Nie można się doczekać tego ich marszu. Im bliżej, tym bardziej robi się ciekawie. W zeszłym tygodniu była tylko rytualna próba wyzywania Polaków od ponuraków i założenia masek patriotów z przyklejonymi sztucznymi uśmiechami – apel wice-przywódcy stada z Czerskiej o radowanie się wraz z prezydentem, tak przecież inne od znienawidzonej przez nich, zaściankowej, prawicowej Polski.
Zostały dwa dni do dwóch świątecznych. No to dorzucają nawozu pod grządkę z chwastami.
W ubiegłym tygodniu Kurski obwieszczał:
My, Polacy, mamy problem z wolnością.
Teraz ujawniają, na czym ich problem polega.
Otóż najwyraźniej oni wolności nie rozumieją, nie znoszą i nigdy nie zaakceptują. Mają, zdaje się, jakieś skłonności do terroru w DNA zapisane i terroryzować chcą tych, którzy nie należą do ich bojówki.
Klęczysz pod krzyżem? Na kopa w pysk zasługujesz – to ich sposób myślenia, przepojonego „patriotyczną” radością.
Portal „Wyborczej” (ten większy – gazeta.pl) przygotowuje swoich czytelników do Dnia Flagi. A właściwie święta, które w ich nomenklaturze będzie się nazywać „Orzeł może”, patronować mu będzie godło państwowe zamienione na jakąś czekoladową wronę z zarzuconym szalikiem (tutaj zdjęcia), a w ramach świętowania Kurski z Kublik, Pacewiczem i innymi Czuchnowskimi będą dreptać po warszawskich ulicach pokazując, jacy z nich polacy-patrioci potrafiący radować się z polskości. Nie moja to polskość, nie mój patriotyzm i mam wrażenie, że nie moja ojczyzna.
Na portalu owym wita gości obrazek widoczny powyżej. Tytuł ma nie pozostawiać złudzeń – w wojnie z Polską nie ma litości.
W ten poetycki sposób reklamowana jest książeczka, w której MENDel pisarzy próbuje niby odpowiedzieć na pytanie:
Czy rzeczywiście każda próba zderzenia się z polskością musi skończyć się dramatycznie?
Autor tej wiekopomnej recenzji (niejaki „red” – jakże adekwatnie!) zbiór rozmów Doroty Wodeckiej (dolnośląska pracownik koncernu A.) nazywa... „świadectwem naszych czasów”.
Zapisem refleksji na temat polskości i rodzimego patriotyzmu. Analizą naszych zalet i wad, opisem tęsknot ku wzniosłości i wyczekiwanej normalności.
Jest też próbą odbicia "Boga, Honoru i Ojczyzny" prawicy, która w ostatnich latach przyznała sobie tu prawo do monopolu i do dyskredytowania Polaków, których miłość do kraju nie manifestuje się święceniem kolejnych rocznic kolejnych polskich katastrof.
I raczy swoich odbiorców cytatami z intelektualistów, którzy dzielą się w książce swoimi wynurzeniami.
Janusz Rudnicki:
Idziesz sobie normalnie, normalnym chodnikiem i nagle potykasz się o klęczącego na Krakowskim Przedmieściu, który modli się do Boga i umęczonej Polski jego własnościowej, i on myśli, żeś go kopnął, i wykrzywia swój uświęcony pysk tak, że najchętniej byś go kopnął, i on to widzi i bierze cię za fraki i rzuca Tobą, to jest, zamienia się w minę, która wysadza cię w powietrze.
Szczepan Twardoch:
Nie znoszę obnoszenia zbitej dupy na drzewcach jako powodu do chwały narodowej. Mam wrażenie że w Polsce podaż historycznych trupów prześcignęła już popyt sumienia. A przecież trupy nie należą do nikogo, tymczasem co rusz odzywają się jacyś ich właściciele i trzęsą się nad swoimi truchłami, reklamują je, zgłaszają swoje roszczenia do ich własności. I te niewinne trupy wypierają pamięć o całej reszcie polskiej historii.
Andrzej Stasiuk:
Kim byśmy byli, gdyby nie Hitler, komunizm, Syberia? Czemu wznosilibyśmy świątynie? Sybir, hitleria i komuna wywiodły nas z nicości. Gdyby nie istniały, trzeba by je wymyślić.
Wreszcie Ignacy Karpowicz:
Prawdziwemu Polakowi najbardziej stoi w okolicach śmierci. Wzmaga mu się na myśl o rzezi, niezawinionym cierpieniu, bohaterstwie, ofierze, zdradzie, nożu w plecy, Polsce Chrystusie Narodów, hańbie itede.
I jeszcze jeden cytat. Nieśmiały, chowający się za „red-em” autor z Czerskiej tak zachwyca się książką:
"Polonez na polu minowym" nie jest jednak dyskursem liberała z wyznawcą prawicy, bo jego bohaterowie reprezentują pełną gamę poglądów. U każdego pobrzmiewa pragnienie normalności, a tą jest m.in. świeckie państwo, szanujące swoich obywateli i obywatele szanujący i siebie, i innych.
Państwo, w którym w końcu przepracujemy swoje traumy i przestaniemy się jawić jako "Słomiany Smok Wawelski z krzyżem wbitym w tyłek" (Joanna Bator) "; wolne od tej "cholernej polskiej brzytwy, wycinającej każdy pogląd inny od własnego" (Eustachy Rylski), wolne od dyktatury sondaży (I. Karpowicz), uporządkowane przestrzennie, w którym "Żydzi będą mieli prawo do chodzenia między nami" (Igor Ostachowicz).
To mocne i prawdziwe wywiady. Tak szczerze o Polsce nie zwykliśmy rozmawiać publicznie.
Pełna gama poglądów, nieprawdaż? Od tej różnorodności aż niedobrze się robi.
W zasadzie wszystko jest jasne. Ci fajni postępowcy, kumplujący się z Cohn-Benditem, specjaliści od nazywania białego czarnym, powołując się na zdegenerowanych literatów mogą tylko roztaczać fetor przed kolejnym narodowym świętem. Tylko to im pozostało.
Nie takie zuchy jak wy próbowały szydzić z naszego godła, z polskiej dumy narodowej i z pamięci o przelanej krwi.
Możecie sobie lepić wasze czekoladowe ptaki, pluć na ludzi, którzy wam się nie podobają, fałszować biografie bohaterów, ale z każdą próbą stajecie przed nami coraz bardziej nadzy, bezradni i coraz bardziej śmieszni.
My możemy tylko z politowaniem na was patrzeć i spokojnie przypominać za Wyspiańskim: "nie polezie orzeł w GóWna".
Za Ludwikiem Dornem, takich transparentów na waszym marszu wam życzę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/156465-to-jest-ta-radosna-twarz-patriotyzmu-wyborczej-to-jest-ta-ich-tolerancja-zalosne-to-rynsztokowe-i-dowodzace-bezradnosci