"Prezydent" Joanny Lichockiej zaostrza apetyty, ale ich nie zaspokaja. Dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego wciąż czeka na film opisujący je w szerszej perspektywie

Fot. Materiały promocyjne
Fot. Materiały promocyjne

Film pt. "Prezydent" wyreżyserowany przez Joannę Lichocką i Jarosława Rybickiego to dobry, momentami wzruszający film oddający esencję tego, kim był śp. Lech Kaczyński i czym kierował się w swojej działalności.

Czas przywrócić Polakom wiedzę o tym, jakiego mieli prezydenta

- mówiła autorka filmu na premierowym pokazie "Prezydenta".

CZYTAJ TAKŻE: W Warszawie odbyła się premiera filmu "Prezydent" Joanny Lichockiej. "Czas przywrócić Polakom pamięć o Lechu Kaczyńskim"

I trzeba przyznać, że w pewnej mierze autorzy spełnili swoje założenia. "Prezydent" opowiada zatem po trochu o działalności Kaczyńskiego w antykomunistycznej opozycji, mówi o celach i założeniach rozpoczętej w 2005 r., tragicznie przerwanej, prezydentury, zaznacza arcypolską i odważną myśl Lecha Kaczyńskiego. Nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że to dopiero fragment, początek tego, co można opowiedzieć o śp. prezydencie. Film Lichockiej zaostrza apetyty, nie zaspokajając ich.

CZYTAJ WIĘCEJ: J. Kaczyński na premierze fimu "Prezydent": "Bardzo dobry początek, pokazanie tego, jak to było naprawdę z moim bratem". Relacja Blogpressu

Historia Lecha Kaczyńskiego wciąż czeka na film opowiadający o losach prezydenta w szerokiej perspektywie. Inspirujących fragmentów w życiu Lecha Kaczyńskiego było przecież wiele. Z wielką przyjemnością zobaczyłbym produkcję opowiadającą o prezydenckiej koncepcji polityki wschodniej, o jego gruzińskiej wyprawie, o opozycyjnej przeszłości wykładowcy prawa pracy. W filmie Joanny Lichockiej każdy z tych elementów został zasygnalizowany, ale nie rozwinięty. Może dlatego, że w godzinnym dokumencie nie da się umieścić wszystkiego.

"Prezydent" to także dobry przyczynek do dyskusji o dziedzictwie śp. Lecha Kaczyńskiego. O tym, czy do politycznej myśli tragicznie zmarłego prezydenta mają prawo (a może i obowiązek) odwoływać się środowiska, którym z różnych względów nie jest dziś po drodze z Prawem i Sprawiedliwością. Wspomniał o tym Jarosław Gowin w najnowszym numerze tygodnika "Sieci":

W mojej ocenie, mimo wszystko trzeba szukać tego, co łączy, np. zaakceptować fakt, że Lech Kaczyński ma swoje miejsce w panteonie narodowym. Ze względu na swoją rolę w Gruzji, w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej, na swój życiorys i fakt, że zginął na służbie w świętym dla pamięci narodowej miejscu. I nic tego nie wymaże, żaden Tomasz Lis z Jackiem Żakowskim nic na to nie poradzą. (...) Nie mogę zaakceptować tego, by ten mit zawłaszczała jedna partia. To zresztą niemożliwe, bo wtedy się ten mit niszczy

- akcentował minister sprawiedliwości.

Idąc tym tropem, w "Prezydencie" zabrakło mi próby nakreślenia sylwetki Lecha Kaczyńskiego przez postaci mocno z Lechem Kaczyńskim współpracujące, a dziś będące gdzieś na marginesie wielkiej polityki. Szkoda, że nie oddano głosu Pawłowi Kowalowi (zwłaszcza we fragmencie poświęconym polityce wschodniej), "muzealnikom" (przy szkicowaniu prezydenckiej polityki historycznej), a nawet osobom, które pracowały ze śp. prezydentem w kancelarii czy przy kampanii, a które dziś są bliżej lub dalej obozu politycznego jego brata (Bielan, Jakubiak, Kamiński). Z pewnością uczyniłoby to film ciekawszym, pełniejszym. A dlaczego nie ukazać w filmie przemysłu pogardy, którego reprezentanci - na czele z Adamem Michnikiem - musieli przyznać wielkość prezydenta po jego wyprawie do Gruzji?

Być może to dobry temat do refleksji na trzecią rocznicę pochowania Pary Prezydenckiej na Wawelu. Niemniej jednak przy wszystkich uwagach i wątpliwościach, "Prezydenta" warto zobaczyć. Choćby dla archiwalnych nagrań, w których nad młodym wykładowcą Uniwersytetu Gdańskiego zachwyca się Lech Wałęsa (!), dla przypomnienia najistotniejszych przemówień Lecha Kaczyńskiego (na czele z gruzińskim oraz tym wypowiedzianym Putinowi prosto w oczy na Westerplatte), dla wzruszających relacji z odznaczenia zapomnianych przez III RP bohaterów - Anny Walentynowicz, małżeństwa Gwiazdów, ks. Popiełuszki.

Działalność Lecha Kaczyńskiego, a głównie okres jego prezydentury wciąż zatem pozostaje materiałem, który czeka na pochylenie się nad tym dziedzictwem. Jak na razie, w szerszy, bardziej szczegółowy sposób uczynili to autorzy książek, z wchodzącą właśnie na rynek biografią Lecha Kaczyńskiego autorstwa Sławomira Cenckiewicza. Miejmy nadzieję, że także reżyserzy i dokumentaliści pójdą tym tropem.

CZYTAJ TAKŻE: Pierwsza naukowa biografia Lecha Kaczyńskiego. „Był obecny we wszystkich ważnych momentach z najnowszej historii Polski”

CZYTAJ WIĘCEJ: "Sieci": fragment książki "Lech Kaczyński. Biografia polityczna". "Pierwsze zabawy na żoliborskim podwórku były jeszcze w powojennych gruzach"

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.