Polska to dziś nie jest kraj dla normalnych ludzi – to kraj pełen absurdów. Polska – to już nie jest normalne demokratyczne państwo prawa

fot. PAP/Marcin Bielecki
fot. PAP/Marcin Bielecki

Wielu Polaków nie dziwi już nic, ani śmierć 2,5 letniej Dominiki, ani zepsute i opóźnione karetki, ani rozkwitająca cenzura i to przy użyciu „rozgrzanych” sędziów i wybiórczych prokuratorów, ani to, że Prokuratura Wojskowa twierdzi, że TNT to nie jest trotyl, ani bilbordy w całym kraju afiszujące i propagujące homoseksualizm. Nie dziwi już nawet poseł PO S. Niesiołowski, który w kwestii 800 tys. głodnych dzieci bredzi coś o jedzeniu szczawiu i opadłych śliwkach.

Gwałtownie wzbiera fala korupcji, o skali której ostrzega CBA w swym ostatnim raporcie, zwłaszcza na kolei, w informatyzacji w rozdzielaniu funduszy unijnych, w przetargach. Zagrożone są rozpoczęte już budowy dróg i autostrad, farmy wiatrowe oraz inwestycje infrastrukturalne. Blisko połowa diesla przypływa do Polski tankowcami nielegalnie. Nie jest wykluczone, że rząd rozważy wkrótce całkowite zawieszenie składek do OFE i połknięcie 270 mld zł naszych oszczędności.

KRRiT, kolejna państwowa instytucja ostrzega przed oszustami, którzy podszywają się pod Przewodniczącego J. Dworaka i chcą naciągnąć Polaków na opłatę audiowizualną, która nie istnieje. No cóż, wart pac pałaca, a pałac paca, kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie – panowie demokraci z ul. Sobieskiego.

Rzecznik Praw Obywatelskich właśnie skierował do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o zgromadzeniach jako naruszającą Konstytucję RP.

Specjalista od bankowości i finansów z PO poseł Sł. Neuman, dziś już „wybitny” specjalista od zdrowia – Vice minister - tuż po śmierci kilkorga dzieci, w tym 2,5 letniej Dominiki ogłasza, że „ratownictwo medyczne to jedna z lepiej działających służb” i dlatego właśnie specjaliści od publicznych zbiórek pieniędzy – ludzie ober-premiera J. Owsiaka będą teraz szkolić ratowników medycznych, często z 20–30 letnim stażem, a wszystko to pod jakże „czujnym okiem” Ministra Zdrowia B. Arłukowicza. I to pomimo, że jak podaje gazeta "Fakt", cytując lekarza z 33 letnim stażem, że cały system powiadamiania ratunkowego to klapa i krok w tył i że tak naprawdę chodziło o wyciągnięcie pieniędzy od szpitali – gigantycznie zadłużonych na ok. 11 mld zł. W związku z tym trwają intensywne prace nad tym, by Bank Światowy i rządowy BGK mogły jeszcze więcej pieniędzy pożyczyć totalnie już zadłużonym polskim szpitalom, by te w ten nowatorski sposób zmniejszyły swe długi. Chodzi ponoć o to, by „podleczyć” ich finanse, wstrzykując im nowego śmiercionośnego wirusa.

Prawa ekonomii i zdrowego rozsądku są w Polsce jak widać całkowicie lekceważone. Nie wzbudza przerażenia, ani wściekłości obywateli kraju nad Wisłą to, że władza przy pomocy sądów, prokuratury i policji siłą i postępem odbiera 13-letnie dzieci biednym, bezrobotnym rodzicom – państwu Bajkowskim z Krakowa. W ten sposób zabrano już z polskich biednych rodzin 500 dzieci i tu pieniędzy na bilbordy brakuje, by alarmować i protestować. Takie praktyki stosowano za Hitlera i Stalina oraz w stanie wojennym. Jakby tego było mało Minister Edukacji pani Szumilas właśnie postanowiła wysyłać 2-latki do przedszkoli, których oczywiście brakuje, a nauczyciele mają mieć swoje dzienniczki, w których wpisywać będą ile czasu pracują.

Ministerstwo Sprawiedliwości jest oczywiście zaskoczone decyzją sądu w sprawie tygodnika „wSieci”.

MF zabrakło w 2012 r. tylko z VAT aż 21 mld zł, w tym może zabraknąć nawet 40 mld zł wpływów z podatków. W ramach więc ulżenia polskim przedsiębiorcom, MF wprowadziło od 1 stycznia w systemie rozliczania VAT, tzw. ulgę na złe długi. Tyle, że fiskus, urzędy skarbowe właśnie zaczynają żądać zapłaty VAT od faktur – pro forma jak za zwykłe faktury. Przedsiębiorcy są zdezorientowani jak stosować tą ulgę na złe długi.

Oby nie musieli w nagrodę płacić VAT-u dwa razy. A ponieważ Polacy mają już ok. 40 mld zł złych kredytów, zagrożonych pożyczek, więc władza przywróciła kredyty na dowód osobisty, mimo że co 6-ty kredyt konsumpcyjny jest dziś zagrożony. Minister, to już nie brzmi dumnie, w Polsce może być nim kompletny ignorant i błazen, nie musi on mieć żadnego pojęcia o resorcie, którym kieruje. Rząd i koalicja przystępują do nowego zamachu na nasze portfele w ramach zmian w Kodeksie Pracy. Za pracę w święta, niedziele i  godziny nadliczbowe obetną nam wynagrodzenia o kilkadziesiąt procent, a ponieważ ma być elastyczny czas pracy, będziemy tyrać po 10-12 godzin. Można by, więc przywołać słowa protoplasty, teatru absurdu A. Jarry „rzecz dzieje się w Polsce czyli nigdzie”.  Kraj absurdów nad Wisłą rozkwita, króluje amatorszczyzna, szkodnictwo i ogłupianie polskiego społeczeństwa.

Co więc trzeba robić, by to zmienić? Jak wskazał Premier Węgier goszczący w Warszawie V. Orban – trzeba tworzyć własne media i trzeba znaleźć biznesmenów z tradycjami i oprzeć się o ludzi, którym Polacy zaufają.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych