk to rekin w sadzawce. W oceanie nie powalczy”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl / "Sieci" / Jacek Dyląg
Fot. wPolityce.pl / "Sieci" / Jacek Dyląg

W nowym numerze tygodnika „Sieci” polecamy wywiad Jacka i Michała Karnowskich z prof. Ryszardem Legutką. Europoseł PiS komentując korzystne dla jego partii zmiany w sondażach mówi:

Teraz najważniejsze pytanie brzmi: czy drugiej stronie znów uda się zmobilizować wielu Polaków dla obrony starego porządku? Na pewno takie próby będą podejmowane, oni wciąż mają duże zasoby. I można sobie wyobrazić, że ponownie rozpętają piekło. Nie tylko w Polsce, lecz także w skali międzynarodowej. To może być coś, przy czym ataki na Viktora Orbána wydadzą się działaniem stosunkowo niewinnym.

Profesor obawia się powrotu przemysłu pogardy:

Jestem przekonany, że będą próby ponownego wywołania tego zjawiska, ponieważ w przeszłości okazało się ono skuteczne. Tusk i jego ekipa wymyślili to technicznie dobrze, trafili we właściwe emocje. Wywołali tak silne uczucia, że zwolniło to Platformę z konieczności uzasadniania swojej polityki. To zresztą linia obecna w dziejach Polski: głównym celem staje się nie dobro państwa, lecz zniszczenie przeciwnika. Tak było w wieku XVIII, tak było za komuny; tak było w przypadku PiS.

I podkreśla stawkę najbliższych wyborów parlamentarnych:

To najważniejsza gra polityczna od 1989 r. Bo jeżeli tym razem się nie uda, Polska będzie dalej się pogrążała, gdyż państwo w obecnej formie straciło wszelką wydolność. Nawet jeżeli pojawi się kolejna szansa – może już w innym pokoleniu – to będziemy zaczynali ze znacznie niższego pułapu.

Zapytany, kim jest Donald Tusk, prof. Legutko nazywa premiera „jednym z bardziej sprawnych przywódców politycznych, jeśli chodzi o umiejętności obsługiwania aparatu politycznego”:

Jest skuteczny i jednocześnie bardzo bezwzględny. To najbardziej brutalny polski polityk. Kiedyś wielu ta teza szokowała, dziś jest oczywistością. To rekin. Ale rekin w sadzawce. W oceanie nie powalczy.

Europarlamentarzysta gorzko podsumowuje obecną kondycję UE, stwierdzając, że ten projekt „wyczerpał już swoje możliwości i już dawno poszedł za daleko”. Zwraca uwagę na wykorzystywanie Wspólnoty rzez duże kraje – jak Niemcy – do realizacji swojej wielkości i nakaz „służenia projektowi” wydawany państwom słabszym. Zapytany o wpływy Rosji w Parlamencie Europejskim, wspomina o cenzurze:

Pewien Irlandczyk próbował nawet zablokować – nieskutecznie – wystawę o Żołnierzach Wyklętych. Źle mu się kojarzyła, bo skoro walczyli przeciwko Armii Czerwonej, to może lepiej o tym nie mówić, bo to zdenerwuje Putina. Tu widać, jak ci ludzie myślą.

I ostro podsumowuje obyczajową strategię europarlamentu:

Ta tematyka, zwłaszcza mniejszości seksualnych, pojawia się w każdym niemal dokumencie, niezależnie od tego, czego dotyczy. To jest forma quasi-religii. Ci, którzy tej quasi-religii nie wyznają, wolą siedzieć cicho. Oni czują się przegrani i mają poczucie niemocy. Nie  widzę żadnych śladów otrzeźwienia, wręcz przeciwnie. To może zmienić tylko aktywizacja ruchów chrześcijańskich. Widzieliśmy we Francji milionowe protesty przeciwko ustawie o tzw. małżeństwach homoseksualnych, ale to wciąż mało.

Więcej w tygodniku „Sieci”.

mtp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych