Szczerski do Sikorskiego: "Jest pan kosmitą pechowym. Nie jest dobrze, gdy kraj ma pechowego ministra spraw zagranicznych, a pan ma ogromnego pecha"

fot. PAP/Tomasz Gzell
fot. PAP/Tomasz Gzell

Poniżej zamieszczamy tekst wystąpienia posła Krzysztofa Szczerskiego z Prawa i Sprawiedliwości w debacie na temat polskiej polityki zagranicznej i expose wygłoszonym przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.


Pani Marszałek ! Wysoka Izbo!

Panie Ministrze, im dłużej pana słucham, tym bardziej dochodzę do przekonania, że jest pan pierwszym w historii kosmitą, który jest tak podobny do człowieka, że wielu ludzi z pewnością daje się nabrać. Ale jestem też coraz bardziej pewny, że jakby pana mocniej uderzyć w plecy, to rozległby się głuchy metaliczny dźwięk.

Uważam tak dlatego, że trzeba być postacią nie z tej Ziemi, żeby mówić takie rzeczy jak pan dzisiaj. Rzeczy tak oderwane od rzeczywistości. Wychodzi z tych pana wykresów, że od 1000 lat przylatuje pan na Ziemię raz na 200 lat, jak kometa i dziś przedstawił nam pan notatki z tych wizyt.

Na dodatek jest pan kosmitą pechowym. Nie jest dobrze, gdy kraj ma pechowego ministra spraw zagranicznych, A pan ma ogromnego pecha.

Jeszcze tydzień temu pana wystąpienie brzmiałoby wiarygodnie i optymistycznie:
- z USA mamy strategiczny sojusz obronny,
- Polacy na Litwie mają się coraz lepiej,
- Unia sie integruje a strefa euro ponownie jest stabilna,
- a my mamy gwarancję dużych środków z unijnego budżetu na następne lata.

Tyle tylko, że głosi pan swoje expose dzisiaj. A ledwie ostatni tydzień wszystkie te pana tezy obrócił w proch:
- USA podjęły decyzję o praktycznej rezygnacji z instalacji antyrakietowych w naszej części Europy,
- nowy już premier Litwy powtórzył, iż nie istnieje problem pisowni polskich nazwisk,
- sytuacja na Cyprze jest tak nieprzewidywalna, że drży w posadach cała strefa euro,
- a większość pana własnej partii europejskiej – EPP – głosowała w PE przeciw kompromisowi budżetowemu!

Jaka jest pańska odpowiedź na taki bieg wypadków?

Otóż to pańska odpowiedź jest tym, co mnie niepokoi dużo bardziej niż fakt, że jest pan pechowym kosmitą.

Pańska odpowiedź sformułowana dzisiaj brzmi: sprawy się toczą, my nie mamy na nie wpływu, możemy jedynie jakoś się do nich dostosowywać. Jak jest dobrze to pan się podpisuje pod sukcesami Polaków, tyle że pan sam ich nie tworzy.

Pierwszym i zasadniczym punktem, który dzieli naszą wizję polityki zagranicznej od pańskiej to to, że my zakładamy, iż nie możemy się po prostu poddawać biegowi wypadków.

Polska musi i może stwarzać fakty w polityce międzynarodowej. Musimy i możemy być aktorem międzynarodowej polityki a nie jej statystą, który tylko halabardę nosi.

Pańską politykę cechuje swoisty „realizm rezygnacyjny”. Pan po wielokroć dochodzi w swych analizach do wniosku, że Polska niewiele może, bo rzeczy dzieją się czy tego chcemy, czy nie. (Smoleńsk)

I wyciąga pan z tego wniosek, że skoro tak jest to trzeba się poddać biegowi tych rzeczy i jakoś się w tym głównym nurcie usadzić.

Najlepiej widać to po polityce europejskiej, na której chcę się skupić.

Pan co prawda w ogóle jest z niej wyłączony, nie był pan nawet na posiedzeniu Rady Europejskiej, gdy zatwierdzano budżet. A pańscy wiceministrowie, ci spoza UKIE na posiedzeniach komisji spraw zagr. w większości przypadków nie potrafili odpowiedzieć na podstawowe pytania dotyczące UE. Połączenie MSZ z UKIE to fikcja i wszyscy o tym w Polsce wiedzą.

Ale nic to. Porozmawiajmy o Europie.

Dwa fakty dobrze ilustrują różnice w polityce europejskiej między pana rządem a Prawem i Sprawiedliwością

Pierwszy to plan rządu włączenia Polski do rdzenia europejskiego poprzez pakt fiskalny i członkostwo w strefie euro wraz ze zgodą, by ten rdzeń był zarządzany odgórnie, przez najsilniejsze państwo. I by władza biurokratów europejskich była wyposażana w narzędzia nadzoru i kontroli wobec krajów słabszych.

I wy ten plan przeprowadzacie z żelazną konsekwencją, nawet wbrew polskiej konstytucji i bez dialogu ze społeczeństwem.

A my mówimy: nie !

Jutro w TK – co zapowiadam – znajdzie się nasza skarga o stwierdzenie niezgodności paktu fiskalnego i ustawy, która go ratyfikowała z polską konstytucją. Wniosek jest miażdżący, bo wykazuje kilkanaście naruszeń konstytucji w odniesieniu do prawie dwudziestu jej przepisów.

Prawo i Sprawiedliwość mówi Polakom jasno:
- Zabezpieczymy polskie państwo przed niekontrolowaną utratą suwerenności i kompetencji.
- Nie pozwolimy poddać nas dyktatowi i kontroli silniejszych.
- Nie będziemy niczyim klientem ani giermkiem przy czyimkolwiek przywództwie
- za naszych rządów Polacy bedą mogli bezpiecznie trzymać swe oszczędności w bankach, bo unijny politycy i biurokraci po nie nie sięgną.

Członkostwo w Unii musi służyć odbudowie polskiego potencjału gospodarczego, przemysłowego i podniesieniu poziomu życia w Polsce. Musi służyć naszemu podmiotowemu rozwojowi.

Zawsze i przede wszystkim: więcej Polski w Europie a nie więcej Europy ponad Polską.

Proponujemy Polakom stabilną i odpowiedzialną politykę europejską, która poszukuje dla naszego kraju sojuszników wśród tych krajów, które także widzą swą przyszłość nie w federacji rządzonej przez najsilniejszych, tylko we wspólnocie równych państw, swobodach wspólnego rynku i solidarności europejskiej.

Partnerów dla takiej polityki jest wystarczająco dużo i wśród państw strefy euro i poza nią. Nie wszyscy zgadzają się z pomysłami narzucanymi wszystkim przez dzisiejszych liderów polityki europejskiej, biurokratów i szefów instytucji finansowych. Jest z kim budować przeciwwagę dla zacieśniającego się rdzenia strefy euro, któremu grozi dziś implozja, czyli załamanie pod własnym ciężarem. Tak jak przegrzana gwiazda zapada się w czarną dziurę, tak strefa euro może odejść w otchłań. Tylko, żeby ta otchłań nie wciągnęła innych.

To poprzez tworzenie alternatywy dla egoizmu i partykularyzmu niektórych krajów rdzenia możemy zapewnić sobie warunki do samodzielnego i nieskrępowanego rozwoju i wyjść z peryferii.

Do strefy euro możemy wchodzić jedynie wówczas i jedynie pod takimi warunkami, że służyć to będzie naszemu interesowi gospodarczemu i społecznemu. I przy jednym założeniu, z którego nie możemy zrezygnować: decyzja o porzuceniu polskiego złotego musi być demokratyczną decyzją Polaków, wyrażoną w odrębnym referendum. Nic o Polakach bez zgody Polaków!

I drugi fakt: po spotkaniu przywódców Grupy Wyszehradzkiej z kanclerz Niemiec i prezydentem Francji, premier Tusk ogłosił: „Zgadzamy się, że dziś budowę jedności europejskiej należy prowadzić za pomocą trzech narzędzi – unii walutowej i gospodarczej, konkurencyjności gospodarek państw członkowskich oraz umacniania europejskich zdolności obronnych”.

To wypisz - wymaluj przepis na to jak rozbić wspólnotę w Europie. To właśnie są te trzy piły tarczowe, które tną Unię na kawałki, a które mają dziś w rękach przywódcy tandemu niemiecko-francuskiego. Po pierwsze bowiem unia walutowa i gospodarcza z góry wyklucza kraje, które nie mają waluty euro i nie mają obowiązku jej przyjmować (Wielka Brytania, Dania). Nie może więc być narzędziem jedności. Odwrotnie, ewolucja strefy euro, której symbolem jest pakt fiskalny, raczej zmierza do jej zamykania się w wewnętrznym egoizmie, poza prawem Unii jako całości i w nakładaniu coraz bardziej rygorystycznych kagańców na kraje euro. Co jest sprzeczne z duchem integracji europejskiej.

