Prof. Wiesław Binienda, mec. Maria Szonert-Binienda i pos. Antoni Macierewicz w Palladium o Smoleńsku

Fot. blogpress.pl
Fot. blogpress.pl

„w Polsce przez półtora roku rząd mówił, że śledztwo jest prowadzone według konwencji chicagowskiej, co było kłamstwem. (..) To niewiarygodne, żeby można było naród tak długo w tak oczywisty sposób oszukiwać w tak ważnej sprawie”. - mówiła mec. Maria Szonert-Binienda w czasie spotkania dotyczącego katastrofy smoleńskiej, które odbyło się w warszawskim Palladium.
IMG_2426m

26 czerwca 2013 roku w Palladium odbyło się spotkanie zorganizowane przez Warszawski klub Gazety Polskiej, w którym uczestniczyli eksperci Zespołu Parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy samolotu Tu-154M: prof. Wiesław Binienda, mec. Maria Szonert-Binienda oraz szef zespołu, poseł Antoni Macierewicz. Spotkanie prowadziła Anita Czerwińska.

Poseł Antoni Macierewicz na wstępie podziękował prof. Wiesławowi Biniendzie za jego działalność tym bardziej, że "zgodnie z zasadą do której w Polsce niestety przywykliśmy za wielką pracę jaką wykonał i wykonuje dla Polski spotykają go zasłużone represje, tak jak to od początku okupacji komunistycznej bywa. Im ktoś więcej dla Polski robi, tym bardziej jest represjonowany i prześladowany."- dodał. Podkreślił, że mimo że eksperci zespołu, w tym prof. Binienda i prof. Nowaczyk, nie zajmują się działaniami politycznymi, lecz pracują dla wyjaśnienia prawdy o katastrofie smoleńskiej, wysyła się anonimy z żądaniami, by ich zdymisjonować.

Antoni Macierewicz skupił się w swoim wystąpieniu na omówieniu rysunku zamieszczonego w raporcie komisji rządowej Jerzego Millera, przedstawiającego tor podejścia samolotu Tu154M między "pancerną brzozą" a szosą Kutuzowa, na którym to odcinku samolot miał - po uderzeniu w brzozę - przechylać się na skutek utraty części lewego skrzydła. Na ilustracji wyrysowano kąty przechylania się tego samolotu, które mają odpowiadać ubytkom w drzewostanie. Tymczasem, jak się okazało, po przyłożeniu kątomierza, linia przycięcia drzew nie odpowiada naniesionym kątom i poprowadzonym liniom. "Albo linie albo drzewa". - podkreślił Macierewicz. - "Cały dowód pana Millera oparty na zdjęciach Amielina mający pokazywać beczkę autorotacyjną został wymyślony (..) Przez trzy lata dwie wielkie komisje państwowe opierały się na materiale, który jest fikcyjny, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Wnioski są fałszem. (..) Cały materiał dowodowy zrobiony jest po to, żeby udokumentować kłamstwo, a nie prawdę.".

IMG_2408m

Jak ujawnił szef zespołu parlamentarnego, każda z instytucji, która miała do czynienia z czarnymi skrzynkami otrzymała zapis różnej długości,jedni eksperci otrzymali zapis 36 min i 24 sek., inni dostali zapis 36 min, i 57 sek., jeszcze inni 38 min. i 14 sek. W dodatku, ta instytucja, która dostała najdłuższy zapis czyli Instytut Ekspertyz Sądowych, jeśli chodzi o ostatni najważniejszy fragment czarnej skrzynki, dostała zapis najkrótszy. A ten sam fragment, który badali Rosjanie jest dłuższy o ok. 20 sekund. Podobnie było ze skrzynkami parametrów lotu. "Te zapisy, które zostały Polakom przekazane, zostały spreparowane, co udowodnił prof. Nowaczyk". - stwierdził Antoni Macierewicz. - "Jedna z głównych skrzynek nosi ślady oddziaływania wysokiej energii cieplnej, a leżała na terenie katastrofy w miejscu, w którym nigdy nie było śladów ognia. (..) Czy kiedykolwiek prokuratura zażądała od Rosjan dokonania badań pokrywy i tej skrzynki? Czy wiemy jaki proces doprowadził do opalenia tej czarnej skrzynki MŁP-14-5?".

Mec. Maria Szonert-Binienda omówiła aspekty prawne związane ze śledztwem smoleńskim. Przypomniała o rozdzieleniu wizyt premiera i prezydenta Polski na uroczystościach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej oraz o komunikacie, który ukazał się 9 kwietnia 2010 roku, dzień przed tragedią smoleńską, o zagrożeniu atakiem terrorystycznym jednego z krajów UE. Komunikat ten, który pojawił się w mediach polskich w dniu katastrofy, został później wymazany z internetu, pozostał jedynie w cache przeglądarek internetowych. "Jakie kroki zostały podjęte w celu zwiększenia zabezpieczenia wizyty państwowej 10 kwietnia? Jak zareagowały siły bezpieczeństwa państwa na to ostrzeżenie o zagrożeniu atakiem terrorystycznym? To pytanie pozostaje nadal bez odpowiedzi" - stwierdziła.

IMG_2416m

Zaznaczyła, że przedstawiciele powołanej po katastrofie rosyjskiej komisji państwowej (z ministrem ds. nadzwyczajnych Szojgu, wicepremierem Rosji Iwanowem) są związani z FSB - następczynią KGB i NKWD. I to właśnieRosjanie narzucili stronie polskiej koncepcję, że lot samolotu TU-154M do Smoleńska był lotem cywilnym, a więc podlega konwencji chicagowskiej. Tymczasem organizacja ICAO oświadczyła, że śledztwo dotyczące samolotu państwowego, jakim był Tu-154M, nie podlega jurysdykcji tej konwencji. "Ale w Polsce przez półtora roku rząd mówił, że śledztwo jest prowadzone według konwencji chicagowskiej, co było kłamstwem. (..) To niewiarygodne, żeby można było naród tak długo w tak oczywisty sposób oszukiwać w tak ważnej sprawie". - podkreśliła mecenas.

Po oświadczeniu ICAO Rosjanie stwierdzili, że w swoim śledztwie będą się stosować do wymogów załącznika 13 konwencji chicagowskiej, który mówi o procedurach badania wypadków lotniczych - powiedziała mec. Szonert-Binienda. - Strona polska przez zaniechanie zgodziła się na to i nie zabezpieczyła żadnych mechanizmów egzekwowania należytego prowadzenia tego śledztwa ani żadnych środków odwoławczych, pozostawiając Rosjanom wolną rękę. Doradca prawny komisji Millera, prof. Żylicz przyznał, że strona polska liczyła na dobrą wolę Rosji przy badaniu katastrofy smoleńskiej.

Tymczasem Rosja pogwałciła załącznik 13, praktycznie wszystkich 7 artykułów, które dotyczą ochrony dowodów, zabezpieczenia samolotu i jego zawartości na czas niezbędny do badania katastrofy, zapewnienia nieograniczonego dostępu do wszystkich materiałów dowodowych, współuczestnictwa w badaniach, konsultacji ze stroną polską przed ogłoszeniem raportu. Uwagi polskie zostały całkowicie zignorowane przez stronę rosyjską. - zaznaczyła mecenas.

IMG_2428m

Jeśli chodzi o śledztwo, od razu na początku została wyeliminowana koncepcja usterki technicznej samolotu oraz udziału osób trzecich. Raport MAK-u koncentruje się na analizie stanu psychicznego polskich pilotów i wydarzeniach lotu do Gruzji w 2008 roku, pomijając usterki techniczne ujawnione w czasie lotu do Haiti w styczniu 2010 roku - a był to jeden z pierwszych lotów po powrocie TU-154M po remoncie w Samarze.

Mec. Szonert-Binienda, w nawiązaniu do zarzutów wobec pilotów o spowodowanie katastrofy, stwierdziła, że Arkadiusz Protasiuk był pilotem wojskowym klasy mistrzowskiej i instruktorem, miał najwyższy nalot godzinowy ze wszystkich polskich pilotów na tym Tupolewie, występował w roli technicznego tłumacza w języku rosyjskim. Miał ukończone trzy fakultety - na Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych, na Wydziale Dziennikarstwa UW oraz na Wydziale Cybernetyki WAT.

