Dlaczego? Bo przeczytałem podpisy pod „Listem otwartym” potępiającym wybitnego i zasłużonego dla Polski naukowca. Na pierwszych miejscach jest Zarząd Stowarzyszenia przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii "Otwarta Rzeczypospolita" oraz prof. dr hab. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego im. E. Ringelbluma.
Ci ludzie nie mają moralnego prawa do wypowiadania się na temat stosunków polsko-żydowskich, ponieważ wielokrotnie wykazali w tej sprawie swoje pełne zacietrzewienia wrogie Polakom stanowisko.
Należałem do założycieli tego Stowarzyszenia, ale bardzo prędko okazało się, że jest to tak bardzo agresywna antypolska maszynka propagandowa, że oficjalne organizacje żydowskie wyglądają przy niej na aż tak życzliwe polskości, że mogą obawiać się oskarżenia o – horrible dictu - antysemityzm.
Z Pawłem Śpiewakiem miałem wrażenie bycia w przyjaźni, jednak po latach obnoszenia się przez niego z interesownym oportunizmem, a szczególnie po zniesławiającej polskość książce „Żydokomuna”, uważam go za inteligentnego oszusta z godną potępienia bezczelnością sprzeniewierzającego się w swej pracy interesom pracodawcy, od którego bierze sutą wypłatę. Śpiewak widzi i wytyka najmniejszą (czasem nawet tylko wymyśloną) słomkę w polskim oku, a odwraca się tyłem do potężnej belki zasłaniającej oczy tejże żydokomunie i jej piewcom. To kłamstwo jest szczególnie obrzydliwe u człowieka, który zna szczegóły stosunków polsko-żydowskich z osobistego, nawet rodzinnego, doświadczenia. Obrzydliwe, bo trzeba się naprawdę zaprzedać, żeby nie pamiętać np. takiej wypowiedzi Stefana Staszewskiego do mnie w 1980 r. (Śpiewak był jej świadkiem) – Proszę mi pomóc (w możliwości udzielenia wsparcia na rzecz „Solidarności” – K.W.), bo chciałbym wreszcie coś dobrego dla Polski zrobić. To „wreszcie” może przemówi kiedyś i do sumienia Śpiewaka.
Widząc atak takich ludzi jak Stowarzyszenie i jak Śpiewak na prof. Krzysztofa Jasiewicza, człowieka o nieposzlakowanej opinii polskiego patrioty, w ciemno – powtarzam – w ciemno należy stanąć po stronie Jasiewicza.
Zabieram głos w obronie profesora Krzysztofa Jasiewicza zgodnie z zasadą, że lepiej jest z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć. Domagam się rozsądku i bezstronności zanim zaczną do niego strzelać cyngle z GW z jednej strony, a z drugiej bronić go żydożercy. Jasiewicz jest zbyt cenną postacią wśród polskich historyków i w ogóle w polskim życiu publicznym, żeby pozwolić na wtrącenie go w otchłań obu form nienawiści – antypolonizmu i antysemityzmu.
Już na pierwszy rzut oka na nazwiska ludzi, których GW przedstawia z iście stalinowskim tytułem „Trzeba potępić antysemickie wywody prof. Jasiewicza - apelują naukowcy, dziennikarze, działacze społeczni”, widać, że nie są to ci, którzy mogliby obruszyć się na opinię, że „polskość to nienormalność”. Ani ci, którzy uznaliby za konieczne zaprotestowanie, gdy były t.w. „Bolek” mówi „dowcipnie”, że nie będzie liczył ilu Żydów jest w rządzie, ale sam nie jest Żydem, co „może pokazać”. Ani ci, którzy w trakcie kolejnych antypolskich kampanii nienawiści firmowanych przez GW i Jana Tomasza Grossa uznaliby za swój obowiązek ruszyć palcem w bucie w obronie poniżanej polskości.
Nie chcę jednak ze swojej strony „potępiać” tak ogólnie, jak oni potępiają. Są wśród nich i tacy, którzy szczerze uznali, że sprawa dialogu polsko-żydowskiego jest dobrem tak wielkim, że nie należy jej narażać żadną, choćby nawet uzasadnioną, ale krytyczną, wypowiedzią. Zwracam im jednak uwagę, że właśnie Jasiewicz ma na tym polu doświadczenia i bezpośrednie i długotrwałe i tak jednoznaczne, że mógłby być w tej sprawie dobrym sędzią.
Zdanie, którego propagandyści i posłuszni im oportuniści używają jako kamienia obrazy -
"Na Holokaust pracowały przez wieki całe pokolenia Żydów, a nie Kościół katolicki" -
nie jest twierdzeniem, że Żydzi są winni Holokaustu, a tylko to, że oskarżanie Kościoła (i tak samo Polaków) o sprawstwo lub współsprawstwo Zagłady ma mniej wspólnego z rzeczywistością niż wytworzona przez wieki przez samych Żydów opinia nie liczenia się z interesem narodu-gospodarza.
Jeżeli naukowcy podpisują się pod protestem, w którym potępia się opinie bez analizy ich wartości poznawczej, to bliżej im do organizatorów „potępień” po Czerwcu`76, niż Jasiewiczowi do Marca`68. Nikt nie jest w stanie wskazać, jakiej to władzy Jasiewicz miałby schlebiać, ani na jakie profity miałby liczyć. Przeciwnie, to po stronie jego oponentów widzimy i takich, którzy służyli władzy i w 68 i w 76. Jasiewicz całą swą długoletnią pracą udowodnił bycie rzetelnym i obiektywnym naukowcem, a jeżeli raz udzielił ostrej wypowiedzi, to wystarczy ją zestawić z jego innymi, napisanymi własną ręką opiniami o stosunkach polsko-żydowskich i ich powikłaniach.
Można Jasiewiczowi zarzucić brak doświadczenia medialnego, który spowodował istnienie – jak się zdaje - pewnej różnicy pomiędzy tym, co mówi się w ferworze rozmowy, a co samemu by się napisało w przemyślanej wypowiedzi. Można spierać się z niektórymi zapewne nazbyt uogólniającymi ocenami. Można zarzucać mu pokrewieństwo (przynajmniej tak można wnosić z brzmienia nazwisk) z Kaczyńskimi z jednej strony i Jaruzelskimi z drugiej. Ale nie można mu zarzucać antysemityzmu!
Dlaczego Jasiewicz nie broni się sam? To pytanie naganiaczy, którzy wiedzą, że głos rozsądku i obiektywizmu nie przebije się w zgiełku rozpętanej przez nich nagonki.
A tym, którzy patrzą na całą awanturę i nie rozumieją, o co w niej chodzi – odpowiadam: Jak nie wiadomo, o co chodzi - chodzi o polskość. Konkretnie o to – czyja jest Polska?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/154726-bronie-prof-krzysztofa-jasiewicza-to-czlowiek-o-nieposzlakowanej-opinii-polskiego-patrioty