Zanim z kościołów uczynią gejowskie tancbudy. Wyplenić Kościół, to dziś tyle co zaprowadzić nad Wisłą neokomunistyczne porządki

fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

Ostatnio nabrałem namiętności do włóczenia się po naszym kraju. Jeżdżę sobie zatem i słucham ludzi, rozmawiam z nimi i... mam w sobie coraz więcej optymizmu.

Nawet na terenach gdzie tradycyjnie postkomunisci i neokomuniści (zaraz wyjaśnię) zbierali w wyborach największy haracz ludzie coraz częściej stają się obywatelami, to znaczy potrafią krytycznie analizować rzeczywistość wokół i szukać dróg do jej zmiany.

Obywatel tym rożni się od „szarego statystycznego człowieka”, że nagle zrozumiał jak wiele zależy od niego, potrafi tupnąć nogą i – jako wolny człowiek – stara się obronić swoją suwerenność umysłową i obywatelską.

Obywatel coraz mniej spogląda w telewizyjny ekran, a coraz mocniej szuka odpowiedzi w książkach i własnych doświadczeniach.

Zielona Góra, Wolsztyn, Starogard Gdański, Lebork i Słupsk, to moje ostatnie doświadczenia.

Rozmawiajac z niezwykle ciekawymi i coraz mocniej zaniepokojonymi mieszkancami tych miast, słuchając ich uwag na spotkaniach autorskich (na każdym zapełnione sale), doszedłem do banalnego, w swej oczywistości, wniosku.

Otóż fenomen przetrwania Polskości, podczas ponad stu dwudziestu lat niewoli, polegał na dwóch zjawiskach: magnetycznym i kulturowym oddziaływaniu dworu, ziemiaństwa, oraz nieocenionej roli polskiego Kościoła katolickiego.

Sowieciarze zdawali sobie z tego sprawę – pierwsze ich działania były zatem skierowane przeciwko ziemiaństwu. Reforma rolna miała na celu unicestwienie tego fenomenu na wieki wieków amen. Przez pięćdziesiat lat niszczono wszystko co z polskim ziemiaństwem mogło mieć jakikolwiek związek, wycinano w pień i pauperyzowano ludzi podejrzanych o ziemiańską Polskość.

Drugi atak skierowany został na kościół. Nawiezione - jak nawóz pod polskę sowiecką – hordy naturalizowanych mieszkanców Polski czyniły wszystko, aby kosciół zohydzić, oderwać od Polaków, skompromitować.

Jak wiadomo sowieciarzom guzik z tego wyszło i nawet rozpaczliwa próba odwrócenia kolei rzeczy w postaci próby zabójstwa papieża Jana Pawła II nie na wiele się zdała.

Fenomenu dworków i ziemiaństwa pozbyliśmy się jednak bezpowrotnie.

Po 1989 roku neokomunisci (tu nastąpi wyjaśnienie terminu), przed dwadzieścia lat, przygotowywali grunt pod ostateczne rozprawienie się z Kościołem. Wykorzystano do tego postesbecką agenturę wewnątrz samego kościoła, oraz szybkie zbudowanie kapitału, który stworzył neokomunistyczne media.

Pora w tym miejscu wyjaśnić, ze przez termin „neokomuna” rozumiem dzisiejszą emanację janczarstwa wychodowanego przez przywiezionych na sowieciarskich wozach obcych.

Dziś oni właśnie walnie zarządzają głównymi mediami oraz tworzą tzw „salony opiniotwórcze Trzeciej Rzeczpospolitej”.

Neokomunizm to nic innego jak zmutowany (leninowski) plan stworzenia „nowego człowieka”. Znmieniły się metody, nie zmienił się jednak główny cel – nowy człowiek ma ze wstrętem spogladać na księży i jaskrawie odżegnywać się od „zabobonnych” katolickich wierzeń.

Nikt już nikomu nie wyrywa paznokci, nikt nikogo nie ćwiczy nahajem – wystarczy ładna pani z telewizji, wystarczy ofensywnie forsowana moda.

Okupacja terytorium zmieniła się w okupację umysłów. Dzisiejsze wnuki Stalina, wolą czytać Deridę, Gramsciego i Ortegę y Gasseta. Tak długo maszerowali przez instytucje, że zawędrowali na ich szczyty. Dziś po prostu wykorzystują swoją pozycję i bezwzględnie eliminują każdego, kto śmiałby podejmować z nimi dyskusję na równych prawach.

Dla neokomów nie ma bowiem dyskusji z myślacymi inaczej, takich należy śmiertelnie ośmieszyć, wyszydzić i zdeptać.

Polski Kościół błędnie odczytał ich powierzchowne umizgi, dał im urosnać w siłę na tyle, że teraz, już otwarcie, rzucają hasła wzywające do rozprawy z ciemnym klerem.

Jeśli dzisiejsze „elity” mają zaakceptować kapłana, to musi być on słaby, zhołdowany i tańczący w rytm ich progresywnej partytury. Inni nie mają szans.

Po co chcą rozbić Kościół?... ano bo jest on ciągle konkurencyjną – wobec medialnych dywizji – instytucją, która kształtuje świadomość Polaków, a neokomy nie znoszą żadnej konkurencji.

Wyplenić Kościół, to dziś tyle co ostatecznie zaprowadzić nad Wisłą ich noekomunistyczne porządki.

Neokomy bowiem to totalitaryści czystej wody, tylko zmiast tłuc butami na zgromadzeniach (jak czynił to niemodny już dziś Nikita Chruszczow), tłuką codziennie medialnymi młotkami w głowy „szarych ludzi”.

Im wolno wszystko, w ich ustach słowo „ch...j” brzmi jak manifest artystyczny.

Wiedzcie jednak, że jeśli uda im się ta ofensywa, to niewiele będzie już można potem z polskości zebrać.

Neokomy - jako wnuki Stalina - nie znoszą bowiem ludzi z korzeniami, bo samo ich istnienie jest dla nich nieustającym źródłem wyrzutów sumienia, poczucia bycia nie u siebie i nie na miejscu.

Dworki nam spalili, nie pozwólmy zatem, aby od środka (jak choćby „Tygodnik Powszechny”), czy też zza murów - jak „Gazeta Wyborcza”, TVN i jej siostry - uczynili nam ze światyń gejowskie tancbudy.

Dopóki żywy jest w Polsce Kościół katolicki dopóty naród ma gdzie się schronić. Tam bowiem przetrwać może prawdziwa kultura, refleksja, wartości i patriotyzm, tam też toczyć się znów będzie - pełna sporów – dyskusja o naprawie państwa.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.