Rzeczpospolita lombardowa. Co jeszcze musi zastawić Polak, aby przeżyć miesiąc?

fot: sxc.hu
fot: sxc.hu

Zawsze myślałem, że branża lombardów, które udzielają pożyczek pod zastaw różnych rozmaitych rzeczy, bądź skupują rzeczy używane, pod dalszą sprzedaż z większym zyskiem powoli upada. Jednak obserwując rozwój tego rynku, oraz ilość nowo otwartych punktów w ostatnich latach w Polsce, mogę śmiało stwierdzić, że ta branża rośnie i ma się bardzo dobrze.

Postanowiłem trochę zgłębić temat. Okazuje, że „Dziennik Gazeta Prawna” w zeszłym roku, dokonał analizy dotyczącej lombardów. Wówczas gazeta podała, że w latach 2010 – 2012 liczba lombardów w Polsce wzrosła z 10 do 15 tys. punktów. Biorąc pod uwagę oferty tanich i drogich firm pożyczkowych, ilość serwisów internetowych oferujących możliwość sprzedaży aukcyjnej praktycznie każdej rzeczy, to wyjątkowo duża suma.

Jak działa lombard?

Aby legalnie działać w Polsce, ale również omijać ustawę antylichwiarską właściciele lombardów zawierają z klientami umowę kupna - sprzedaży. Jest tam pewien ciekawy zapis, który mówi o tym, że klient może odstąpić od umowy w terminie 20 dni, jednak musi zapłacić odstępne. Po odstąpieniu od umowy strony zwracają sobie to, co nawzajem świadczyły: klient dostaje z powrotem np. złoto, a sam oddaje 300 zł, plus płaci np. 30 zł odstępnego od umowy. W taki właśnie cudowny sposób, lombardy omijają górną granicę prowizji, jaką można w Polsce uzyskać od pożyczek, czyli 22 proc. To, że właściciele lombardów, muszą prowadzić skrupulatną ewidencję wszystkich transakcji – przychodów i rozchodów – jest oczywiste. Jednak ilu robi to rzetelnie?

Postanowiłem zadzwonić do kilku takich punktów rozmieszczonych na terenie naszego kraju. Okazało się, że klienci tych placówek zastawiają wszystko – złoto, biżuterię, płyty, zegarki, a z chwilą największej desperacji nawet cenne pamiątki rodzinne.

Ludzie wpadają w spiralę gdy nie mają pieniędzy. Początkowo zaczynają sprzedawać drobne przedmioty, ale często kończy się na ważnych pamiątkach rodzinnych.

– mówi mi pracowniczka jednego z punktów.

Pracownicy lombardów zaznaczają, że są to ludzie, którym zwyczajnie brakuje pieniędzy na leki i jedzenie.

Po ludziach widać, kto pieniądze przeznacza na alkohol, a kto rzeczywiście nie ma na życie. Staramy się wówczas zmniejszać oprocentowania, albo dorzucić coś od siebie, zwłaszcza jeśli są to nasi stali klienci.

– mówi mi właściciel lombardu z Opola.

„Dziennik Gazeta Prawna” w swoim raporcie zamieścił równie ciekawą informację, dotyczącą przedsiębiorców korzystających z pożyczek lombardowych, podając za przykład producenta odzieży, który potrafi zastawić 500 par spodni na kilka dni, aby móc wypłacić pensje swoim pracownikom...

Jak takie informacje mają się do oświadczeń rządzących, mówiących o pięknym i kolorowym życiu w Polsce? Co mają powiedzieć emeryci, którzy z chwilą wprowadzenia nowej ustawy dotyczącej refundacji leków, muszę korzystać z usług lombardów, aby wykupić niezbędne im do przeżycia lekarstwa? Czy ktoś kiedyś zastanawiał się, czy starsza pani, wychodząca z lombardu, zastawiła właśnie zegarek po zmarłym mężu, albo obrączkę, by móc spokojnie przeżyć do kolejnej emerytury?

Polecam więc rozejrzeć się i zwrócić uwagę, ile takich punktów pojawiło się w ostatnich latach w waszych miastach. Jeśli wyjdzie, że kilka, lub kilkanaście, jak w przypadku Opola, to może warto zadać pytanie: gdzie ten piękny, mlekiem i miodem płynący kraj prezentowany przez premiera Tuska? Przecież, ktoś musi z nich korzystać, skoro otwierają się nowe punkty, a jak widać, dla wielu ludzi, lombardy są ostatnią deską ratunku.

 

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.