Sąd nie zawahał się podjąć decyzji potencjalnie likwidującej spore przedsięwzięcie na podstawie widzimisię, w interesie władzy

CZYTAJ TAKŻE: Hajdarowicz atakuje, jednak redakcja nie kapituluje. Wasz ulubiony tygodnik już w poniedziałek w kioskach

W jednym z panem Hajdarowiczem wypada się zgodzić (jak czytamy jego tok rozumowania): tygodnik " Sieci" (dawniej i wkrótce "wSieci") rzeczywiście zagraża medialnemu monopolowi władzy. Przede wszystkim dlatego, że nie da się nad nim przejąć kontroli ani na poziomie kapitałowym, właścicielskim (polski, niepostkomunistyczny kapitał), ani na poziomie redakcyjnym. Próba zniszczenia tego właśnie pisma jest więc, z punktu widzenia władzy (a pan Hajdarowicz to przyjaciel ludzi władzy) próbą zrozumiałą w logice III RP, co nie znaczy, że usprawiedliwioną.

Oczywiście, można sądzić, że pan Hajdarowicz to ktoś taki jak Sąsiedzi z niezapomnianego serialu czechosłowackiego dla dzieci i dorosłych. Ktoś, kto próbuje nadziać zamrożonego kurczaka na rożen, albo wnieść fortepian przez małe okno. Rzeczywiście, tak wygląda dorobek pana Hajdarowicza w mediach - klęska goni klęskę. Ostatnio powierzona mu "Rzeczpospolita" fizycznie już znika z kiosków w centrum Warszawy - ale nie dlatego, że ludzie kupują (kupują tygodnik " Sieci" - dawniej i wkrótce "wSieci"), ale z tego powodu, że - jak mówią kioskarze - już nie dowożą. Bankructwo za rogiem.

Pan Hajdarowicz nie jest jednak Sąsiadem. On Sąsiada udaje. Bo jednocześnie nie żałuje pieniędzy na drogie kancelarie prawne, których zadaniem staje się zniszczenie naszego tygodnika. Co z tego będzie miał pan Hajdarowicz? Naprawdę liczy, że jeżeli my znikniemy, to - prowadzony rzeczywiście w stylu Sąsiadów - tygodnik autorów pokornych "Uważam Rze" odzyska sprzedaż i odbije się z obecnego poziomu kilkunastu chyba tysięcy egzemplarzy? Nie, pan Hajdarowicz wie, że to niemożliwe. Może więc pan Hajdarowicz chce zwykłej zemsty na ludziach, którzy zepsuli mu i jego przyjaciołom plan zepchnięcia całej medialnej prawicy na grunt wygodny dla władzy? Może, choć emocje ten pan umie trzymać na wodzy, a jeżeli nie umie, to doradzą mu tak Doradcy. Nie, on raczej dalej wykonuje swoje nadrzędne zadanie. A tym zadaniem zdaje się być bardziej niszczenie niż budowanie, oczywiście w zagrodzie opozycji. Nagroda jest zapewne gdzie indziej, na innym polu "biznesowym". Albo już była. Może nawet, kto wie, w dalekiej Brazylii.

Jednocześnie pan Hajdarowicz, jego przyjaciele i dziwny sąd nas nie doceniają. Budując projekt tygodnika, uwzględniliśmy spodziewane wstrząsy systemowe. Jesteśmy przygotowani na takie, a nawet dalej idące numery. Absurdalne problemy z nazwą nas nie zatrzymają.

Sprzedaż tygodnika jest bardzo wysoka (według danych wydawcy, każdy numer powyżej 100 tysięcy egzemplarzy, ostatni - ten z lemingami na okładce - jeszcze więcej, lepiej niż dwa poprzednie numery). Plan minimalny zrealizowaliśmy więc ze sporą nadwyżką. Z naszych informacji wynika, że sprzedajemy się znacznie lepiej niż konkurencja, mimo zakończenia naszej pierwszej, i jak dotąd ostatniej, kampanii reklamowej. Bilans ekonomiczny przedsięwzięcia jest dobry, a nasze środki gwarantują kontynuowanie projektu aż do pełnego sukcesu (a więc break even). Zespół tygodnika wciąż powiększa się o nowe gwiazdy, ostatnio dołączył do nas, ze swoimi świetnymi felietonami, Janusz Rewiński. Szykowane są kolejne, także bardzo sensacyjne, "transfery".

W całej sprawie najbardziej martwi niezwykle brutalna, by nie użyć mocniejszych słów, decyzja sądu. To decyzja bezprecendensowa, w naszej ocenie sprzeczna z literą i duchem prawa, a także - ze zdrowym rozsądkiem. Mówiąc w skrócie, sąd nakazał zamknięcie poważnego przedsięwzięcia wydawniczego na tak wątłej podstawie jak posiadanie przez inną osobą... podstrony internetowej o podobnej nazwie, z tym że podobieństwo sprowadza się do potocznego określenia "w sieci", tożsamego przecież z pojęciem "w internecie". Sąd nie rozstrzygnął, kto ma rację, ale nie omieszkał zakazać nam działalności. Decyzję podjęto w terminie najkrótszym z możliwych, a dostarczono... kurierem. Sąd posyłający kurierów - to jednak nowość. Nie dano nam żadnej szansy przedstawienia własnego stanowiska. A przecież dopełniliśmy wszelkich formalności, i to niezwykle starannie - naszą nazwę zaakceptował sąd rejestrowy, mamy prawa do domeny wsieci.pl itp. A więc sąd nie zawahał się podjąć decyzji potencjalnie likwidującej spore przedsięwzięcie na podstawie, tak to wygląda, wyłącznie własnego widzimisię.

Mały smaczek: czy sąd wiedział, że jedną z pierwszych decyzji podwładnych pana Hajdarowicza w "Rzeczpospolitej", po przejęciu kontroli, było... zepchnięcie podstrony "w sieci opinii" ze strony głównej rp.pl gdzieś w niewidoczne odmęty internetu i przegonienie z funkcji redaktora prowadzącego twórcy strony?!

Dziś wiem, co czują przedsiębiorcy mordowani absurdalnymi, jawnie krzywdzącymi decyzjami.

Decyzja sądu to jawna systemowa przemoc w interesie władzy. Nie zostawimy tej sprawy w takim stanie. Będziemy walczyli o naszą nazwę, będziemy też wyjaśniali, w jakich okolicznościach mogło dojść do podjęcia tak skandalicznej decyzji.

Dziękujemy jednocześnie za wszystkie wyrazy wsparcia i solidarności. Są dla nas bezcenne, a ich skala przeszła najśmielsze nadzieje.

http://wpolityce.pl/artykuly/48490-hajdarowicz-atakuje-jednak-redakcja-nie-kapituluje-wasz-ulubiony-tygodnik-juz-w-poniedzialek-w-kioskach

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.