„Gazeta Lekarska” reprezentująca samorząd lekarski, pismo współfinansowane ze składek wszystkich lekarzy (standardowa wysokość składki 40 zł na miesiąc), nie może być miejscem lobbingu na rzecz procedur, które są moralnie niegodziwe.
Prosimy nie stwarzać pozorów, że świadome środowisko lekarskie wręcz entuzjastycznie popiera działania pseudomedyczne, w tym biotechnologiczne manipulacje na ludzkim embrionie
- pisze prof. Andrzej Lewandowicz w imieniu środowiska lekarskiego związanego z portalem stronaoinvitro.pl
Publikujemy pełną treść listu.
Warszawa, dnia 27.02.2013
Sz.P. Redaktor Naczelny „Gazety Lekarskiej”
dr n.med. Ryszard Golański
[email protected], [email protected]
Gazeta Lekarska to nie miejsce na lobbing in vitro
Szanowny Panie Redaktorze,
Stanowczo protestujemy przeciwko wykorzystywaniu oficjalnego miesięcznika Naczelnej Rady Lekarskiej do bezkrytycznego propagowania procedury biotechnologicznej in vitro stosowanej na ludziach. Artykuł „Ćwierć wieku in vitro w Polsce” Sławomira Zagórskiego w „Gazecie Lekarskiej” (1/2013), pozostawiony bez komentarza, tj. relacja z kongresu środowiska klinik in vitro zorganizowanego w listopadzie 2012 r. w Białymstoku, choć wpisuje się w ideologię partii rządzącej, to przemilcza wszystkie zagrożenia związane z tą manipulacją ludzką rozrodczością. Trudno go nazwać obiektywną relacją z konferencji, zwłaszcza w dziale „Nauka”.
W oderwaniu od rzeczywistości odnośnie medycznych konsekwencji i moralnych aspektów zagadnienia, relacja z kongresu przedstawia procedurę zapłodnienia pozaustrojowego jako nie podlegającą żadnym dyskusjom. Autor z uporem idzie po linii socjotechniki stosowanej przez branżę sztucznego rozrodu, przytaczając tezę nie do zaakceptowania z punktu widzenia logiki, według której in vitro ma być „metodą leczenia”.
Manipulacje na ludzkim embrionie kwituje „rewelacyjnymi” doniesieniami, według których mrożenie zarodków i rozmrażanie do transferu w naturalnej fazie cyklu ma zwiększać szansę na urodzenie dziecka. Być może pod tym kątem trzeba będzie zmienić wytyczne – prorokuje.
To czysto instrumentalne podejście do człowieka, które żadną miarą nie może być przenoszone z weterynarii, nawet gdyby wiązało się z postulowaną, większą wydajnością.
Takie podejście sugeruje, że autor artykułu, nie mówiąc o organizatorach relacjonowanej konferencji, nie liczy się z wiedzą i wrażliwością moralną innych lekarzy, którzy bez konfliktu interesów mogą wypowiadać się w tej sprawie obiektywnie. Autor nie zająknął się o znanych doniesieniach dotyczących zagrożeń zdrowotnych i zwiększonym ryzyku wad wrodzonych u dzieci poczętych wskutek procedury in vitro. Nie odniósł się także do kwestii stosowania technik jawnie eugenicznych w związku z diagnostyką preimplantacyjną oferowaną przez kliniki in vitro. Z założenia, które trudno nawet ukryć, prowadzi ona do zabijania chorych lub nierokujących zarodków ludzkich. Czy przemilczenia tych kluczowych zagadnień w dziale „Nauka” można usprawiedliwić np. „suchą relacją z konferencji” ? A jeśli tak, to czy jednostronność relacji nie rzutuje na sam kongres ?
Przykładem instrumentalnego traktowania człowieka, przywołanym przez autora jednak w pozytywnym świetle, jest medialne wykorzystywanie zaproszonej tam 25-letniej dziewczyny poczętej techniką in vitro. To typowy chwyt reklamowy klinik wspomaganego rozrodu, odzierający człowieka z intymności, w zamian za zareklamowanie „skuteczności” techniki. Czy można traktować człowieka jako „eksponat pokazowy” dla propagowania prymatu biotechnologii nad etyką, nawet jeśli on się na to (z różnych względów) zgodził?
Nie można również pozostać obojętnym wobec tez przytaczanych w tekście, jakoby działalność propagowana przez biznes in vitro, tj. „oncofertility” stanowi „pomoc w uzyskaniu potomstwa, osobom które dotknęła choroba nowotworowa”. Są granice pomocy, z czego każdy lekarz powinien zdawać sobie sprawę. Każda choroba niesie za sobą konsekwencje. Nie można ich przełamywać przedmiotowo traktując po drodze drugą osobę, tj. embrion ludzki i sprowadzając prokreację do niegodziwych technik sztucznej reprodukcji.
Nie na wszystkim można zarobić, a na pewno nie na postawionych pod ścianą pacjentach nowotworowych, którym składa się niemoralne propozycje, wykorzystując do tego lekarzy realizujących wylobbowane i przemycane wytyczne.
Stanowczy sprzeciw budzi dalsza relacja odnośnie dawstwa komórek rozrodczych. Czy opinia o „polskich ekspertach”, według których „gamety nie powinny być przekazywane w celach zarobkowych, nie wyklucza się jednak rekompensaty za poniesione koszty i niedogodności”, nie zdradza zakłamania ukrytego pod gładszymi słowami ? Podobnie można pięknie ubrać w słowa inne odmiany współczesnego handlu „żywym towarem”.
Trudno oczekiwać obiektywizmu i odniesienia do niezmiennych norm moralnych od organizatorów konferencji upowszechniającej procedurę in vitro w celu czerpania korzyści pod pretekstem zapewnienia prawa do „posiadania” dziecka. To tak, jakby oczekiwać tego samego od uczestników międzynarodowych konferencji wspierających tzw. aborcję w imię prawa do „wyboru” i nieposiadania dziecka.
„Gazeta Lekarska” reprezentująca samorząd lekarski, pismo współfinansowane ze składek wszystkich lekarzy (standardowa wysokość składki 40 zł na miesiąc), nie może być jednak miejscem lobbingu na rzecz procedur, które są moralnie niegodziwe.
Prosimy nie stwarzać pozorów, że świadome środowisko lekarskie wręcz entuzjastycznie popiera działania pseudomedyczne, w tym biotechnologiczne manipulacje na ludzkim embrionie.
Z poważaniem,
dr hab. Andrzej Lewandowicz
w imieniu redakcji serwisu stronaoinvitro.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/152013-gazeta-lekarska-to-nie-miejsce-na-lobbing-in-vitro-lekarze-protestuja-przeciwko-srodowiskowej-propagandzie