Artykuł ukazał się na portalu SDP.PL, polecamy.
Nagonka na planowany film Antoniego Krauze o Smoleńsku rozwija się pełną parą. Wiele mediów powiela schemat przećwiczony przed pięcioma laty, znany z ataków na książkę Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa”. Już na kilka miesięcy przed wydaniem książki obydwaj autorzy zostali potępieni jako ludzie, którzy dopuszczają się świętokradztwa, a samą pracę o Wałęsie, zmieszano z błotem.
Twierdzono dość powszechnie, że jacyś dwaj gówniarze, nie mający pojęcia o prawdziwym warsztacie historyka, bezczeszczą pomnikową postać, godząc tym samym nie tylko w jego legendę w Polsce, ale niszczą jego wielkość jaką cieszy się w całym zachodnim świecie. Media które postanowiły rozprawić się z książką przed jej wydaniem, bez najmniejszych kłopotów znajdowały chętnych do dosadnego plucia na obydwu historyków. Byli wśród nich politycy, publicyści, dziennikarze, którym znęcanie się nad książką pozwalało przypomnieć opinii publicznej, że kiedyś tacy ludzie byli, a dziś, choć ich sława mocno już przebrzmiała, liczyli po cichu, że obrona Wałęsy poprzez atak na książkę, w niedalekiej przyszłości przyniesie duże korzyści dla nich i najbliższej rodziny.
Pamiętam, że kilka tzw. autorytetów moralnych zażegnywało się, że żaden nigdy nie weźmie do ręki „ohydnego paszkwilu na przywódcę „Solidarności” i nie przeczyta ani jednego z niej zdania. - Nie ma takiej potrzeby, bo wiemy jakie tam są zafałszowania i świństwa – mówili. Wartość książki została zdyskwalifikowana z góry. Z założenia.
Podobny mechanizm powtarza się wobec projektowanego filmu Antoniego Krauze. Ale jest też nowość. Do rozpowszechniania i utrwalania opinii o szkodliwości filmu – powtarzam, który jeszcze nie powstał - zostały włączone media amerykańskie. Już dziś widocznym jak na dłoni negatywnym skutkiem samego pomysłu zrobienia takiego filmu przez Krauzego jest wywołanie ostrych podziałów środowiska aktorskiego, a szerzej artystycznego. Siłą rzeczy, wizja filmu, jaką w zapowiedziach rysuje Antoni Krauze, dzieli też polskie społeczeństwo, pogłębia przepaść między rządzącymi i popierającymi władzę grupami a i innymi środowiskami. Amerykańska opinia dowiaduje się, że napięcia między władzą i adorująca jej częścią społeczeństwa a pozostałymi polskimi obywatelami, wywołuje jakiś fanatyczny reżyser filmowy, który chce nakręcić odbiegającą od prawdy wersję wydarzeń, związanych z tą wielką narodową tragedią Polski.
Gdyby ktoś pytał, jak możliwe, że Amerykanie nie mogą dowiedzieć się prawdy, że to rząd i jego agendy są rzeczywistymi sprawcami napięć i podziałów społecznych. Rząd swoimi kłamstwami w sprawie Smoleńska, prokuratura zaniedbaniami i nierzetelnością, lekceważeniem a nawet poniżaniem najbliższych i rodzin ofiar smoleńskich, komisja rządowa, która przygotowała raport pod z góry przyjętą tezę itd. itp.
Powód jest dosyć prosty. Czy ktoś z nas słyszał, aby jakiś korespondent zachodni skontaktował się z gazetą prawicową, aby z jej dziennikarzami rozmawiać sytuacji w Polsce?
Swoją wiedzę o Polsce i tym, co się u nas dzieje, dziennikarze zachodni, w tym amerykańscy, czerpią z mediów opiniotwórczych i pracujących tam dziennikarzy. Czy mam wymieniać te media i nazwiska? Czego możemy się więc spodziewać, jak nas widzi świat?
Myślę, że czas najwyższy, aby zacząć to prostować. Największe pole do działania ma SDP. Musi tylko wymyślić do tego atrakcyjny klucz.
P.S. Czasami taka czarna legenda wywołuje odwrotny skutek niżby chcieli jej autorzy. Ogromne kolejki ustawiały się w 2008 r. przed IPN, aby kupić książkę o Lechu Wałęsie. Może tak samo będzie z filmem Antoniego Krauzego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/158805-ogromne-kolejki-na-film-krauzego-o-smolensku-wroze-produkcji-przyszlosc-podobna-do-ksiazki-o-walesie