Ewa Błasik we „wSieci”: "Nie oczekuję od tych ludzi żadnych przeprosin (...) Całe sztaby pracują, by wmówić ludziom winę lotników"

Fot. wPolityce.pl / "wSieci"
Fot. wPolityce.pl / "wSieci"

Mam Andrzeja Kodeks Honorowy Żołnierza Zawodowego Wojska Polskiego. Otwiera go motto z marszałka Piłsudskiego: „Honor służby jest jak sztandar, z którym żołnierz rozstaje się wraz z życiem”. Takiej klasy honor charakteryzował wszystkich naszych generałów poległych w Smoleńsku.

- mówi w nowym wydaniu tygodnika „wSieci” Ewa Błasik, wdowa po śp. Dowódcy Sił Powietrznych, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Komentuje też atak na gen. Błasika, którego dopuścił się Leszek Miller. Szef SLD nie bacząc na oświadczenie prokuratury ostatecznie przecinające spekulacje o wpływie generała na zachowanie załogi oskarżył wojskowego nawet o „przejęcie dowodzenia nad samolotem”. Ewa Błasik przypomina, że Miller od miesięcy konsekwentnie staje po stronie Rosjan.

Powiedział kiedyś, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy. Pan Miller rozpoczął swoją działalność w wolnej Polsce fatalnie, bo od moskiewskiej pożyczki. Po tym, w jak prymitywny sposób atakuje po śmierci niewinnego polskiego oficera wygląda na to, że skończy jeszcze gorzej niż zaczął. Jeden Miller wart jest drugiego.

Ewa Błasik opowiada Markowi Pyzie, kto stał jej na drodze, gdy na własną rękę szukała dowodów niewinności generała:

Nigdy nie doszłoby do pozostawienia mnie samej sobie, gdyby nie było zakazu wydanego przez następcę mojego męża. Robił wiele, by Andrzeja obwinić. Wiem, że szukał dokumentów świadczących, że Andrzej nie dbał o bezpieczeństwo, oczywiście niczego nie znalazł. Wiecznie z nim walczył, utrudniał dowodzenie. Po trupach, w końcu objął to wymarzone stanowisko Dowódcy Sił Powietrznych. Wszyscy uczciwi żołnierze od razu chcieli stanąć w obronie swojego dowódcy. Ale gen. broni Lech Majewski pod groźbą utraty stanowisk tego zabronił. Na szczęście nie wszyscy dali się zastraszyć.

Zapytana, jak zachowałby się gen. Błasik, gdyby nie znalazł się na pokładzie tupolewa, odpowiada:

Andrzej nie pozwoliłby na taką bezczelność. Broniłby honoru i godności żołnierzy. Nie byłoby możliwe tak łatwe oskarżanie pilotów i te propagandowe przedstawienia. Konferencja premiera z szefem MON, rozwiązanie 36. pułku to czysty PR. Całe sztaby pracują, by wmówić ludziom winę lotników.

O przeprosinach – których nie było – ze strony władz mówi:

Nie oczekuję od tych ludzi żadnych przeprosin, bo to nie mnie obrażono. Czekam na sprostowanie raportu, na jakiś aneks wymazujący tę wydumaną winę mojego męża. To, co zrobiła komisja i akredytowany Klich, jest niewyobrażalnym skandalem. Chcę, by Andrzej został zrehabilitowany w Polsce i na arenie międzynarodowej. Nie zasłużył na to, co go spotkało po śmierci.

Cała rozmowa w tygodniku „wSieci”. Polecamy!

Polub profil „wSieci” na Facebooku.

znp

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.