Bartłomieja Sienkiewicza, nowego ministra spraw wewnętrznych, zapamiętałem w ostatnich latach przede wszystkim z twardej oceny zdarzeń, które miały miejsce w sierpniu 2010 roku na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
Obserwując zdarzenia zainicjowane przez „młodych, niedokształconych, niedawno przybyłych do miasta” z ówczesnym idolem lewicowo – liberalnych mediów, kucharzem z Akademii Sztuk Pięknych Dominikiem Tarasem, Bartłomiej Sienkiewicz w artykule w „Tygodniku Powszechnym” napisał, że w istocie obserwowaliśmy barbarzyńskie wybryki „wielkomiejskiej tłuszczy”, „lumpenproletariatu”.
W tym samym czasie zatrudniający go właśnie premier Donald Tusk uznał, że profanacja krzyża, plucie na staruszki, oddawanie moczu na znicze, bluźniercze transparenty, okrzyki „Chcemy Barabasza!” to był w istocie sympatyczny, polski Hyde Park. Cóż za różnica wrażliwości?
Ciekawe, jak zachowałby się wówczas Bartłomiej Sienkiewicz, gdyby przyszło mu już wtedy pełnić funkcję ministra spraw wewnętrznych, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo wewnętrzne Polaków, gdy ewidentnie, na oczach milionów Polaków, łamane było w Polsce prawo?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/151495-bartlomiej-sienkiewicz-o-wydarzeniach-z-sierpnia-2010-obserwowalismy-barbarzynskie-wybryki-wielkomiejskiej-tluszczy-lumpenproletariatu