Samozwańcza kanclerz Europy: Angela Merkel przyznała sobie prawo do sztorcowania Węgrów. Może weźmie się też za wybór papieża?

Kanclerz Niemiec z prezydentem Węgier. fot. PAP/EPA
Kanclerz Niemiec z prezydentem Węgier. fot. PAP/EPA

Mentorka Donalda Tuska, Angela Merkel, obsadziła się w roli Wielkiej Siostry unijnej wspólnoty. Tu zgani, tam pochwali, jednych pogłaszcze, innych szturchnie. I nikt już nawet nie pyta, kto dał jej do tego prawo.

 

CZYTAJ WIĘCEJ: Angela Merkel poucza Węgrów, co mogą mieć w konstytucji. Oczekuje „odpowiedzialnego stosowania” większości 2/3. A cóż kanclerz Niemiec do tego?

 

Fakt, iż kanclerz Niemiec - kraju z najmocniejszą gospodarką w Europie - pociąga za sznurki unijnej polityki, od dawna nie jest tajemnicą. Wszyscy zdążyli się do tego przyzwyczaić i przyjąć to za normę wspólnotowej dyplomacji. Jednak sposób w jaki Angela Merkel potraktowała suwerenne decyzje Węgrów zmusza do reakcji.

Prezydent Madziarów, Janos Ader, wybrał się z oficjalną wizytą do Berlina. Co usłyszał w stolicy Niemiec? Wykład o tym, co wypada, a czego nie wolno umieścić w konstytucji własnego państwa.

Merkel bezceremonialnie wyraziła zaniepokojenie poprawkami, które parlament w Budapeszcie wprowadził do ustawy zasadniczej Węgier. Cóż takiego uradzili Węgrzy, że aż kanclerz musi interweniować (ciekawe z jakiego mandatu)? Otóż obawy „postępowej” Europy budzi m.in. zapis definiujący małżeństwo wyłącznie jako związek kobiety i mężczyzny.  Dla lewicowych polityków, wiodących dziś prym na unijnych salonach, jest to pogląd wysoce kontrowersyjny i niepoprawny.

Unijna Wielka Siostra - za pośrednictwem prezydenta Adera - bez oporów wytknęła więc rządowi Viktora Orbana, by z należytą „odpowiedzialnością” korzystał z większości 2/3 głosów w parlamencie, dającej możliwość przeprowadzania gruntownych zmian w państwie.

Dziw, że z podobnym apelem kanclerz Niemiec nie zwróciła się do zgromadzonych na konklawe kardynałów. Oni też do wskazania nowego papieża potrzebują "odpowiedzialnej" większości 2/3 głosów.

Kto dał Merkel prawo do pouczania Węgrów? Czyżby demokratycznie zdobyta przewaga w parlamencie nie uprawniała posłów do podejmowania suwerennych decyzji?  A może obowiązuje jakiś tajny traktat, stanowiący, że wszystko, co stanowi się państwach w Unii, wymaga pieczęci Berlina?

Polecam te pytania Donaldowi Tuskowi. Do zadania na ucho kanclerz Angeli Merkel. Tak przy okazji.


CZYTAJ TEŻ: "Troski i miłości do Europy mi nie brakuje" - czyje to słowa? Wcale nie Donalda Tuska, a kanclerz Merkel

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.