"Oni zamknęli oczy, abyśmy my przez 150 lat mieli je szeroko otwarte." Rajd Powstania Styczniowego!

Społeczny Komitet Obchodów 150. rocznicy Powstania Styczniowego, w skład którego weszli przedstawiciele następujących organizacji działających na terenie Powiatu Warszawskiego Zachodniego:

Komitet Prawo i Sprawiedliwość Powiatu Warszawskiego Zachodniego
Stowarzyszenie Dobro Wspólne w Łomiankach
Stowarzyszenie Błonie-Leszno Dobro Wspólne
Stowarzyszenie Barwa i Broń
Stowarzyszenie Historyczne Dolina Utraty
Stowarzyszenie Solidarność Walcząca Oddział Warszawa
Koło Związku Dużych Rodzin Trzy Plus w Błoniu
Koło Związku Dużych Rodzin Trzy Plus w Lesznie

zaprasza na
RAJD POWSTANIA STYCZNIOWEGO
połączony z uroczystościami upamiętniającymi 150. rocznicę bitwy pod Budą Zaborowską oraz pierwszych egzekucji młodzieży powstańczej w Górkach k. Kampinosu 20-21 kwietnia 2013r.

 

Program:

20 kwietnia 2013 r. (sobota)

UROCZYSTOŚĆ PRZY MOGILE POWSTAŃCÓW W BUDZIE ZABOROWSKIEJ

I. LIPKÓW kościół, godz. 9.30 (dojazd 714 z ul. Górczewskiej) – trasa 8 km

II. TRUSKAW parking, godz. 10.30 (dojazd 708 z Pl. Wilsona) – trasa 4 km

III. ZABORÓW kościół, godz. 10.00 (dojazd 719 z ul. Górczewskiej) – trasa 6 km

12.00 MOGIŁA POWSTANCÓW 1863

Apel Poległych i Msza Św. polowa.

14.00 Polana Zaborów Leśny – Posiłek z kuchni polowej, ognisko, gawęda, śpiew.

16.30 Zakończenie  pierwszego dnia rajdu.

Stamtąd, tylko dla chętnych, przemarsz do Julinka (10 km). Nocleg w hotelu turystycznym (cena 35 zł), rezerwacja pod tel. 609 53 44 02.

Następnego dnia wymarsz do GÓREK – trasa 9 km.

 

21 kwietnia 2013 r. (niedziela)

UROCZYSTOŚĆ PRZY SOŚNIE POWSTAŃCÓW w GÓRKACH KAMPINOSKICH

  1. I. ROZTOKA parking, godz. 11.00 (dojazd samochodem) – trasa  8 km
  2. II. LESZNO kościół, godz. 11.00 (dojazd 719 z ul. Górczewskiej) – trasa 8 km
  3. III. KAMPINOS kościół, godz. 10.30 – trasa 8 km, po zwiedzeniu miejscowości.

13.00 przy Sośnie Powstańców – posiłek z kuchni polowej, gawęda historyczna.

14.00 SOSNA POWSTAŃCÓW 1863

Apel Poległych i Msza św. polowa.

15.00 Wystąpienia zaproszonych gości.

16.00 –rekonstrukcja powstańcza,

koncert pieśni powstańczych,

strzelanie z broni czarnoprochowej,

posiłek: „zupa powstańcza”.

 

UWAGA:

Do Górek i Budy Zaborowskiej można dojechać samochodem!

21 kwietnia dla mieszkańców Błonia i okolic oraz Łomianek i okolic, zorganizowane będą autobusy użyczone przez Urzędy Miasta, które dowiozą mieszkańców na uroczystość, jak również przywiozą bezpiecznie do miasta.

 

 

Powstanie musiało wybuchnąć!

Przed wybuchem powstania przez 2 lata wzmagały się represje religijne i polityczne władz rosyjskich. Sytuację zaogniały setki ofiar śmiertelnych, w trakcie demonstracji w obronie wiary i godności. Wśród ludności miejskiej i wiejskiej narastały nastroje powstańcze podsycane przez stronnictwo Czerwonych (inteligencja silnie dążąca do powstania). "Biali", głównie ziemianie byli nastawieni raczej sceptycznie do powstania.

„Wielkorządca” Królestwa Polskiego – z namaszczenia cara rosyjskiego - margrabia Wielopolski, będąc człowiekiem pysznym i butnym nie chciał pertraktować z żadnym ze stronnictw. Czując narastające napięcie ogłosił brankę wśród młodzieży.

 

Przygotowania do Powstania

W czasie przygotowań do powstania Komitet Centralny Narodowy (KCN) wybrał Puszczę Kampinoską na główny punkt koncentracji sił powstańczych między innymi ze względu na duży obszar leśny, jak również bliskość Warszawy. Z końcem 1862 r. pułkownik Zygmunt Padlewski, uczestnik spisku, członek KCN i jednocześnie naczelnik Warszawy wyznaczył Puszczę Kampinoską na miejsce gromadzenia broni, a także ludzi i sprzętu. W tycz czasie zarówno margrabia Wielopolski, jak i  Rosjanie, aby przeciwdziałać wybuchowi powstania, postanowili spacyfikować społeczeństwo polskie przez pobór do wojska. Poborowi służbę wojskową odbywali przeważnie w głębi Rosji, z dala od swych rodzin. Aleksander Wielopolski widział w brance skuteczne narzędzie do rozbicia konspiracji. Był też autorem odstąpienia od tradycyjnego losowania i poboru do wojska młodych ludzi podejrzanych politycznie. Wielopolski pisał w memoriale do Namiestnika Wielkiego Księcia Konstantego: Zadaniem poboru tego winno być nie tylko dostarczenie armii pewnego kontyngentu, ale, co w gruncie jest nawet ważniejszym, usunięcie z kraju elementów burzliwych, do niespokojności i anarchii podniecających, które najbardziej po miastach się rozwinęły”. Jak wiadomo Wielopolski chwalił się, że operacja branki będzie „przecięciem wrzodu radykalnie uzdrawiającym schorzały polski organizm”.

12 stycznia 1863 r. Zygmunt Padlewski zwołał do Dziekanki przy Krakowskim Przedmieściu na naradę komisarzy rządowych i naczelników organizacji narodowej m.st. Warszawy. Podczas narady Padlewski wygłosił przemówienie, w którym powiadomił zebranych o decyzjach zapadłych w Komitecie Centralnym Narodowym. Objaśnił, że w związku ze zbliżającym się poborem do wojska, należy protest przeciwko brance „wykorzystać do wznowienia walki o niepodległość, ogłaszając zarazem, uwłaszczenie chłopów”. Jak można wyczytać z pamiętników Janowskiego, uczestnicy narady zapowiedź Padlewskiego przyjęli „z największym uniesieniem i zapałem”.

Padlewski poinformował też, iż miejscem koncentracji młodzieży warszawskiej, będą lasy serockie i Puszcza Kampinoska. Na apel Padlewskiego i KCN młodzi ludzie z Warszawy, głównie studenci, uczniowie, a także rzemieślnicy, robotnicy z terenów Woli (Czystego), Pragi i Powiśla zmierzali różnymi drogami w kierunku Puszczy Kampinoskiej. Wśród ochotników nie brakowało też włościan i parobków ze wsi podwarszawskich, w tym z terenu samej puszczy. W tym czasie Warszawę opuściło z zamiarem wzięcia udziału w powstaniu ok. 1500 warszawskiej młodzieży.

Z Błonia znanych jest pięciu mieszkańców, którzy wzięli udział w insurekcji – Wincenty Tepiński, Wincenty Zieliński, Wilhelm Gutkowski, Piątek oraz Józef Jaworski. Pierwszych czterech Rosjanie zesłali na Sybir, ostatni zaś wyemigrował.

Sztab powstańczy, którym kierował Romanowski, znajdował się w dworku kampinoskim należącym do Łaszczyńskich. Tutaj odbywały się narady i stąd wysyłano „dyrektywy na całe województwo mazowieckie. Ze sztabem Romanowskiego współpracowali m.in., ówczesny proboszcz parafii kampinoskiej ks. Sylwester Smoleński oraz jego wikariusz ks. Kazimierz Skibiński, który był szczególnie aktywny. Zbierał wśród mieszkańców Kampinosu oraz Górek Kampinoskich, należących do parafii kampinoskiej, żywność i odzież dla powstańców.

W okolicach Kampinosu organizowano młodzież w oddziały strzelców, kosynierów, a nawet w uzbrojonych w drągi tzw. drągalierów. Przy leśnych obozowych ogniskach, na ogół bez ciepłego ubrania i bez broni młodzież śpiewała patriotyczne pieśni. Powstańcom sprzyjała stosunkowo łagodna pogoda. Z tego właśnie okresu znana jest popularna piosenka: „Wielopolski wyrachował, że nas zmrozi w lesie, a tu Bóg się ulitował – wiosnę w styczniu niesie …!”.

Noce powstańcza młodzież spędzała na ogół w stogach siana lub w wiejskich chałupach. Chętnie płaciła mieszkańcom wsi za żywność. Według wielu pamiętników młodzi powstańcy „porządnie się zachowywali” na terenie Puszczy. Właściwa postawa młodzież sprawiała, że „sympatia dla niej rośnie i postanowienie zginięcia na rodzimej ziemi budzi głęboki smutek”. W tym czasie młodzież warszawska miała też ułożyć pieśń pt. „Do Kampinosu”

Jeszcze Polska nie zginęła,
Gdybyśmy wyszli cali,
Gdy do ręki broń dostaniem,
Będziem wroga prali,
Marsz, marsz do lasu,
Bóg nam da zwycięstwo!
Co wszczęła rozpacz, To dokona męstwo.

Wojska rosyjskie wyłapywały młodych ludzi, nawet piętnastoletnich chłopców, którzy zdążali do tworzących się oddziałów powstańczych. Taki przypadek miał miejsce w Błoniu. Młodzi ludzie udający się do powstańców zostali aresztowani przez wojsko carskie przy wyjściu z miasteczka.

Sytuacja ochotników w Kampinosie i w innych miejscowościach na terenie Puszczy stawała się dramatyczna. Władze carskie przystąpiły bowiem do realizacji uchwały podjętej podczas tajnej narady 10 stycznia 1863 r. na Zamku Warszawskim z udziałem księcia Konstantego. Uchwała mówiła, iż młodzież poborową skoncentrowaną na terenie Puszczy Kampinoskiej należy „otoczyć wojskiem, rozbić i upokorzoną prowadzić do Warszawy”. Opracowany 18 stycznia szczegółowy plan przewidywał całkowite rozgromienie oddziałów powstańczych na terenie puszczy. W tym celu lewym brzegiem Wisły miał się udać na teren puszczy płk Bremens z trzema kompaniami piechoty, a także z sotnią kozaków. W sumie siły rosyjskie liczyło ok. 7 tys. ludzi. Rosyjski plan operacyjny przewidywał zepchnięcie dzieci warszawskich na skraju puszczy, w kąt miedzy Wisłą i Bzurą, a następnie rozgromienie oddziałów powstańczych oraz wzięcie ich uczestników do niewoli. Wspomniany plan zakładał też, że z Płocka wyruszą w stronę Wyszogrodu kozacy i podejmą patrolowanie brzegów Wisły, aby uniemożliwić przeprawę przez rzekę oddziałom powstańczym. Padlewski powiadomiony o penetracji puszczy przez Rosjan, postanowił wyprowadzić zagrożone oddziały powstańcze z niebezpiecznej pułapki. 18 stycznia poprowadził ok. 500 powstańców z Kampinosu przez lasy w kierunku Secymina nad Wisłą. Przeprawa odbyła się w nocy z 18 ma 19 stycznia. Ze względu na odwilż przeprawa była poważnie utrudniona, alw udało się wymknąć Rosjanom „zanim gęsty pierścień wojsk rosyjskich dotarł do klina między Wisłą a Bzurą”. Puszcza Kampinoska po odejściu oddziałów Padlewskiego prawie całkowicie opustoszała. Na jej terenie pozostały już tylko nieliczne placówki powstańcze.

Z końcem stycznia 1863 roku na terenie puszczy zaczął się formować nowy oddział partyzancki, złożony, jak poprzednio, przeważnie z młodzieży warszawskiej.

 

Bitwa pod Budami Zaborowskimi 14 kwietnia 1863 r.

Do ponownej intensyfikacji działań powstańczych na terenie Puszczy Kampinoskiej doszło z początkiem wiosny 1863 roku. Młodzież uciekająca z Warszawy przed poborem gromadziła się znowu na terenie puszczy w okolicy Truskawia, Babic i Zaborowa. Miała być później przewieziona w pobliże miejsca koncentracji koleją przez kolejarzy współdziałających z warszawską konspiracją. Dowództwo nad nowym oddziałem powstańczym objął były carski major Walery Remiszewski. Oddział „Dzieci warszawy” miał uwolnić Jarosława Dąbrowskiego przebywającego w więzieniu w Cytadeli Warszawskiej od sierpnia 1862 roku. Dąbrowski, zwany Łokietkiem, przewidywał, że w czasie zbliżającej się prawosławnej Wielkanocy strażnicy Cytadeli będą zajęci ucztą świąteczną i wzmożonym piciem alkoholu. Na tę właśnie noc z 12 na 13 kwietnia 1863 roku zaplanowano wszczęcie buntu więźniów. Ponadto Dąbrowski domagał się dostarczenia mu rewolweru, a także zajęcia przez któryś z oddziałów powstańczych stanowiska między Bielanami a szosą Warszawa-Błonie-Sochaczew. Oddział taki w noc wielkanocną miał podejść jak najbliżej do Cytadeli. Komitet Centralny Narodowy miał zaakceptować plan Dąbrowskiego z wyjątkiem wysadzenia Cytadeli w powietrze, gdyż „uważano to naprzód za bardzo trudne do wykonania, a potem – zapalenie prochu mogłoby nie twierdzę, ale i znaczną część Warszawy zmienić w kupę gruzów”. Przez Zgliczyńską przesłano Łokietkowi wiadomość o zgodzie Komitetu, a także żądany rewolwer. 12 kwietnia, w Wielką Sobotę, wyznaczony do wykonania oddział „Dzieci Warszawy” dowodzony przez mjr Remiszewskiego zajął stanowisko bojowe w lasach babickich.

Tymczasem, okazało się, że ogromna większość współwięźniów Dąbrowskiego w Cytadeli „stanowczo odmówiła udziału w tak szalonym i niebezpiecznym przedsięwzięciu”.

W tej sytuacji , 13 stycznia 1863 roku mjr Remiszewski otrzymał rozkaz wycofania swego oddziału w głąb puszczy.
Tegoż samego dnia, czyli w pierwszy dzień świąt wielkanocnych, komendant Pułku Wołyńskiego gwardii rosyjskiej generał Krudener otrzymał rozkaz, aby „nie tracąc czasu, wyruszył na czele dwóch kompanii tego pułku do wsi Opaleń i przejrzał las babicki, gdzie według otrzymanych wiadomości zebrała się znaczna banda powstańców”.
Oddział rosyjski Krudenera wymaszerował z Warszawy o godzinie 2.30 po północy. W jego skład wchodziły 2 kompanie pułku wołyńskiego gwardii, a także szwadron huzarów pułku grodzieńskiego gwardii. Stanowiło to w sumie ponad 500 ludzi. Kazimierz Hugo Bader, powołując się na Ługanina, uważa, że „cyfra 500 ludzi jest za mała”. Większość polskich opracowań podaje, że oddział Krudenera liczył co najmniej 1000 żołnierzy. Duże zdenerwowanie w oddziale rosyjskim wzbudziły ognie pojawiające się na horyzoncie od strony warszawy. Dowództwo oddziału rosyjskiego uznało, że w ten sposób porozumiewali się ze sobą powstańcy, ostrzegając się o grożącym niebezpieczeństwie. Później okazało się, że owe ognie na niebie powstał „w bujnej wyobraźni oficerów rosyjskich”, zaś pojawiające się ognienia niebie były po prostu błyskawicami pierwszej wiosennej burzy w okolicach Warszawy.

Oddział powstańczy Remiszewskiego liczył od 250-300 ludzi. Składał się głownie z młodych rzemieślników warszawskich, a także studentów i uczniów szkół warszawskich. Nie brakowało w oddziale chłopców z puszczańskich wsi, a nawet z dalszych okolic, z Sannik z ziemi gostynińskiej.

Powstańcy Remiszewskiego byli zbyt „surowo” wyposażeni. Uzbrojenie ich składało się, z kilkudziesięciu dubeltówek, sztucerów, a także kilkuset kos przekutych na sztorc. W niedzielę wielkanocną początkowo powstańcy zatrzymywali się we dworze w Truskawiu, gdzie zjedzono śniadanie. W tym samym czasie do Truskawia przybył parobek dziedzica Lipkowa Prota Paschalisa-Jakubowicza, powiadamiając Remiszewskiego o zbliżaniu się wojska carskiego. Sytuacja oddziały była bardzo poważna, gdyż dowódca Walery Remiszewski poważnie chorował – cierpiał w tym czasie na silny ból głowy.

Oddział zatrzymał się pod Budą Zaborowską „w pozycji dość obronnej – jak pisze Hugo Bader – tworząc szereg piaszczystych wzgórz z nagłymi spadkami, porosłych gęstymi krzakami i otoczonych bagniskami”. Dowództwo rosyjskie również zachowywało duża ostrożność, obawiając się spotkania z silnym oddziałem powstańczym. Krudener – był nawet gotów odstąpić od poszukiwań powstańców. Rotmistrz Iwanow z oddziału huzarów przekazał Krudenerowi wiadomość, że w Truskawiu znaleziono ślady pobytu powstańców. Również woźnica spotkany przez kozaków zeznał „pod batem”, że w lesie zaborowskim rozłożyli się powstańcy. Krudener rozkazał oddziałowi jazdy odszukać powstańców. Otoczono okoliczne lasy. O godzinie 13 dnia 14 kwietnia 1863 roku , w drugi dzień świąt wielkanocnych nastąpił atak Rosjan. Wywiązała się bitwa, w czasie której młodzi, niewyszkoleni powstańcy nie stawiali większego oporu.

Jako pierwszy, jak pisze Hugo Badera, miał dopaść Remiszewskiego dowódca huzarów Kurzakow. Wywiązała się strzelanina. W jej wyniku Kurzakow został zmuszony do odwrotu, ponosząc duże straty w ludziach, a także w koniach. Poproszony o wsparcie gen. Krudener, wysłał do pomocy huzarom oddział piechoty. W tej sytuacji mjr Remiszewski zarządził odwrót powstańców. Jak pisze Jasienica: „Remiszewski jakoś zmusił się do roboty. Sformował ludzi w czworobok, w pierwszych szeregach ustawił strzelców, za nimi kosynierów i porządnie, bez paniki zaczął się cofać. W wysokopiennym, już nie podszytym lesie znowu zaatakowała go kawaleria. Huzarzy z furią próbowali rozrąbać czworoboki. Ale zasłaniali je tylko odstrzałami własnej piechoty. Młody, pierwszy raz walczący żołnierz powstańczy nie uląkł się koni, lanc ani szabel i nie dał rozerwać szyku”.

Po stronie rosyjskiej szczególnie aktywne na polu bitwy były dwie kompanie Pułku Wołyńskiego. To one pierwsze zaatakowały bagnetami powstańców. Bój trwał pół godziny. Jak pisze Jasienica: „w czasie walki nikt się nie poddawał, nie prosił o zmiłowanie. Powstańcy ani siebie, ani też wroga nie oszczędzili”.

Prawie wszystkie opracowania dotyczące bitwy pod Zaborowem Leśnym zgodnie przyznają, że jedna z pierwszych ofiar bitwy był Walery Remiszewski, dowódca polskiego oddziału. Nie ma natomiast zgodności co do okoliczność śmierci. Istnieją przynajmniej trzy wersje. Pierwsza mówi, że w początkach natarcia Rosjan został Remiszewski silnie pchnięty bagnetem. Siła uderzenia miała być tak duża, że przebiła Remiszewskiemu złoty zegarek. Z kolei „Dziennik Poznański” w relacji z bitwy pod Zaborowem sugeruje, że Remiszewski, nie widząc możliwości ocalenia swego życia, wystrzałem z rewolweru odebrał sobie życie. Wreszcie trzecia wersja, chyba najbardziej zbliżona do prawdy, podaje, że Remiszewski siedząc na pieńku został zaatakowany przez korneta huzarii Romera. Obaj mieli strzelać jednocześnie, zabijając się nawzajem. Źródła rosyjskie podają inną okoliczność śmierci Romera: „jeden z powstańców leżąc pod drzewem przypuścił go do siebie i strzelił z pistoletu. Kula trafiła w brzuch i Romer zmarł pół godziny potem”.

Legenda głosi, że zegarek Remiszewskiego został podarowany kapitanowi Procenko przez jego podwładnych kompanii strzelców. W kilka dni po bitwie zaborowskiej Procenko miał udać się z rekrutami do Petersburga, gdzie miał być przyjęty przez cara Aleksandra II. Car nie tylko miał się go wypytywać o szczegóły wali pod Buda Zaborowską, ale też zażyczył sobie obejrzeć zegarek Remiszewskiego.

Pomimo, że bitwa trwała zaledwie pół godziny, to jednak poczyniła wielkie straty w oddziale powstańczym. Obok Walerego Remiszewskiego na pobojowisku pozostało 72 poległych powstańców. Jak pisze Zieliński: „Spomiędzy tych 72 tylko 30 poległo, a inni byli ranni, lecz gdy w kilka godzin po ustaniu wszelkich strzałów, nadesłano 8 furmanek dla zabrania rannych i dania im pomocy i gdy te furmanki z rannymi już odjeżdżać miały, wówczas kozactwo, które dla obdarcia poległych przybyło, włościan furmanów pałaszami i batami, rannych z wozów wyrzuciło, naprzód ich obdarto a potem wymordowano, w nieludzki sposób pastwiąc się nad nieszczęśliwymi. Każde z tych ciał, zarówno w boju poległych, jak później zamordowanych, miało po kilkanaście ran od wszelkiej broni. Jedna z furmanek z 9 rannymi ocalała. Konie od furmanek kozactwo jako łup zabrało.

Również Rosjanie w bitwie zaborowskiej ponieśli znaczne straty. Stracili 3 oficerów, w tym korneta Romera oraz około 50 zabitych i rannych. Jeszcze tego samego dnia Krudener z wielką pompą wracał do Warszawy, świętując zwycięstwo nad polskim oddziałem. Kawalerzyści rosyjskiego  oddziału „pozatykali na lance dwubarwne proporczyki i czerwone krakuski powstańców”.

Jak podaje wiele źródeł historycznych, wielki płacz towarzyszył Rosjanom na trasie ich „triumfalnego” przejazdu Alejami Jerozolimskimi do Krakowskiego Przedmieścia. Szczególne wzruszenie zebranych warszawiaków wzbudził widok wziętych do niewoli młodych powstańców w pokrwawionych kurtkach powstańczych.

Na miejscu bitwy zebrano ciała zabitych i pomordowanych, a następnie wrzucono do wykopanych dołów. Groby zrównano z ziemią. Pobojowisko miały odszukać warszawskie kobiety. Jak podaje Marian Kann w „Wiernej Puszczy”: „Podarły w pasma swoje żałobne welony i – jak mówi tradycja puszczańska – czarnymi szarfami oplotły całą wydmę”. Potem ktoś postawił krzyż nad mogiłą powstańczą, a na nim zaznaczono siedemdziesiąt dwa sęki na pamiątkę liczby zabitych w lesie zaborowskim. Wieść gminna niosła, że w grobie pochowano też młodą i piękną kobietę, która przebrana za mężczyznę bohatersko się biła o wolność Ojczyzny”.

Historycy nie są zgodni co do liczby poległych pod Budą Zaborowską. Niektórzy podają liczbę 200 poległych. Prof. Stefan Kieniewicz, wybitny badacz powstania, ocenia liczbę poległych na 150 powstańców. Zieliński podaje liczbę 72 pomordowanych na polu walki.

Hugo Bader pisze, że „Wieść o tej rzezi krwawej, o tych stosach ciał, nieludzko pomordowanych, obdartych do naga i tak rzuconych na pobojowisku, wywarła przygnębiające wrażenie w Warszawie. Wszak wszyscy ci młodzieńcy w upartej walce ciałami swymi za Ojczyznę, pozostawili w stolicy polskiej kogoś z krewnych, swe matki, żony lub kochanki, które jękiem stłumionym zapełniły nieomal wszystkie domy. Zwycięzca, przytem powracając nazajutrz do Warszawy, wchodził do niej w trumfie, z muzyką i śpiewami jakoby na urągowisko powszechnej boleści”.

Wkrótce po bitwie zaborowskiej w Warszawie powszechnie szeptano, że do klęski Remiszewskiego przyczyniła się zdrada. Jak pisze prof. Kieniewicz, wskazywano nawet na głównych winowajców z Rządu Narodowego, a mianowicie na Gillera i Ruprechta.

Skutki Powstania. Czy miało sens?

Tuż przed Powstaniem miały miejsce zjawiska integrujące społeczeństwo polskie – manifestacje i msze. W jednym szeregu szli duchowni katoliccy, rabini i pastorzy protestanccy. Na manifestacje przybywali chłopi, nawet z odległych wsi. Przedstawiciele tych wszystkich grup społecznych brali udział w Powstaniu i ginęli – za wolną Polskę!

Skutkiem Powstania było uwłaszczenie chłopów.

Pamięć ofiar była czynnikiem integrującym i zagrzewającym do dalszej walki, aż do momentu uzyskania niepodległości w 1918 r. Pamięć trwa do dziś! Łączy nas, powoduje, że jesteśmy razem.

Oni zamknęli oczy, abyśmy my przez 150 lat mieli je szeroko otwarte.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.