Panie Michnik, Polacy to nie faszyści! Demokracja wg Michnika to istnienie tylko takich sił, na które koncesje wydają elity Okrągłego Stołu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Trudno Adamowi Michnikowi pogodzić się z hasłem Polak-katolik. To takie mu obce. A skoro obce, to wrogie. A skoro wrogie, to trzeba z tym walczyć.

Dlatego - w 65. rocznicę dokonania mordu sądowego i politycznego na rotmistrzu Witoldzie Pileckim - w siedzibie „Gazety Wyborczej” odbyła się debata pt. „Czy grozi nam faszyzm?” z udziałem samego redaktora naczelnego.

CZYTAJ WIĘCEJ: Debata o faszyzmie dyskusją o... PiS i Kaczyńskim. Prof. Środa: "Mam wrażenie, że gdyby znalazł się w raju, to tam też znalazłby sobie zdrajcę"

Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami. Skojarzenie to, wystarczająco często powtarzane, stanie się faktem w opinii publicznej.

Jak widać ta dyrektywa Stalina  z czasów II wojny światowej -  o której po Marszu Niepodległości w roku 2010 r. przypomniał historyk Leszek Żebrowski - może mieć jeszcze swoich zwolenników i wyznawców nawet w XXI wieku. Leszek Żebrowski pisał wówczas:

Mówienie o uczestnikach Marszu Niepodległości jako o "faszystach", a o lewackich bojówkarzach jako "antyfaszystach" to wulgarne nadużycie pojęć.

W roku 2010 „Gazeta Wyborcza” w Narodowe Święto Niepodległości wyszła na ulice, aby wygwizdać faszystów, aby ich zablokować ustawiając się m.in. za transparentem „Faszyzm nie przejdzie”. Na ulicach stolicy dziennikarze i redaktorzy GW razem z lewackimi bojówkarzami urządzili nielegalne blokady, podgrzewając atmosferę doprowadzili również do bijatyk ulicznych. W końcu to wówczas Robert Biedroń poczuł w sobie na chwilę faceta i zaczął się przepychać z policją, która ostatecznie zapakowała go do „suki”.

2,5 roku od tamtych wydarzeń ten stalinizm, tyle że w wersji soft, jak widać odrodził się już na dobre. Zaczyna powoli zapuszczać korzenie. Niedługo zacznie kiełkować, a za chwilę może już być nie do zatrzymania, kiedy dostanie większe poparcie wśród „elit” III RP.

Czy piszę te słowa na wyrost? Bynajmniej. Fragment zapisu z owej debaty opublikowany na stronach wyborcza.pl:

Michnik: - W Polsce nie ma prawicowej krytyki faszyzmu. Dla mnie PiS, który zaprosił do rządu Samoobronę i LPR, wpuścił na salony tendencje, które wcześniej nie były dopuszczane.

Tu nie wytrzymał Dudek: - I co się stało z tymi partiami?

Michnik: - Te partie, na nasze szczęście, rozleciały się.

Dudek - Ale same czy za sprawą PiS?

Michnik: - Prawdopodobnie za sprawą PiS, a trochę służb specjalnych.

Dudek: - Ale PiS przeciwko nim je skierowała, sam prezes Kaczyński się tym chwalił.

Michnik: - Ale ja bym nie chciał, żeby w ten sposób była broniona demokracja, bo to metoda na jej niszczenie.

Słowa „demokraty” Michnika „na szczęście te partie się rozleciały” na moim profilu na Facebooku ktoś dobrze skomentował, że jest to w zasadzie dążenie do istnienia na scenie politycznej tylko jednej partii i skąd my to znamy…

Ja to rozumiem natomiast tak, że demokracja wg Michnika, to istnienie tylko takich partii, takich sił społeczno-politycznych na które koncesje wydają „elity” okrągłego stołu. I to jest prawdziwa demokracja Michnika, czyli jak Michnikowi partie nie pasują, to co prawda nie powinny się nimi zajmować służby, ale już skoro się zajęły no to trochę niedobrze dla demokracji, ale w zasadzie to bardzo dobrze dla demokracji.

Nazywanie przeciwników politycznych faszystami, straszenie ludzi faszystami, czy pisząc wprost, nazywanie polskich patriotów faszystami to jest ta broń, która ma być bronią skuteczną, ale która również jak widać ma za chwilkę legitymizować użycie jakichś środków skierowanych przeciwko tym faszystom. Ale żeby tak się stało to trzeba najpierw poczynić pewne przygotowania, trzeba uruchomić odpowiednią propagandę, zbudować atmosferę strachu i zagrożenia. Dlatego przed ową debatą na łamach Wyborczej Maciej Stasiński pisał:

Odwrót od liberalnej demokracji i kultury obywatelskiej ma też barwę brunatną. Zastępy młodych wygolonych i wytatuowanych Polaków maszerują ulicami miast, napadają na Parady Równości feministek, homoseksualistów i ich sprzymierzeńców. Kibole rasiści terroryzują stadiony. Antysemici i wyznawcy narodowej krzepy żądają Polski dla Polaków oczyszczonej z obcych naleciałości. Podpalają mieszkania cudzoziemców. Bojówki zrywają na uczelniach wykłady niesłusznych ideologicznie profesorów.

Dobrze Państwo przeczytali. W Londynie islamiści odcinają głowę brytyjskiemu żołnierzowi, w Szwecji trwają zamieszki wywołane przez islamistów, demolowane są ulice, palone samochody, coś co zresztą na stałe już wpisało się np. w pejzaż Francji w której samochody palone są już od ponad 10 lat, w Europie Zachodniej są już miejsca w których Europejczycy nie mogą się pojawiać, bo byłoby to z zagrożeniem dla ich życia, a redaktor Stasiński w tym samym czasie pisze o  jakichś zastępach, rasistach, bojówkach, które rzekomo stanowią zagrożenie dla „liberalnej demokracji i kultury obywatelskiej”.

Pisze to ten sam Stasiński, którego redakcja w roku 11 listopada 2011 manifestowała swoje przywiązanie do tęczowej flagi razem z niemieckimi bandytami, którzy zamaskowani, z pałkami, tarczami stanowili m.in. ochronę manifestacji „Kolorowa Niepodległa”, która blokowała marsz polskich patriotów z biało-czerwonymi flagami z symbolami narodowymi i katolickimi. No cóż, ale te symbole są obce, a skoro obce to wrogie, to stanowią zagrożenie dla „„liberalnej demokracji i kultury obywatelskiej”.

Michnik w swoim wstępniaku przed debatą dorzucił swoje trzy grosze:

Takiej wrogości wobec kultury dialogu, tolerancji i wykształcenia nie było w Polsce od lat 30. Ub.w. Narodowo-radykalne zastępy nie są osierocone. Broni ich jako „zdrowych sił” – strażników tożsamości i interesu narodowego – legalna prawica i wielu duszpasterzy. Patronują im PiS i Radio Maryja, przyklaskuje część biskupów.

A ja napiszę inaczej, takiej nagonki, takiej stalinowskiej propagandy, czyli tej odwołującej się właśnie do zagrożeń faszyzmem, takiego ataku na Kościół i biskupów nie było w Polsce od lat 50. Czym taka propaganda się kończy, jakie działania ma ona usprawiedliwiać znamy to z historii. Mógłby o tym opowiedzieć Stefan Michnik (brat Adama), który przecież też walczył z faszyzmem jako sędzia stalinowski posyłając żołnierzy podziemia niepodległościowego do piachu. Prymityw Stefan Michnik wykazał się  wrogością wobec „kultury, dialogu, tolerancji i wykształcenia”.

Staliniści bowiem nie prowadzą dialogu, co najwyżej prowadzą przesłuchania. Nie tolerują kultury, tylko walczą z nią w imię jedynej słusznej drogi, w imię postępu. Nie tolerują też żadnego innego światopoglądu w imię jedynie słusznego światopoglądu, który powinni wyznawać wszyscy.

Miał więc rację Robert Tekieli, kiedy pisał poniższe słowa:

AntyKosciół Michnika jest ideowy. Ma on bowiem o wiele większe ambicje. Nie chce być jedynie polskim Murdochem. Chce, by głoszona przez niego nauka stała się powszechnym wyznaniem w Polsce. W Europie. Na świecie. Środowisko Michnika chce zająć miejsce Kościoła. Swą ideologią chce zastąpić religię. Już kiedyś próbowali zrobić to ich wujkowie i ciotki rewolucji. Urodzeni w latach 40. i 50. zamienili język marksizmu na język ideowego konsumpcjonizmu. Ale robią to samo.

Jakby na potwierdzenie tych słów podczas debaty Michnik zastanawiał się nad zmianą tego języka z lat 50. i zastąpienia jakimś innym hasłem słowa „faszyzm”:

Boję się, żeby używając słowa z innej epoki, nie zacierało tego, co obserwujemy.

Chichotem historii jest to, że debata „Czy grozi nam faszyzm” odbyła się w 65. rocznicę zamordowania rotmistrza Witolda Pileckiego, który dostał kulkę w głowę po wyroku sądowym stalinowskiego sądu, chichotem historii jest to, że w rocznicę tego mordu sądowego, brat nieosądzonego i do dziś ściganego za swoje zbrodnie Stefana Michnika  urządza taką debatę, pod takim właśnie a nie innym tytułem.

Ale nie jest już przypadkiem, że ta debata odbyła się dokładnie na dwa tygodnie przez Kongresem Ruchu Narodowego, który odbędzie się w Warszawie 8 czerwca. Dla środowisk lewicy laickiej to właśnie środowiska narodowe, patriotyczne, odwołujące się do tradycji, pragnące zachować swoją tożsamość, stanowią największe zagrożenie. To właśnie takie środowiska są przez nie najmocniej znienawidzone i zwalczane. A zagrożenie jest spore, bo środowiska Ruchu Narodowego to nie są ludzie w podeszłym wieku, to nie są nawet ludzie w średnim wieku, ale trzon Ruchu Narodowego, jego główną siłę stanowi młode pokolenie ludzi, którzy nie ulegli dyktatowi politycznej poprawności, którzy mimo wszechobecnej propagandy dewastującej wartości, nie dali się zmanipulować, nie odcięli się od narodowej tradycji i kultury, nie zapomnieli po prostu, że są Polakami.

 

 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tylko wSklepiku.pl do nabycia: Dwumiesięcznik "Na poważnie" Nr 9/10 (marzec-kwiecień-maj 2013)

Tytuł numeru to "Giganci Ducha", a w środku m.in. rozmowa Marcina Wikły z prof. Andrzejem Zybertowiczem pt. "Nie wystarczy być obywatelem raz na cztery lata". Poza tym stałe felietony Piotra Zaremby i Ryszarda Czarneckiego oraz artykuły: Michała Komudy "Wokół płonącego Getta", Pawła Skibińskiego o "Recepcie na Uniwersytet", a także prof. Aleksandra Nalaskowskiego, Mileny Kindziuk i prof. Jana Żaryna.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych