Instytucja małżeństwa jest absolutnie niezbędna, ale tylko dla gejów i lesbijek. Po "ślubie" Vincenta i Brunona

Fot. PAP / EPA
Fot. PAP / EPA

Vincent i Bruno powiedzieli sobie „tak”. Pierwszy ślub gejów we Francji stał się faktem. Każdy obywatel ma prawo do szczęścia, czyli ślubu, podkreśla rządząca lewica. Nie wiadomo tylko dlaczego sam prezydent François Hollande z tego szczęścia rezygnuje.

Czułe pocałunki Vincenta i Brunona, wymieniane w ratuszu w Montpellier, transmitowały w środę po południu wszystkie telewizyjne stacje francuskie. Pod okiem kamer wzruszona pani mer, z rządzącej Partii Socjalistycznej, długo mówiła o postępie społecznym, a także ideach wolności, równości i braterstwa. Zapewniała, że właśnie te ideały przyświecały François Hollande'owi, gdy już w kampanii wyborczej obiecał, że doprowadzi do legalizacji małżeństw homoseksualnych. I słowa dotrzymał.

Prawo „małżeństwo dla wszystkich”, które obowiązuje od 11 dni, to sztandarowy projekt francuskiej lewicy.
Przeforsowano go, ignorując żywiołowe protesty społeczne, które wyprowadzały na ulice francuskich miast setki tysięcy ludzi.

Ślub Brunona i Vincenta, aktywistów LGBT, był więc dla socjalistów wyczekiwanym wydarzeniem. Specjalnie na tę uroczystość do Montpellier przyjechała minister do spraw kobiet. Związek praw kobiet ze ślubem gejów jest dość zagadkowy, ale obecność pani minister miała najwyraźniej podnieść rangę wydarzenia.

Vincent i Bruno, trzymając się za ręce, powiedzieli reporterom, że nie mogą się doczekać „kiedy będą pełną rodziną”. To aluzja do faktu, że nowa ustawa pozwala na adopcję dzieci przez gejów, co szczególnie bulwersuje Francuzów.
Po „historycznym” pierwszym francuskim ślubie gejów, mają wkrótce mieć miejsce następne. Pierwsza dama Francji , Valérie Trierweiler, oświadczyła już, że nie może się doczekać, by być świadkiem na ślubie swoich homoseksualnych przyjaciół.

Od kilkunastu lat francuskie pary homoseksualne mogą zawierać partnerskie związki rejestrowane. Fakt, że nie mogły zawierać ślubów, miał być według socjalistów i środowisk LGBT dowodem rażącej dyskryminacji, którą należało koniecznie usunąć.

Sam prezydent Hollande z prawa do ślubu i małżeńskiego szczęścia ochoczo rezygnuje. Przez wiele lat żył w związku nieformalnym z Ségolène Royal. W końcu porzucił matkę swych czworga dzieci i zawarł kolejny nieformalny związek, właśnie z Valérie Trierweiler, zwaną przez złośliwych „pierwszą konkubiną Francji”.

Najwyraźniej instytucja małżeństwa, według lewicy, jest absolutnie niezbędna, ale tylko dla gejów i lesbijek.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.