Europejskie lekarstwo - ciąć do kości, do białości - nie działa. Okazało sie gorsze od choroby

Fot. PAP / EPA
Fot. PAP / EPA

Kryzys gospodarczy, recesja i gigantyczne b.e mają się w Europie nadal dobrze. Zaordynowane Europie lekarstwo przez Kanclerz A. Merkel w stylu naszego specjalisty od schładzania gospodarki prof. L. Balcerowicza – ciąć do kości do białości, oszczędzać, konsolidować finanse, obniżać emerytury, renty i wynagrodzenia - okazało się gorsze od choroby.

Dług publiczny w Grecji wzrósł do 160 proc. PKB, Włoch do 120 proc. PKB, a Hiszpanii do 85 proc. PKB, bezrobocie ludzi młodych w Hiszpanii przekroczyło 50 proc., w Grecji 60 proc., a łącznie bezrobotnych w UE mamy już ponad 26 mln osób. Ani większa integracja, ani kolejne biurokratyczne twory czy traktaty jak EMS, Traktat Fiskalny, Wspólny Patent czy Unia Bankowa w niczym nie posuwają na przód walki z kryzysem.

W Hiszpanii sektor przemysłowy kurczy się od 25 miesięcy, we Włoszech „tylko” 23 miesiące. Politycy europejscy zaklinają rzeczywistość i łudzą się, że już wkrótce nastąpi ożywienie gospodarcze, choć nie ma to żadnych racjonalnych podstaw.

Środkowa i Centralna Europa zmaga się z powodzią, dotychczasowe cudowne dziecko gospodarcze Europy – Turcja stoi w ogniu zamieszek, Francja zajmuje się głównie małżeństwami homoseksualnymi i ich prawem do adopcji dzieci, Niemcy mają wybory, a Słowenia będzie musiała wkrótce poprosić o pomoc.

W tym samym czasie wyśmiewana przez europejskie elity koncepcja luzowania polityki pieniężnej i dorzucania pieniędzy do gospodarczego kotła za oceanem przynosi nadspodziewanie szybkie efekty. Ameryka wyraźnie staje na nogi, a jej gigantyczna dotychczasowa czarna dziura budżetowa 1,4 bln dol. topnieje w oczach, mimo nadal wysokiego zadłużenia rzędu 17 bln dol. Po najcięższym kryzysie 1929 r. i szybko kurczącej się w ostatnich latach gospodarce w latach 2008-2009 sytuacja wyraźnie się poprawiła. Okazało się, że wpompowanie kilku bilionów dolarów zarówno w gospodarkę oraz sektor bankowy rozruszało amerykańską gospodarkę.

Niewątpliwie znaczący udział w poprawie sytuacji miał krajowy gaz łupkowy. To amerykańscy ekonomiści i eksperci, a nie europejscy, niemieccy czy polscy mieli rację. Rzeczywistość amerykańska potwierdza słuszność tezy, że w dobie długotrwałego kryzysu, recesji, stagnacji ktoś musi wydawać pieniądze, tworzyć popyt i nowe miejsca pracy, by rozruszać gospodarkę i najczęściej okazuje się że może to być przede wszystkim państwo, o ile to państwo jest silne. Gigantyczny deficyt budżetowy USA wynoszący 1,4 bln dol. w tym roku zmniejszy się o blisko połowę do 640 mld dol. Efekty zrównoważenia finansów publicznych i budżetu w USA przeszły nawet najśmielsze oczekiwania optymistów.

W wyścigu na pomysły i recepty noblista P. Krugman całkowicie zdystansował min. finansów Niemiec W. Schauble. Nieprzypadkowo więc europejskie media i unijne stolice nie dostrzegły tego sensacyjnego amerykańskiego sukcesu. Deficyt budżetowy USA od początku kryzysu w 2008 r. spadł z 10 proc. PKB do zaledwie 4 proc. Przypomnijmy, że polski deficyt sektora finansów publicznych – podobno „zielonej wyspy”- dziś też wynosi ok.4 proc., a ratowane kraje południa Europy - Hiszpania, Portugalia, Grecja - mogą tylko pomarzyć o takim wyniku. Co ważne, amerykański deficyt będzie w ostatnich latach malał, zaś europejskie deficyty wielu państw Unii mimo drakońskich cięć i oszczędności, często wręcz nieludzkich wyrzeczeń, jeszcze przez lata utrzymają się na wysokim 4-5 proc. poziomie mimo grożących im kar i konsekwencji.

W amerykańskiej gospodarce w walce z kryzysem pomógł nie tylko gaz łupkowy i pragmatyczne pomysły ekonomistów, ale również polityka pieniężna FED, która mimo oskarżeń o drukowanie dolara na trzy zmiany zagwarantowała nie tyle niskie, co nawet ujemne realne stopy procentowe. O wzroście gospodarczym na poziomie 2,5 proc., jaki mamy obecnie w USA, Europa może tylko pomarzyć, podobnie jak i o 7,5 proc. bezrobociu. Dzięki przyjęciu i zastosowaniu odmiennych od niemieckich i unijnych rozwiązań, to USA ma dzisiaj rewelacyjne wyniki w walce z kryzysem, a unijne rządy i instytucje dalej brną w ślepą uliczkę. Również nastroje społeczne i oczekiwania biznesu są znacznie lepsze niż w Europie.

Oczywiście Amerykanom nie przychodzą do głowy pomysły walki z kryzysem, zastosowane twórczo przez Komisję Europejską na Cyprze w stosunku do oszczędności bankowych, ani tym bardziej budowanie nowej siedziby w Brukseli w kształcie „jajka Van Rompuya”. Jak widać dotychczasowe metody ratowania krajów unijnych będących w kryzysie nawet przy wyłożeniu 80 mld euro na Portugalię, 240 mld euro na Grecję, czy 16 mld euro dla maleńkiego Cypru nie załatwiło żadnej sprawy i nie usunęło źródeł kryzysu. Również likwidacja rajów podatkowych w Europie nie zmniejszy skali kryzysu.

Zarówno europejskie rządy coraz mniej demokratyczne, jak i europejskie instytucje, a Komisja Europejska i EBC na czele tracą właśnie resztki wiarygodności i skuteczności. Wcześniej czy później Europa będzie musiała udać się na korepetycje do USA.

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.