Cynizm Donalda Tuska rozkwitł w całej okazałości. Po kilku teatralnych wystąpieniach, pełnych zatroskanych min i deklarowanych hamletycznych rozterek– szef rządu ogłosił, że projekt PSL-u o przywróceniu uboju rytualnego został przyjęty. No i wyszło szydło z worka.
Na nic ekspertyzy zoologów i prośby obrońców praw zwierząt. Na nic tzw. konsultacje społeczne. Na nic protesty zwykłych ludzi. Na nic niemal jednolity front mediów, które od prawej do lewej, zajęły solidarne stanowisko przeciw ubojowi.
Interesy kilkuset baronów branży mięsnej okazały się istotniejsze. No i można było dać coś na osłodę sfrustrowanemu Piechocińskiemu. Prezes PSL-u tak przecież jęczał, tupał i płakał, (ba nawet wydawało mu się,że grozi!), że nikt się z jego zdaniem nie liczy, że mu słupki spadają, że szef rządu na każdym kroku nim pomiata. A dziś nawet marszałka województwa mu aresztowali. Więc Donald Tusk "Łaskawy" postanowił otrzeć łzy koalicjanta i niczym ochłap psu - rzucił mu krwawą ustawę.
No i smutnooki pan Janusz może triumfować. Może nawet uśmiechać się i zapewniać o trwałości koalicji. Bo wywalczył. Załatwił. I można będzie rżnąć!
Nie mam sił, by znów opisywać szczegóły barbarzyńskiego procederu jakim jest ubój rytualny. Jak nieludzkie jest zabijania krów, owiec, kóz a także drobiu (jakież szczęście mają świnie, że są niekoszerne!), poprzez podrzynanie im gardeł na żywca i czekanie aż się wykrwawią. Nie mogąc nawet krzyczeć z bólu, bo wraz z tętnicą przecina im się struny głosowe. I nie trzeba być ekspertem z tytułem profesorskim, by zrozumieć szczególne okrucieństwo tego procederu. Wystarczy odrobina ludzkich uczuć, minimum człowieczeństwa!
Była taka kampania: "Zwierzę nie jest rzeczą". Niestety – w rękach naszych rządzących nie jedno ale tysiące zwierząt stało się kartą przetargową. Krwawą hekatombą, złożoną na ołtarzu partyjnych przepychanek. Paragrafem, którym można zaspokoić chciwość ludowców i stojących za nimi rzeźników. By dalej mogli handlować z Turcją i innymi krajami muzułmańskimi. (Bo na polskim rynku – zapotrzebowanie na koszerne mięso jest przecież marginalne.)
A Donald Tusk próbuje jeszcze mamić opinię publiczną ( bo chyba nie samego siebie?) jakimiś żałosnymi deklaracjami, że nie pozwoli na stosowanie klatek obrotowych podczas uboju, bo to "przygnębiający obraz".
Można więc przypuszczać, że widok spętanej owcy, zawieszonej po prostu na haku i broczącej krwią z rozciętego gardła już go nie przygnębia...
Ale przecież pan premier zobowiąże ministrów rolnictwa i środowiska do prac nad zmniejszeniem niepotrzebnego cierpienia zwierząt! Cóż za troska! Wszak wrażliwy minister Kalemba pokazał już na co go stać – forsując niniejszy projekt ustawy od pierwszego dnia po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który zdelegalizował ubój. (Wprowadzony zresztą "na skróty", na mocy nielegalnego rozporządzenia). A minister ochrony środowiska w ogóle się w tej sprawie nie odezwał.
Mógłby już pan premier darować sobie te wykręty. W wielu kwestiach można robić szpagaty, ale nie da się być miłośnikiem zwierząt i zwolennikiem uboju rytualnego. Proszę to zrozumieć. Mam nadzieję, że ta prawda dotrze do pana wyborców.
Pozwalam też sobie wyrazić życzenie, by obydwu panom premierom, te setki konających w bólu zwierząt – na które właśnie wydali wyrok, zaczęły śnić się po nocach. By niemy wzrok broczących krwią jagniąt i cieląt – prześladował was do końca życia. Bo panowie rzeźnicy – na spokojny sen doprawdy już nie zasługujecie!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/156013-donald-tusk-laskawy-by-otrzec-lzy-koalicjanta-niczym-ochlap-psu-rzucil-mu-krwawa-ustawe-w-efekcie-zwierzeta-znow-beda-konac-w-mekach