Ta histeria jest przemyślana. Ile to już razy po '89 roku „Wyborcza” i zorkiestrowane przez nią media obwieszczały, że Polskę zaleje fala faszyzmu?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Marsz Niepodległości 2012. Fot. facebook
Marsz Niepodległości 2012. Fot. facebook

Ile to już razy po '89 roku „Gazeta Wyborcza” i inne, zorkiestrowane przez nią media obwieszczały, że Polskę za chwilę zaleje fala faszyzmu? Mam swoje lata, więc mógłbym wymienić co najmniej kilka momentów takiego ideologicznego wzmożenia.

Były one z reguły tak podobne do siebie, że aż monotonne. Już nawet nie chce się śmiać, kiedy przypominamy sobie poziom histerii, podnoszonej w różnych chwilach przez tę gazetę. Histerii, kompletnie nieadekwatnej do wagi (skądinąd często nagannych) epizodycznych zdarzeń czy wypowiedzi, które ją wywołały.

Ale choć ta histeria w wypadku części co mniej rozgarniętych „pudeł rezonansowych” bywała prawdziwa (poziom neurozy, jaki potrafi panować w zamkniętych środowiskach typu wymienionej redakcji bywa bowiem nie do uwierzenia wysoki) to w wypadku twórców tych kampanii jest raczej udawana, używana instrumentalnie. Rozdymają oni histerię po to, aby wychodząc od pojedynczych i z reguły mało znaczących ekscesów, których dopuszczają się skrajnie nastrojone jednostki lub grupki, uniemożliwić krytykę rozmaitych zjawisk czy środowisk. Chcą, aby te bliskie im zjawiska czy środowiska zostały objęte specyficznym immunitetem. Aby w przyszłości nikt nie śmiał im się sprzeciwić – bo wtedy i on stanie się „faszystą”.

Tak było zawsze, tak jest i teraz. A najświeższy przykład – to opublikowany w czwartkowej „GW” felieton Wojciecha Maziarskiego, poświęcony próbom zerwania przez narodowców wykładów Magdaleny Środy i Adama Michnika.

Pomińmy już to, że Maziarski w swoim zelotyzmie domaga się aresztowania pikietujących i wymierzenia im kar bezwzględnego więzienia (tylko tak można zrozumieć jego żale nad bezsilnością policji i faktem, że sprawa „skończyła się na dwóch 500-złotowych mandatach”) - co jednak byłoby ewenementem w europejskim obszarze prawnym. Ważniejsze jest coś innego. Otóż odpowiedzialnością za wspomniane ekscesy obarcza on z wigorem... portal wPolityce.pl oraz tygodnik „wSieci”. Bo miały czelność krytykować i Środę, i Michnika...

Maziarski nie stawia kropki nad „i”. Nie domaga się jednoznacznie, aby twórcy portalu i tygodnika odpowiedzieli karnie za antylewicowe pikiety. Doceńmy to.

Zauważmy jednak, że realnie domaga się on wprowadzenia cenzury. Bo, okazuje się, to Maziarski i jego szefowie mają mieć wieczne prawo do określania, kto jest w miarę ok, a kogo należy wyszczuć gdzieś do piwnicy, gdzie może sobie siedzieć ze skinami i tam rozpamiętywać Powstanie Styczniowe...

Rzekome przerażenie rzekomą brunatną falą demonstruje gazeta, przez wiele lat sprawująca w Polsce rząd dusz, i nadal niezwykle wpływowa. Sprzymierzona z innymi mediami, z którymi razem dysponuje druzgoczącą przewagą nad oponentami, i z rządem partii, która ciągle ma w sondażach większość. I która – dodajmy – w ciągu ostatnich lat rozbudowała policję do niespotykanych rozmiarów.

W tej sytuacji trudno uwierzyć w ich strach. Łatwiej w to, że cynicznie administrują histerią.

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych