Aksamitne ludobójstwo. Ratunek UE i MFW dla Grecji wywołał implozję demograficzną. Może być więcej znikających państw

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Czy umiemy wyobrazić sobie kraj, którego gospodarka zmniejszyła się w ciągu sześciu lat o jedną czwartą? Nie trzeba szukać opisów ekonomicznej Wielkiej Depresji, znanej też jako Wielki Kryzys lat 1929-1939. Wtedy katastrofa gospodarcza przyczyniła się do upadku demokracji w dużej części Europy i świata, do wzrostu totalitaryzmów i do wybuchu II wojny światowej. Teraz w podobnej sytuacji gospodarczej znalazła się Grecja, a blisko są inne należące do strefy euro kraje południa i wschodu Unii Europejskiej.

O ponad 25 procent spadnie PKB Grecji w latach 2008-2013. Głównym powodem piorunującej recesji jest narzucony przez UE wspólnie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym program oszczędnościowy, mający jasny priorytet: uratować euro. Wspólną walutę, nie Grecję. Grecja została złożona w ofierze. Zaciskanie pasa i zaciskanie pętli oznacza redukcję dochodów ludności, przedsiębiorstw i instytucji, zatem zanik popytu wewnętrznego oraz pesymizm konsumentów, producentów, handlowców i inwestorów. Wyrazem zapaści jest deflacja – spadek cen towarów i usług, które na zubożałym greckim rynku nie znajdują nabywców. Zanikają oszczędności i inwestycje, a z nimi szansa przyszłej poprawy.

Jeden z głównych wskaźników innowacyjności i konkurencyjności w dzisiejszym świecie – procent PKB przeznaczany na badania i wdrożenia – od 2008 roku nie jest publicznie podawany w Grecji, prawdopodobnie dlatego, że dramatycznie spadł z już bardzo niskiego poziomu 0,6 procent w roku 2007, niższego nawet niż w Polsce. W całej Unii przekracza 2 procent i rośnie. Pogłębia się cywilizacyjna przepaść.

Bezrobocie w Grecji przekroczyło 27 procent, a wśród młodych 61 procent. Hiszpania też ma około 27 procent bezrobocia. Oba kraje dumnej Unii Europejskiej zmierzają do poziomu Afganistanu, Mali i Strefy Gazy. W Iraku bezrobocie jest dziś blisko dwa razy niższe.

Naród grecki reaguje masową emigracją do Niemiec i innych krajów północy UE, oraz do dynamicznych państw reszty świata – od USA po Australię. Grecy zostający w ojczyźnie czują się ekonomicznie zmuszeni do rezygnacji z posiadania dzieci. Ostry spadek przyrostu naturalnego wskutek ubóstwa i pesymizmu jest najnowszym, najbardziej tragicznym i najgroźniejszym długoterminowo skutkiem programu oszczędnościowego dla Grecji. Liczba urodzonych dzieci spadła ze 118 tysięcy w 2008 roku – ostatnim, gdy jeszcze nie była mocno dotknięta recesją – do 101 tysięcy w 2012 roku. Przewidywany jest spadek o kolejne 10 tysięcy w roku 2013 – razem o 23 procent. Przez oszczędności na zdrowiu publicznym i indywidualnym podwoił się procent poronień.

Liczba mieszkańców maleje mimo masowej imigracji spoza Unii i spoza Europy. Według najnowszych prognoz Grecja do 2050 roku straci 14 procent ludności – ma 11,3 miliona, będzie mieć 9,7 miliona. To tak, jakby z Polski zniknęły kolejne ponad 4 miliony ludzi na dodatek do ponad 2 milionów, które już wyemigrowały po naszym wejściu do UE. W Hiszpanii i innych krajach południa i wchodu Unii dzieje się podobnie. Straty w ludziach i gospodarce jak po wielkiej wojnie lub terrorze totalitarnym z XX wieku.

Była sobie Grecja. Kiedyś zrodziła cywilizację Zachodu i liczne idee uniwersalne, w tym wolność i demokrację. Ale w stosunkach międzynarodowych wdzięczność jest krótka lub żadna. Nikt już nie czuje się wdzięczny Polsce niecałe 25 lat po naszym kluczowym wkładzie w obalenie komunizmu i bloku wschodniego.

Wlatujemy do strefy euro. Proszę zapiąć pasy i nie wstawać z miejsc. Spodziewane są duże turbulencje. Nie wszyscy przeżyją.

 

Grzegorz Kostrzewa-Zorbas

 

Autor jest ekspertem od spraw międzynarodowych, ukończył Georgetown University i Johns Hopkins University w Waszyngtonie, był dyrektorem w MSZ i MON; wykłada na Uczelni Vistula.

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych