Podstawowym warunkiem, aby móc zostać politykiem jest umiejętność skutecznego samooszukiwania się
- twierdził autor „Księgi niepokoju”, portugalski poeta-nihilsta Fernando Pessoa.
W tym kontekście trzeba przyznać, że nasz prezydent spełnia wszelkie przesłanki, aby być politykiem. Oto przed majowym świętem flagi Bronisław Komorowski każe nam się cieszyć, że żyjemy w kraju powszechnej szczęśliwości, „Gdzie woda czysta i trawa zielona”, a tylko my, jego mieszkańcy, jakoś tego nie dostrzegamy i nie potrafimy cenić. Tak, jak w filmie Bohdana Poręby z lat siedemdziesiątych, pod tym właśnie tytułem, kręconym m.in. w sandomierskiej hali spółdzielni „Postęp”. Rzecz była o młodym komuniście, który chciał oczyścić atmosferę w mieście, zepsutą przez lokalną kamarylę, o nepotyzmie i powoływaniu na kierownicze posady ludzi niekompetentnych oraz - cytuję za Filmem Polskim - „wywieraniu nacisku na organa ścigania” i „aresztowaniu niewinnych ludzi”.
Reżyser Poręba, filmowiec-towarzysz z PZPR, który do ostatniej chwili walczył jak lew przeciw rozwiązaniu tej partii, ma wiele za uszami, ale fabułę „czystej wody” można by z powodzeniem osadzić w naszej dzisiejszej rzeczywistości. Zrobił to notabene niedawno Ryszard Bugajski w głośnym filmie „Układ zamknięty”, opartym na prawdziwej historii biznesmenów i klice urzędników państwowych.
Zobaczyliśmy w tym filmie państwo skorumpowane, czyli takie, w którym odmowa łapówki jest bardziej niebezpieczna niż jej wręczenie. Zobaczyliśmy państwo opresyjne, czyli takie, w którym człowiek bardziej niż bandyty boi się urzędu skarbowego, prokuratury, sądu, (…) Wyszedłem wstrząśnięty myślą, że ten układ pozostał niezmieszany, a nawet odpowiada kontratakiem na twórców i sponsorów filmu
- podsumował na portalu wPolityce.pl były prezes Najwyższej Izby Kontroli, europoseł Janusz Wojciechowski.
Nic dodać, nic ująć. Jak na potwierdzenie tych słów, parę dni temu Sąd Apelacyjny w Warszawie uniewinnił od zarzutów korupcji Beatę Sawicką, bohaterkę innego filmu, tym razem zrealizowanego przez CBA. Był to materiał dowodowy, który zgodnie z orzeczeniem sądu, dowodem w jej sprawie nie był, ponieważ nakręcono go nielegalnie. Wynika z tego, że CBA powinna najpierw uzyskać zgodę od Sawickiej, czy może nagrać jej wypowiedzi o „super przemówieniu” z hasłem wyborczym o „Polsce bez głodnych dzieci” (znaczy, że nawet była posłanka rządzącej Platformy Obywatelskiej dostrzegła głodujące dzieci w naszym kraju), o tym, jak można u nas kręcić lody oraz kogo i co należałoby uprzednio załatwić, z jej końcową deklaracją: „Ale jeżeli jest to za friko, to to pieprzę”…
Demokracja zastępuje mianowanie zepsutej mniejszości wyborem dokonanym przez niekompetentną większość
- mawiał Bernard Shaw.
Jak się okazuje, nie łapownictwo Sawickiej i innych jest karygodne, lecz „metody” działania CBA. Bo my żyjemy przecież w państwie prawa. Teatr absurdu w postaci krystalicznej, w którym komizm staje się tragiczny i odwrotnie. Tylko nikomu do śmiechu, no, może z wyjątkiem Belwederu, radiowej „Trójki” i „Gazety Wyborczej”, które połączyły siły i pouczają, iż my, Polacy, powinniśmy się cieszyć z wolności w naszym morowym kraju. Kto 2 maja nie weźmie udziału w ich radosnym przemarszu po Warszawie i nie będzie się uśmiechał, ten zjadliwy ponurak, psujący atmosferę. I, aby było jeszcze śmieszniej, organizatorzy tego pochodu wymyślili nowe godło dla naszej wesołej ojczyzny: białego ptaka na czerwonym tle, który pokazuje skrzydłem wszem i wobec, że jest „okey”...
Ale śmiesznie bynajmniej nie jest. Oto układ pałacowo-medialny usiłuje zawłaszczyć majowe święto i podzielić Polaków na tych, którzy włączą się do jego kolumny i tych, co przeciw niej, znaczy przeciw temu orłu - czyli antyPolaków. Już samo hasło spod wykoślawionego godła, zamiast zachęcać, brzmi odpychająco: bo cóż ma znaczyć: „Orzeł może”? Że do tej pory nie mógł? Że nie potrafił? A tak w ogóle, komu i co mamy udowadniać? Że nie jesteśmy wielbłądami? Nasze majowe, narodowe święto jest samo w sobie radosne, a jedyne, co psuje atmosferę, to właśnie takie spektakularne akcje.
Można sparafrazować powiedzenie samego Komorowskiego, „jaki prezydent, taki orzeł”. Kontrpochodu smutasów z godłem pokazującym skrzydłem „wała” inicjatorom z Belwederu, „GW” i „Trójki” nie będzie i być nie powinno. Niech tymczasem pozostaną w bulu i nadzieji, że ożeł fszystko morze…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/156349-inicjatorzy-marszu-gw-trojki-i-belwederu-pozostaja-w-bulu-i-nadzieji-ze-ozel-fszystko-morze