Logika prokuratury w sprawie trotylu opiera się na prostej sztuczce: na zasłonięciu kuchni całej operacji badania próbek

Czasem najwięcej widać gdzieś na marginesie. I właśnie charakter uwagi na marginesie "trotylowej" konferencji prokuratury wojskowej miała wypowiedź szefa tej struktury płka Jerzego Artymiaka. Próbując przekonać dziennikarzy, że prokuratorzy wykonują swoją pracę nadzwyczaj starannie, stwierdził on:

Pobierano te próbki nie tylko z wraku znajdującego się na płaszczyźnie lotniska, ale również z tzw. magazynów, niektórzy nazywają je komórkami, pięciu magazynów, w których znajdowały się drobniejsze elementy, przemieszane ówcześnie jeszcze z, dajmy na to innymi materiałami. Każdy z tych paru tysięcy elementów znalazł się w rękach biegłych, został dokładnie oglądnięty. (...) Zostały one w jakiejś mierze przy okazji uporządkowane. (...)

Chodzi o wyprawę sprzed kilku miesięcy - a więc mniej więcej 3 lata po tragedii. Jak się dowiadujemy, tam wciąż jest 5 magazynów wypełnionych częściami samolotu  i "innymi materiałami". I dopiero misja mająca na celu pobranie próbek owe magazyny jakoś ogarnęła - "przy okazji". Wcześniej - rozumiemy - nikt się nimi nie zajmował.

Dobrze, że nie służyły za magazyn części zamiennych. Chyba nie służyły.

Jeśli - jak przekonuje prok. Ireneusz Szeląg - "teren katastrofy smoleńskiej to jest tablica Mendelejewa", to śledztwo smoleńskie, rozumiane jako całościowe działanie państwa polskiego - jest gabinetem osobliwości. Bardzo wschodnich.

Prokuratura przedstawiła wywód pozornie logiczny. Ta logika opiera się jednak, nie mogę oprzeć się wrażeniu, na prostej sztuczce: na zasłonięciu kuchni całej operacji badania próbek. Nie wiemy, gdzie podparto kijkiem, gdzie przybito deskę, gdzie przyklejono klejem, a gdzie gumą do żucia. Bez tej wiedzy dotyczącej kulis i detali nie jesteśmy w stanie stwierdzić, na ile prokuratorską wersję ulepiono z pasujących do siebie fragmentów, a na ile puzzle złączono na siłę. Tym bardziej, że całe działanie prokuratury - od pierwszych chwil wybuchu afery trotylowej - jest działaniem wyraźnie zaangażowanym. Celem jest obalenie hipotezy wybuchu.

Prokuratura zachowuje się zbyt często jak obrońca wersji oficjalnej. Szybko reaguje na każdą wiadomość niepasującą do założonej milcząco tezy. W drugą stronę już dużo gorzej.

Dokonania prokuratury tak dziś podsumował prok. Ireneusz Szeląg:

"To biegli powiedzieli: takie wskazanie spektrometru ruchliwości jonów użytego przez w sposób taki jak użyliśmy nie świadczy o tym, że wyświetlenie napisu TNT jest równoznaczne z wykryciem trotylu. Bardzo jest mi przykro, że przez tak długi czas tak wielu nie chciało przyjąć tego do wiadomości."

"Wyświetlenie napisu TNT nie jest równoznaczne z wykryciem trotylu" - niby proste, a jednak skomplikowane. Ile badań trzeba zrobić, ile ekspertyz cząstkowych zamówić, jak krętą drogę pokonać, by móc przedstawić Polakom taki wniosek?

I jeszcze jedna sprawa. Za dwa dni ważna polityczna kumulacja - zjazdy partyjne PO i PiS. W momencie szczególnym, tuż po sondażowym przesileniu. Czy konferencja prokuratury była tak mierzona, by dać argumenty władzy? Dowodów nie będzie, pewności, że intencje były czyste również. W każdym razie jeżeli celem było sprowokowanie opozycji do jakiegoś emocjonalnego wybuchu, to już widać, że się nie udało. Opozycja milczy. W tym wypadku - słusznie.

Nie wytrzymał za to premier. Powiedział:

"Mam nadzieję, że koniec tej trotylowej awantury będzie stosownym dniem i momentem dla tych, którzy tę awanturę rozpętali, by równie głośno, jak krzyczeli w sprawie wybuchu i w sprawie trotylu, żeby równie głośno przeprosili tych wszystkich, których obrazili".

Panie premierze, niech pan nie idzie tą ścieżką! Jeżeli bowiem wprowadzimy zwyczaj przepraszania za realne lub urojone winy smoleńskie, nie starczy panu czasu nie tylko na rządzenie, ale także na grę w piłkę nożną!

CZYTAJ TAKŻE: Uniki, pretensje do dziennikarzy i szczątkowe informacje. Wojskowa prokuratura nie chce, byśmy wiedzieli za dużo?

 

 

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Warto kupić tę książkę!

"wPolityce.pl Polska po 10 kwietnia 2010 r."

autorzy:Artur Bazak, Jacek Karnowski, Michał Karnowski, Paweł Nowacki, Izabella Wierzbicka.

W książce znalazły się analizy publicystów oraz wzruszające wspomnienia Czytelników związane z wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 roku. Teksty w niej zawarte pozwalają zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych