Światowa lewica jak Palikot, czyli nasikaj na grób zmarłego. "Coraz częściej światowe lewactwo odsłania swoją prawdziwą twarz"

fot. PAP / EPA
fot. PAP / EPA

Jeśli zdawało nam się, że przemysł pogardy jest zjawiskiem wyindywidualizowanym dla Polski, szczególnie po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego – dziś musi być w błędzie. Śmierć byłej premier Wielkiej Brytanii – Margaret Thatcher – wprawiła globalną lewicę w zbiorową ekstazę prymitywnej radości. Prawdziwa twarz odsłoniona.

„Nasikaj na grób Thatcher”, „Wiedźma zdechła”, „Rest in pieces! (spoczywaj w kawałkach)”, „Zdechła stara wiedźma Thatcher – poniżej linki do imprez – świętujcie z nami!”, „Czy to na pewno prawda? A może wróci jako zombie?”…

To tylko skromna garść wielu, naprawdę wielu setek, tysięcy komentarzy, które pojawiły się pod informacjami na temat śmierci byłej premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. I proszę uwierzyć – wybrałem naprawdę te najbardziej nadające się do zacytowania.

Oczywiście – można zbyć takie wypowiedzi, jako internetową kloakę garstki wariatów. Co jednak się dzieje, kiedy na stronie internetowej gromadzącej lewicową sztukę (także kilku polskich artystów) pojawia się link do gry w sikanie na grób (!) byłej premier?

Coraz częściej światowe lewactwo odsłania swoją prawdziwą twarz. Celowo stosuję tu zwrot „lewactwo”, a nie „lewica”. Lewica bowiem to forma światopoglądowa – można mieć lewicowe poglądy gospodarcze i społeczne, szczerze bronić ich i angażować się w ich realizację. Wiem, że teraz obrażą się na mnie niektórzy czytelnicy, ale powtórzę to – istnienie lewicy w debacie publicznej to sól demokracji. Jedna odróżnić należy lewicę od wspomnianego „lewactwa”, a więc ludzi bardzo często odnoszących się wręcz ze wzgardą wobec prawdziwych lewicowców, zasłaniając lewicową frazeologią zwykłą nienawiść i pogardę wobec… hmm – no właśnie trudno dokładnie wręcz powiedzieć wobec czego.

Rację mają ci, którzy uznają lewactwo za siłę wielkiej dekonstrukcji. To profesor Bogusław Wolniewicz wskazuje na fakt, iż lewactwo jest siłą mającą zdekonstruować, zniszczyć fundamenty naszej kultury, w tym tej demokratycznej, stosując cenzurę prewencyjną i dyskurs wykluczenia. Bardzo często zresztą reprezentantami tej formacji pseudointelektualnej są ludzie na tzw. wysokim poziomie – profesorowie, ludzie kultury. Jednak przychodzą takie chwile, gdy spod maski kultury i ogłady wysuwa się zwyczajnie, że przywołam przykład z Polski – świński ryj. Tak było z panią Wójciak i nazwaniem ojca świętego obelżywym słowem. Tak jest teraz ze śmiercią premier Thatcher – kobiety, której i my – Polacy – wiele zawdzięczamy. Zaznaczam też, iż nie jestem i nie byłem wielkim fanem pani Thatcher, ale doceniam owoce jej polityki i uważam ją za jedną z najważniejszych postaci świata polityki wieku XX-go, choć wiele decyzji uważam za co najmniej kontrowersyjne.

A co już najbardziej mnie uderza to fakt, iż gdy jakiś czas temu umarł guru światowego lewactwa – Hugo Chavez – żaden konserwatywny portal (o indywiduach nie wspominam) nie linkował gier w sikanie na grób prezydenta Wenezueli, nie wyzywał go obelżywie, nie drwił z cierpienia jego bliskich. Ta różnica, powiedzmy to wprost, kultury jest bardzo, jaskrawo wręcz widoczna.

Czy mówię, że ich zachowanie pozwala nam na podobne ekscesy? Absolutnie nie. Jednak należy zdjąć ten dziwny tłumik, który każe nam traktować największego, najbardziej prymitywnego lewaka jako godnego nas dyskutanta, w rozmowie z którym musimy ważyć jego racje niemal jak swoje, dzielić włos na czworo i zachowywać się, jakby twierdzenie, iż księżyc jest zrobiony z sera, było istotnym argumentem i wkładem w debatę publiczną. Dziś, po raz kolejny, lewactwo odsłania swoją prawdziwą twarz. I całe szczęście, że to robi. Nic tak nie gubi jak nadmierna pycha i pewność.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.