Dla Gronkiewicz-Waltz „pomnik światła” był nazistowski, dla Sikorskiego Powstanie Warszawskie – narodową katastrofą, a 19 kwietnia 2013...

Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

Hanna Gronkiewicz-Waltz i Radosław Sikorski powinni się sto razy zastanowić, nim znowu powiedzą coś o ważnych i symbolicznych wydarzeniach historycznych. Nim znowu powiedzą coś, co nie tylko okaże się kontrowersyjne, ale po prostu głupie i szkodliwe. Prezydent Warszawy powiedziała coś takiego 17 maja 2011 r., minister spraw zagranicznych napisał 30 lipca 2011. Wydarzenia sprzed kilku dni związane z 70. rocznicą powstania w getcie warszawskim oba te stanowiska kompromitują i źle świadczą o Hannie Gronkiewicz-Waltz oraz Radosławie Sikorskim, ich wrażliwości i rozumieniu sensu historycznych wydarzeń.

Kiedy powstał pomysł upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej tzw. pomnikiem światła, który miał się znaleźć na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Prezydenckim (źródła światła byłyby umieszczone w chodniku), Hanna Gronkiewicz-Waltz powiedziała 17 maja 2011 r. w Radiu Zet:

Autorzy projektu pomnika świateł nie zdają sobie sprawy, kto wcześniej wpadł na podobny pomysł. Był to Albert Speer, nazistowski architekt, zatem myślę, że budziłoby to fatalne skojarzenia.

19 kwietnia 2013 r. wieczorem „pomnik świateł” na krótko został w Warszawie zrealizowany. Podczas wieczornych uroczystości upamiętniających powstanie w getcie. Jednym z gospodarzy i uczestników tych uroczystości była prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

30 lipca 2011 minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski napisał na Twitterze:

Warto wyciągnąć lekcje także z tej narodowej katastrofy.

Do wpisu dodał link do strony www.powstanie.pl, gdzie można było przeczytać m.in.

Powstanie Warszawskie posiadało dwa aspekty. Z jednej strony niebywałego bohaterstwa Powstańców i poświecenia ludności cywilnej - z drugiej strony kompromitującego braku wyobraźni politycznej, nieodpowiedzialności i ignorancji zawodowej pomysłodawców Powstania - bo nie można ich nazywać dowódcami. Prawda jest taka, że żołnierze AK zaufali przywódcom Powstania, że poprowadzą ich do zwycięstwa, czyli pokonania garnizonu niemieckiego w Warszawie - a ci poprowadzili ich do z góry zaplanowanej klęski.

W przeddzień 70. rocznicy powstania w getcie warszawskim minister Sikorski już równie niemądrego wpisu nie zrobił, choć Symcha Rotem (Kazik Ratajzer), bohater powstania uhonorowany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski, stwierdził podczas uroczystości:

Do dziś dręczy mnie myśl, czy wolno nam było w ogóle zadecydować o wybuchu powstania i tym samym o skróceniu życia ludzi o dzień, tydzień czy dwa. Nikt nas do tego nie upoważnił i z tymi wątpliwościami muszę żyć.

Słowa Symchy Rotema, ale i innych ocalałych z powstania w getcie, a także opinie historyków też świadczą o „nieodpowiedzialności i ignorancji”, ale nikt przy zdrowych zmysłach takiego zarzutu by nie postawił, tym bardziej w przeddzień rocznicy powstania w getcie. Radosław Sikorski powstańcom warszawskim rzucił to w twarz.

Po słowach Hanny Gronkiewicz-Waltz oraz wpisie Radosława Sikorskiego z 2011 r. rozpętała się burza, a sami zainteresowani i ich obrońcy twierdzili, że przecież powiedzieli oni tylko „prawdę”. Problemem jest to, że taka „prawda” jest nie tylko zohydzaniem szczytnych idei, ale też prostym i jasnym komunikatem, że heroizm, poświęcenie czy ofiara dla ojczyzny są wyrazem „nieodpowiedzialności i ignorancji”, że są niemądre i niepotrzebne.

Kiedy mówią to bardzo ważni politycy (szef MSZ i prezydent stolicy), reprezentanci państwa i władz samorządowych, wiceprzewodniczący rządzącej Platformy Obywatelskiej, jest to legitymizowanie konformizmu i kunktatorstwa, a wręcz takiej postawy, gdzie nie ma żadnych zobowiązań wobec ojczyzny, lecz czysty pragmatyzm i oportunizm.

Tam, gdzie heroizm i poświęcenie dla ojczyzny i własnego narodu są „nieodpowiedzialnością i ignorancją”, nie ma miejsca na suwerenność i niepodległość, bo takie państwo i naród nie przetrwają, i nie będą przez nikogo szanowane, nikt nie będzie z nimi wchodził w sojusze. Brutalnie mówiąc jest to wizja państwa i narodu satelickiego, kolaboranckiego, nie mającego ani dumy, ani godności, ani honoru. Gdy filozofię takiego antyheroizmu, płaskiego pragmatyzmu i kolaboranckiego w podtekście realizmu wyśpiewuje w swoich pioseneczkach Maria Peszek, można wzruszyć ramionami, choć lansowanie tego w publicznych mediach musi budzić zdumienie. Gdy jednak taką filozofię prezentują politycy mający realny wpływ na to, co się dzieje w państwie i z narodem, jest to po prostu niebezpieczne i skrajnie szkodliwe.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych