Aleksander Ścios w „Gazecie Polskiej” (nr 12) zauważa bardzo interesującą akcję rosyjską: tworzenie fałszywego obrazu Rosji, jej możliwości i polityki. W akcji tej biorą udział zapewne agenci wpływu, ale też pożyteczni idioci:
Jeśli dzisiejsza Rosja – konkluduje Ścios – musi imitować mocarstwo i straszyć nas twardą retoryką, oznacza to tylko tyle, że państwo Putina staje się coraz słabsze i jest zmuszone sięgać do arsenału środków komunistycznych. Nic też nie wskazuje, by państwo to było w stanie sprostać globalnemu konfliktowi i miało dążyć do jego sprowokowania. Taka konfrontacja przyniosłaby militarną klęskę Rosji i spowodowała utratę jej najważniejszej broni – ekspansywnej sieci intryg i dezinformacji oplatających współczesny świat. Głosy publicystów i polityków straszących nas wojną z Rosją lub roztaczających wizję rosnącej potęgi państwa Putina są dziś ważnym wkładem w rosyjską strategię podstępu i dezinformacji i – choćby nieświadomie – wpisują się w plany Kremla.
Jeśli Rosja słabnie coraz bardziej, to wyłania się szansa dla Polski. Sprawdzianem, czy Rosja słabnie w Europie będzie rezultat rozgrywki o Cypr między Berlinem a Moskwą. To w ogóle – Cypr – bardzo interesujący papierek lakmusowy, m.in. dla przyszłości UE i strefy euro.
Ale w naszych mediach mejnstrimowych (spolszczenie zaczerpnąłem od p. Mirosława Usidusa, blog na wirtualnemedia.pl, dziękuję) ze świecą szukać tematów istotnych, choć czas taki jest właśnie. Dominuje poziom szczawiu i posła Niesiołowskiego. Na przykład w „Polityce” (nr 12) rysunek komentujący nadciągający kryzys. Siedzi dwóch facetów (bezrobotnych?) i jeden mówi do drugiego: „mają walczyć z bezrobociem”, a drugi odpowiada: „będziemy się bronić”. Bardzo śmieszne, bo jak wiadomo ludzie nie mają pracy, gdyż nie chcą pracować. Ale taki to poziom rozważań mejnstrimu o polskich problemach.
Niewykluczone, że ten poziom to pochodna tego, iż – jak pisze Szewach Weiss w „Tygodniku Lisickiego. Do rzeczy” (nr 8):
Gdy bogacze zabierają się do wydawania gazet, by za ich pomocą mieć wpływ na politykę, demokracja staje pod znakiem zapytania.
Weiss pisze o Izraelu, rzecz jasna. Ale Andrzej Urbański trafnie dodaje – już niewątpliwie o Polsce - w „Uważam Rze” (nr 11):
Wielkie media stale balansują w trójkącie bermudzkim wraz z politykami i wielkim biznesem. Są częścią systemu, który bez ich aktywnego i gorącego zaangażowania nie utrzymałby się ani godziny.
Jakby na zamówienie i dla ilustracji słów Urbańskiego, dwa duże artykuły wybielające Mirosława Drzewieckiego, byłego skarbnika PO i ministra sportu. W „Newsweeku” (nr 12) i we „Wprost” (nr 12). A może nawet nie jakby na zamówienie, tylko po prostu na zamówienie? Brakuje Drzewieckiego w polskim życiu publicznym, diagnozują te dwa tygodniki mejnstrimu, więc proponują one kroki zaradcze: przywrócić Drzewieckiego. Proste, jasne, logiczne.
Jeśli tak, to byłoby to paradoksalne – i jednak, myślę, nie takie jak oczekiwane przez autora – wypełnienie postulatu prof. Andrzeja Zybertowicza zgłoszonego w tygodniku „Sieci” (nr11):
W III RP – pisze profesor – diagnozowanie, zazwyczaj tyleż krytyczne, co jałowe, stało się rytuałem. Dlatego (…) wysunąłem postulat: za każdym razem, gdy diagnozujemy jakąś bolączkę, czujmy się zobowiązani do zaproponowania jakichś, choćby roboczych, kroków zaradczych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/153617-w-sieci-czabana-media-na-uslugach-taki-to-poziom-rozwazan-mejnstrimu-o-polskich-problemach