W czasie, gdy premier Tusk odsypia nocną walkę o miliardy, zwróćmy uwagę na bardzo ważną wiadomość dotyczącą Smoleńska

PAP
PAP

W czasie, gdy premier Tusk odsypia brukselską walkę o miliardy dla Polski, które niestety znów wyda bez sensu, zwróćmy uwagę na bardzo ważną wiadomość dotyczącą tragedii smoleńskiej.

Chodzi o "pancerną brzozę", czyli główną przyczynę tragedii według MAK i komisji Millera.

Dzisiejsza "Rzeczpospolita" poinformowała o wynikach pomiarów, które w Smoleńsku przeprowadzili biegli powołani przez wojskowych prokuratorów. Kluczowe dane przedstawiają się następująco: drzewo jest złamane na wysokości 7 metrów i 70 centymetrów, a jego średnica w tym miejscu wynosi 52 centymetry.

Tymczasem w raporcie komisji Millera stwierdzono, że złamanie znajduje się na wysokości 5 m., a średnica to 30-40 cm.

Co ważne, zdaniem Macieja Laska, byłego wiceszefa komisji Millera, a dziś szefa PKBWL, komisja sama badała drzewo:

Wysokość uderzenia zawarta w raporcie naszej komisji została określona na podstawie pomiarów przeprowadzonych przez członków KBWLLP, którzy przebywali w Smoleńsku

– mówi w rozmowie z rp.pl.

To jednak fakt niebywały. Pracująca wiele miesięcy komisja bada największą tragedię powojennej Polski i pisze raport nie znając nawet dokładnej wysokości rzekomego zderzenia samolotu z drzewem. Myli się o ponad 2 i pół metra! A właściwie - myli się MAK, bo wysokość podana przez komisję millerowską - 5.1 m - to dokładnie tyle, ile podał MAK. A więc Polacy po prostu przepisali dane rosyjskie. Nie ma się co dziwić - skoro przepisali tezy, nie było powodu, by nie przepisywać poszczególnych danych.

Opowiastka Macieja Laska o samodzielnym badaniu brzozy to albo bajeczka albo jeszcze większa kompromitacja - jeżeli mierzyli, to pewnie dobrze zmierzyli, tyle że dane wyrzucili do kosza, bo zaburzałyby MAK-owską opowieść, stanowiącą podstawę.

Tylko ten jeden fakt, tylko ta skandalicznie błędna informacja dotycząca wysokości brzozy, kompromituje komisję Millera na wieki. Przy byle stłuczce policjanci mierzą drogę hamowania samochodów o niebo precyzyjniej. A tu ginie prezydent i 95 osób, a minister Miller myli się o 260 centymetrów. Skoro w danych zupełnie podstawowych tak bardzo nic się nie zgadza, to prostu nie można wierzyć całej reszcie, nawet poszczególnym fragmentom.

Członkowie tej ekipy - mniej badawczej, bardziej PR-owskiej - nie powinni się już odzywać. Ich raport to naprawdę literatura napisana pod z góry znaną tezę.

Gdybyśmy nie znali tła sprawy, moglibyśmy uznać, że ekipa Tuska ma poważne problemy z liczeniem. Minister Kopacz pomyliła pogrzebanie łopatą w ziemi z przekopaniem terenu na głębokość 1 metra. Teraz okazuje się, że ministerialna komisja nie umie liczyć do 8. Ale tak uznać nie możemy, bo wiemy, że oni umieją liczyć. A już najlepsi są w liczeniu na naszych potężnych sąsiadów. Na Wschodzie, i na Zachodzie.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.