Inicjatorzy marszu „GW”, „Trójki” i Belwederu pozostają w bulu i nadzieji, że ożeł fszystko morze

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Czekoladowy orzeł, który pofrunie na czele marszu nabiera kształtów. Fot. Profil Trójki na Facebooku
Czekoladowy orzeł, który pofrunie na czele marszu nabiera kształtów. Fot. Profil Trójki na Facebooku

Podstawowym warunkiem, aby móc zostać politykiem jest umiejętność skutecznego samooszukiwania się

- twierdził autor „Księgi niepokoju”, portugalski poeta-nihilsta Fernando Pessoa.

W tym kontekście trzeba przyznać, że nasz prezydent spełnia wszelkie przesłanki, aby być politykiem. Oto przed majowym świętem flagi Bronisław Komorowski każe nam się cieszyć, że żyjemy w kraju powszechnej szczęśliwości, „Gdzie woda czysta i trawa zielona”, a tylko my, jego mieszkańcy, jakoś tego nie dostrzegamy i nie potrafimy cenić. Tak, jak w filmie Bohdana Poręby z lat siedemdziesiątych, pod tym właśnie tytułem, kręconym m.in. w sandomierskiej hali spółdzielni „Postęp”. Rzecz była o młodym komuniście, który chciał oczyścić atmosferę w mieście, zepsutą przez lokalną kamarylę, o nepotyzmie i powoływaniu na kierownicze posady ludzi niekompetentnych oraz - cytuję za Filmem Polskim - „wywieraniu nacisku na organa ścigania” i „aresztowaniu niewinnych ludzi”.

Reżyser Poręba, filmowiec-towarzysz z PZPR, który do ostatniej chwili walczył jak lew przeciw rozwiązaniu tej partii, ma wiele za uszami, ale fabułę „czystej wody” można by z powodzeniem osadzić w naszej dzisiejszej rzeczywistości. Zrobił to notabene niedawno Ryszard Bugajski w głośnym filmie „Układ zamknięty”, opartym na prawdziwej historii biznesmenów i klice urzędników państwowych.

Zobaczyliśmy w tym filmie państwo skorumpowane, czyli takie, w którym odmowa łapówki jest bardziej niebezpieczna niż jej wręczenie. Zobaczyliśmy państwo opresyjne, czyli takie, w którym człowiek bardziej niż bandyty boi się urzędu skarbowego, prokuratury, sądu, (…) Wyszedłem wstrząśnięty myślą, że ten układ pozostał niezmieszany, a nawet odpowiada kontratakiem na twórców i sponsorów filmu

- podsumował na portalu wPolityce.pl były prezes Najwyższej Izby Kontroli, europoseł Janusz Wojciechowski.

Nic dodać, nic ująć. Jak na potwierdzenie tych słów, parę dni temu Sąd Apelacyjny w Warszawie uniewinnił od zarzutów korupcji Beatę Sawicką, bohaterkę innego filmu, tym razem zrealizowanego przez CBA. Był to materiał dowodowy, który zgodnie z orzeczeniem sądu, dowodem w jej sprawie nie był, ponieważ nakręcono go nielegalnie. Wynika z tego, że CBA powinna najpierw uzyskać zgodę od Sawickiej, czy może nagrać jej wypowiedzi o „super przemówieniu” z hasłem wyborczym o „Polsce bez głodnych dzieci” (znaczy, że nawet była posłanka rządzącej Platformy Obywatelskiej dostrzegła głodujące dzieci w naszym kraju), o tym, jak można u nas kręcić lody oraz kogo i co należałoby uprzednio załatwić, z jej końcową deklaracją: „Ale jeżeli jest to za friko, to to pieprzę”…

Demokracja zastępuje mianowanie zepsutej mniejszości wyborem dokonanym przez niekompetentną większość

- mawiał Bernard Shaw.

Jak się okazuje, nie łapownictwo Sawickiej i innych jest karygodne, lecz „metody” działania CBA. Bo my żyjemy przecież w państwie prawa. Teatr absurdu w postaci krystalicznej, w którym komizm staje się tragiczny i odwrotnie. Tylko nikomu do śmiechu, no, może z wyjątkiem Belwederu, radiowej „Trójki” i „Gazety Wyborczej”, które połączyły siły i pouczają, iż my, Polacy, powinniśmy się cieszyć z wolności w naszym morowym kraju. Kto 2 maja nie weźmie udziału w ich radosnym przemarszu po Warszawie i nie będzie się uśmiechał, ten zjadliwy ponurak, psujący atmosferę. I, aby było jeszcze śmieszniej, organizatorzy tego pochodu wymyślili nowe godło dla naszej wesołej ojczyzny: białego ptaka na czerwonym tle, który pokazuje skrzydłem wszem i wobec, że jest „okey”...

Ale śmiesznie bynajmniej nie jest. Oto układ pałacowo-medialny usiłuje zawłaszczyć majowe święto i podzielić Polaków na tych, którzy włączą się do jego kolumny i tych, co przeciw niej, znaczy przeciw temu orłu - czyli antyPolaków. Już samo hasło spod wykoślawionego godła, zamiast zachęcać, brzmi odpychająco: bo cóż ma znaczyć: „Orzeł może”? Że do tej pory nie mógł? Że nie potrafił? A tak w ogóle, komu i co mamy udowadniać? Że nie jesteśmy wielbłądami? Nasze majowe, narodowe święto jest samo w sobie radosne, a jedyne, co psuje atmosferę, to właśnie takie spektakularne akcje.

Można sparafrazować powiedzenie samego Komorowskiego, „jaki prezydent, taki orzeł”. Kontrpochodu smutasów z godłem pokazującym skrzydłem „wała” inicjatorom z Belwederu, „GW” i „Trójki” nie będzie i być nie powinno. Niech tymczasem pozostaną w bulu i nadzieji, że ożeł fszystko morze…

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych