W wielu światowych serwisach informacyjnych najważniejszym wydarzeniem mijającego miesiąca w Polsce była celebracja symfoniczno-katechetyczna „Cierpienie Niewinnych” na terenie niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady KL Auschwitz-Birkenau. Wzięło w niej udział kilkanaście tysięcy osób, w tym sześciu kardynałów i kilkudziesięciu biskupów oraz ok. 80 rabinów z całego świata.
Głównym punktem uroczystości było wykonanie przez 200-osobową orkiestrę pod dyrekcją Pau Jorquera symfonii pt. „Cierpienie Niewinnych”, skomponowanej przez inicjatora Drogi Neokatechumenalnej – Hiszpana Kiko Arguello.
Centralnym wydarzeniem historycznym, wokół którego obracało się przesłanie celebracji, było zagadnienie Holocaustu. Dla nas, Polaków, jest to szczególnie ważny problem, tym bardziej, że w ostatnich latach dokonuje się proces fałszowania, banalizowania oraz instrumentalizowania tego zdarzenia. Coraz częściej dociera więc do nas nowa „narracja” o „polskich obozach koncentracyjnych”, Polakach jako współsprawcach Holocaustu czy antysemickiej Armii Krajowej.
W tym kontekście uroczystość zaprojektowana przez Kiko Arguello przynosi zupełnie nowy sposób mówienia o Zagładzie. Nie jest to opowieść z perspektywy świeckiej religii politycznej (jaką jest choćby tzw. religia Holocaustu), lecz z perspektywy religijnej, a konkretnie biblijnej. Zamiast oskarżeń czy pomówień na pierwszy plan wysuwa się współodczuwanie z niewinnymi ofiarami. W efekcie ci sami religijni Żydzi, których jeszcze niedawno drażnił krzyż na żwirowisku, obecność karmelu w pobliżu obozowych murów czy modlitwa w obrębie miejsca kaźni, teraz dobrowolnie wzięli udział w katolickiej celebracji. Rabin David Rosen, przewodniczący Żydowskiego Komitetu Międzynarodowego ds. Relacji Międzyreligijnych, uprzedził zresztą na początku pozostałych rabinów, że będą uczestniczyli w chrześcijańskiej liturgii słowa, gdzie proklamowane ma być słowo z Nowego Testamentu.
Fragment z Ewangelii, który opowiada o spotkaniu Maryi z prorokiem Symeonem w Świątyni Jerozolimskiej, wyśpiewał ks. Robert Skrzypczak. Zebrani w Auschwitz rabini wysłuchali więc fragmentu, w którym Jezus został rozpoznany jako wyczekiwany Mesjasz, zapowiadany przez proroków Starego Testamentu. Jak skomentował to później ks. Skrzypczak:
Podczas tego spotkania Symeon prorokował Maryi, że Jezus stanie się znakiem sprzeciwu dla świata, a jej duszę przeniknie miecz. Miało to spełnić się w momencie, kiedy Chrystus umrze na Golgocie. Miecz cierpienia, gniewu, złości ludzkiej, naruszonej sprawiedliwości świata jako pewna zapłata za podłość, nienawiść, wszelkie krzywdy zadane innym ludziom spadła na Chrystusa. On przyjął na siebie ten miecz dobrowolnie w postaci męki krzyżowej.
I właśnie w tej chrystocentrycznej perspektywie – niezawinionego cierpienia – utrzymana jest cała symfonia Kiko Arguello.
Rabin Rosen stwierdził, że utwór ten oraz wspólna modlitwa odkryły przed nim ogromną miłość chrześcijan wobec Żydów. Przywołał przy tym stare żydowskie powiedzenie, że prawdziwym przyjacielem jest ten, kto potrafi zrozumieć cierpienie, które drugi człowiek nosi w swoim sercu. Decydujący dla takiej recepcji okazał się kontekst modlitwy i wspólnego wsłuchiwania się w Słowo Boże. W Auschwitz przypomniano wspólne – biblijne – korzenie wiary judaistycznej i chrześcijańskiej, których wyrazem są choćby Dekalog czy Psalmy. Odmówiono także modlitwę Jana Pawła II o błogosławieństwo Boże dla Żydów i pojednanie żydowsko-chrześcijańskie.
Dlatego – w tym właśnie miejscu i w takich okolicznościach – szczególnie wymownie zabrzmiały słowa biskupa bielsko-żywieckiego Tadeusza Rakoczego:
Niech wszyscy ci, którzy piszą zagranicą, gdziekolwiek, o „polskich obozach koncentracyjnych” , zaprzestaną tego wszystkiego i przeproszą za to, co robią nie wiadomo z jakich powodów.
Celebracja na terenie obozu w Auschwitz była odtrutką na fałszywe interpretacje II wojny światowej. Nie tylko dlatego, że sprzeciwiała się nieprawdziwym „narracjom”, lecz również dlatego, że pogłębiała odczytanie sensu minionych wydarzeń, zanurzając je w medytacji biblijnej, a zwłaszcza refleksji pasyjnej.
Gdyby TVP chciała rzeczywiście pełnić misję publiczną, to zamiast emisji niemieckiego serialu propagandowego „Nasze matki, nasi ojcowie”, zdecydowałaby się na bezpośrednią transmisję z Oświęcimia. Okazuje się, że spośród osób kierujących stacjami telewizyjnymi w Polsce tylko o. Tadeusz Rydzyk zrozumiał rangę tego wydarzenia i Telewizja Trwam jako jedyna relacjonowała je na żywo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/160908-wazne-wydarzenie-w-oswiecimiu-zauwazone-na-swiecie-niedocenione-w-polsce