Po drugie, konkurencyjność gospodarek państw członkowskich, to hasło używane do tego, by ostatecznie porzucić politykę solidarności w Unii Europejskiej i zmienić zasadę pożytkowania pieniędzy z budżetu unijnego z pomocy najsłabszym (cel: spójność gospodarczo-społeczna) na wsparcie najsilniejszych (cel: konkurencyjność); zmiana ta widoczna jest także w świeżo wynegocjowanych perspektywach finansowych na lata 2014-2020.

Po trzecie, zdolności obronne Europy, to w gruncie rzeczy krok do unii politycznej, nie mogą one być narzędziem jedności jeśli nie zostaną rozstrzygnięte podstawowe kwestie: status państw neutralnych w Unii (Szwecja, Austria, w pewnym stopniu też Finlandia), relacje Unia-NATO, a przede wszystkim kwestia dysponowania siłami zbrojnymi, co jest suwerennym prawem państw; bez tego zdolności obronne pozostają akcją woluntarystyczną grup państw członkowskich i chyba nie o to chodzi, byśmy zawsze pomagali w post-kolonialnych interwencjach niektórych krajów poza obszarem Unii. Nasz przepis na wspólnotę w Europie jest odwrotnością tej strategii.

Zamiast mówić o unii walutowej powinniśmy mówić o wspólnym rynku opartym na czterech swobodach: przepływu osób, towarów, kapitału i usług.

Rynek sprzyja naszej ekspansji handlowej, natomiast zamykanie się strefy euro za murem partykularnych rozwiązań służących tylko jej, zaprzepaszcza tę szansę.

Zamiast konkurencyjności państw powinniśmy się domagać utrzymania zasady solidarności i spójności w Unii Europejskiej, jako zasad politycznych. Konkurencja wewnętrzna i tak istnieje. I nie ma powodu, by wspomagać ją dodatkową polityką, ona jest potrzebna do wyrównywania jakości życia w Unii.

Zamiast o zdolnościach obronnych powinniśmy mówić o wspólnym bezpieczeństwie, dla którego podstawą jest więź transatlantycka, a zagrożeniami są partykularne interesy poszczególnych państw stawiających własne cele ponad dobro Unii, jako całości np. w zakresie polityki energetycznej i przesyłu surowców.

Dwie są więc koncepcje tego, co powinno być celem polskiej polityki europejskiej. Wizja pana i rządu Donalda Tuska, to wąska federacja: kapsuła strefy euro z porzuceniem pozostających poza nią państw, postawienie na konkurencję wewnątrz tej strefy i budowę unii politycznej. To na trwale spycha nas na pozycje drugorzędną.

Wizja alternatywna, którą popieram, to szeroka wspólnota: wspólny rynek, solidarność i spójność oraz bezpieczeństwo transatlantyckie.

Nasza wizja wynika z ducha i litery europejskich traktatów więc nie musimy jej od nowa konstruować. Będziemy bronić traktatów i rządów prawa w Europie.

Wasza wizja to naginanie prawa europejskiego i dyktat woli najsilniejszych, jak w Grecji, Włoszech czy na Cyprze.

Dobrze zdać sobie sprawę z tych różnic.

Dobrą politykę europejską można prowadzić tylko z dobrymi i uporządkowanymi kadrami dyplomacji i z infrastrukturą, która ją wspomaga. Pan w minionym roku uruchomił „karuzelę z ambasadorami w Europie” – przerzucał pan ich z jednej stolicy do drugiej bez wyraźnego celu, a na dodatek zgodził się pan na największą hańbę dla polskiej dyplomacji, czyli uczynienie ambasadorem pana Arabskiego.

O wyborze właściwej zdecydują Polacy, o ile im na to pozwolicie, bo dziś w Europie coraz mniej jest demokracji a coraz więcej arogancji samozwańczych elit.

Ale i to uda nam się przewalczyć, gdy odsuniemy was w końcu od władzy.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.