IMG_2432m

„Takiego wspaniałego, młodego, polskiego pilota dzisiaj się regularnie opluwa i robi się z niego niekompetentnego, niedoświadczonego adepta sztuki lotniczej. To właśnie Protasiuk wykonał ten arcytrudny lot z Haiti do Warszawy w styczniu 2010 roku”.

Odnosząc się do teorii naciskowej, związanej z gen. Błasikiem, stwierdziła, że jest opinia polskiej prokuratury (w związku z badaniami fonoskopijnymi Instytutu Zehna), że nie ma żadnych okoliczności, które mogą uprawdopodobnić tezę o wywieraniu przez niego wpływu na pilotów.

Przypomniała także, że komisja MAK korzystała z usług eksperta od politycznego marketingu, Igora Mintusowa.

„Mintusow nie ma problemów z interpretowaniem na korzyść Rosji w sytuacji, gdy jest pole do swobodnego manewru. Dlaczego Polacy w takiej samej sytuacji mają interes w tym, żeby to interpretować na szkodę Rzeczpospolitej Polskiej i Wojska Polskiego?”.

Mec. Maria Szonert-Binienda mówiła także o kwestii łamania praw człowieka, co odnosi się do rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, m.in. chodzi o nieprzyznawanie im przez długi czas statusu osób pokrzywdzonych oraz dezinformacje, presje, szantaże, szykany, którym są poddawane od trzech lat.

„Jeśli chodzi o to, co wydarzyło się po katastrofie smoleńskiej, odpowiada to w sposób dramatyczny temu co się zdarzyło po zbrodni katyńskiej”. – podkreśliła mecenas Szonert-Binienda.

IMG_2443m

Prof. Wiesław Binienda mówił o swoich analizach dotyczących uderzenia samolotu Tu-154M w brzozę. Wspomniał o ustaleniach prof. Cieszewskiego, który badał fragment smoleńskiej brzozy. Na podstawie zdjęć określił wszystkie parametry tego drzewa: średnicę, wysokość, zanalizował także jego defekty w okolicy pęknięcia. Z jego obliczeń wynika, że o ok. 35% powinna być obniżona wytrzymałość tego materiału w stosunku do drzewa zdrowego. „Ta słynna pancerna brzoza zaczyna być coraz bardziej papierowa” – stwierdził prof. Binienda.

„Wytrzymałość drzewa jest wielokrotnie mniejsza od wytrzymałości aluminium.” – podkreślił, pokazując stosowny wykres. Omówił także wyniki obliczeń duńskiego pilota-aerodynamika Glenna A. Jørgensena, który starał się ustalić tor samolotu po utracie końcówki skrzydła. Według jego ustaleń przy takich uszkodzeniach samolot nie mógł lecieć z trajektorią podaną w raportach (chodzi o skręt w lewo). Duński pilot skrytykował jednoznacznie raport MAK i Jerzego Millera – dodał prof. Binienda. Przypomniał także o swoich badaniach związanych z uderzeniem samolotu o ziemię, omówił m.in. pokrótce eksperyment, jaki przeprowadzono w ostatnim czasie w USA i porównał go ze skutkami katastrofy smoleńskiej.

IMG_2468m

Na pytanie o to czy w obecnej sytuacji prawnej Polacy jako naród mogą dociekać prawdy o tragedii smoleńskiej czy mogą to zrobić tylko rodziny ofiar, mec. Maria Szonert-Binienda odpowiedziała, że rodziny są osobami poszkodowanymi i zainteresowanymi, są stroną w procesie, więc mogłyby dużo zdziałać w tej kwestii. Problem jednak polega na tym, że środowisko prawnicze nie daje im odpowiedniego wsparcia. Tu wspomniała o usługach prawnych pro bono, powszechnie stosowanych na Zachodzie (usługi profesjonalne wykonywane dobrowolnie i bezpłatnie, w interesie publicznym, szczególnie dla tych, których na te usługi nie stać). W polskim systemie osoby, którym świadczona jest taka usługa prawna, dostają z punktu widzenia naszego fiskusa korzyść materialną, w związku z tym muszą od niej zapłacić podatek dochodowy. "To jest postawione na głowie"- zaznaczyła mecenas. - To przeczy koncepcji usługi prawnej pro bono. To ją praktycznie eliminuje".




IMG_2372m

IMG_2366m

 

IMG_2485m

IMG_2475m

IMG_2509m

Relacja: Margotte

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.