Należy walczyć o swoje. Nawet w sądach. Pokazuje to przykład byłej dziennikarki TVN

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot: facebook
fot: facebook

Coraz więcej dziennikarzy pracuje na umowach o dzieło czy na zleceniach. To obejście przepisów i zmniejszenie kosztów pracodawcy, mimo że praca „na śmieciówce” niczym nie różni się od pracy na etacie. Przykład byłej dziennikarki TVN dowodzi, że trzeba walczyć o swoje prawa.

Dziennikarka z Krakowa może poszczycić się dużym osiągnięciem - pracowała w telewizji TVN dziewięć lat – do końca października 2009 r. Wcześniej – we wrześniu 2000 r. – odbywała w tej stacji bezpłatny (!) staż. W 2005 r. po rozdzieleniu redakcji „Superwizjera” i „Uwagi” nasza koleżanka pracowała już tylko w redakcji „Superwizjera” jako dokumentalistka. Miała swoje biurko, służbowy telefon, mail, posługiwała się legitymacją prasową i służbowymi wizytówkami.

TVN S.A. nigdy nie zawarła z dziennikarką umowy o pracę. Podobnie, jak z innymi pracownikami o takim samym zakresie obowiązków, telewizja podpisywała z dziennikarką comiesięczne umowy o dzieło, które – jak czytamy w jej pozwie do Sądu Pracy

każdorazowo nosiły datę pierwszego dnia miesiąca, mimo iż faktycznie podpisywane były w ostatnim dniu miesiąca, którego dotyczyły. Powódka, podobnie jak inni pracownicy, musiała wystawiać stronie pozwanej faktury VAT (mimo, iż nie prowadziła działalności gospodarczej).

Mam nadzieję, że fiskus wyjaśni sten wątek z fakturami…

Dziennikarka chce, aby sąd pracy potwierdził, że pracodawca stosował fikcję – osoby, które wykonywały taką samą pracę jak zatrudnieni na etatach, były gorzej traktowane – np. nie mieli płatnych urlopów, sami płacili składki ZUS. Kiedy z dnia na dzień zerwano z nią umowę, wniosła pozew do sądu pracy. Domaga się w nim m.in. jak czytamy w pozwie „ustalenia istnienia stosunku pracy, nawiązanego na podstawie umowy o pracę pomiędzy powódką, a stroną pozwaną – pracodawcą TVN S.A. z siedzibą w Warszawie, w okresie od 1 października 2000 r. do 31 października 2009 r.”.

Nasza koleżanka miała swoich zwierzchników (producentów), którzy mogli wydawać jej polecenia służbowe i przydzielać zadania do wykonania. Tak, jak inni pracownicy TVN, była odpowiedzialna przed przełożonymi za wykonanie poleceń.

Czyli jej praca „na śmieciówce” niczym nie różniła się od tej, jaką wykonywali szczęśliwcy z umowami o pracę w TVN S.A.. Musiała codziennie przychodzić do redakcji na określoną godzinę, brać udział w codziennych zebraniach redakcyjnych, a także codziennie składać sprawozdania z tego, co zrobiła. Ponadto, w okresie pracy w charakterze wydawcy „Uwagi” do stałych obowiązków dziennikarki należał także nadzór nad pracą części zespołu redakcyjnego.

Z pozwu przeciwko tej telewizji wyłania się ciekawy system wynagradzania (czyli „marchewka”) w TVN S.A. i … karania („kij”). System iście feudalny.

Okazuje się, że na początku dziennikarka otrzymywała stałe wynagrodzenie w kwocie 2.000 złotych; później, kiedy była wydawcą „Uwagi” otrzymywała wynagrodzenie w wysokości 3.000 PLN brutto. „Od 2005 r. nastąpiła zmiana w systemie wynagradzania: stałą częścią wynagrodzenia pracowników była tzw. „podstawa” – w przypadku powódki było to pierwotnie 3.000 PLN, później 2.500 PLN brutto. W przypadku niedopełnienia przez pracownika obowiązkom pracowniczym – w tym spóźnienia bądź nieobecności na codziennym zebraniu redakcyjnym – pracodawca odbierał pracownikom część „podstawy”. Dotyczyło to także powódki: w dniu 27 sierpnia 2009 r. producent Marcin Borowski zadecydował o odebraniu dokumentalistom „Superwizjera” połowę „podstawy” z powodu nieobecności na zebraniu redakcyjnym.”

Korporacja, jaką zapewne jest TVN swoich byłych dziennikarzy nie rozpieszcza. Kiedy w ubiegłym roku pełnomocnik dziennikarki zwrócił się TVN S.A. o wydanie jej świadectwa pracy, obejmującego okres jej zatrudnienia, spółka odmówiła.

Nagła amnezja dopadła świadków, którzy pracują w TVN. Im wyżej w hierarchii, tym gorsza pamięć. Mówią takie rzeczy, że czasem zastanawiam się, czy pracowaliśmy w jednej telewizji

– stwierdza dziennikarka.

Kolejna rozprawa w Sądzie Pracy w maju. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich będzie monitorowało proces.

 

Tekst ukazał się na portalu SDP.pl. POLECAMY!

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych