- Cieszy się zapewne prawie cały Sejm, bo utarto nosa Januszowi Palikotowi, bo nie będzie kłopotu z głosowaniem za lub przeciwko Annie Grodzkiej i to jest akurat dobra wiadomość, natomiast zwracam delikatnie uwagę, że przy okazji podważono bardzo ważny sejmowy obyczaj mówiący, że wicemarszałkami są przedstawiciele poszczególnych klubów parlamentarnych - mówi w rozmowie z Markiem Pyzą Piotr Zaremba, publicysta Tygodnika "wSieci".

CZYTAJ TAKŻE: Nowicka zostaje na stanowisku wicemarszałka. Parlamentarzyści głosami PO, SLD i PSL postanowili nie zmieniać składu Prezydium Sejmu

Piotr Zaremba: Jeżeli klub parlamentarny, nawet partii Palikota nie może odwołać własnego marszałka, to znaczy, że ta zasada parytetu już nie obowiązuje. Nie szanujemy prawa opozycji czy też jakiejkolwiek partii do posiadania wicemarszałka. To jest moim zdaniem groźne.

wPolityce.pl: A jeśli większość parlamentarna uznaje, że mamy do czynienia z jakąś hucpą ze strony jednego z klubów, to czy tez powinniśmy pozostawiać temu klubowi taką możliwość?

Piotr Zaremba: Prawo do odwołania własnego polityka powinno być jednak respektowane. Ja zwracam uwagę, że jeżeli pani Wanda Nowicka przestanie być członkiem klubu parlamentarnego Ruchu Palikota no to powstanie pytanie, kogo ona będzie w tym prezydium Sejmu reprezentowała. Jeżeli przejdzie do SLD, to Sojusz będzie miał dwóch marszałków, bo przecież jest pan Wenderlich. Więc ja sądzę, że tutaj został chyba jednak popełniony błąd. Moim zdaniem posłowie powinni się jednak wstrzymać od głosu i pozwolić Palikotowi odwołać swojego marszałka, a potem ewentualnie odrzucać, czy nie odrzucać kandydaturę grodzkiej.

wPolityce.pl: Kto w tej chwili jest w tej sytuacji wygrany, a kto przegrany?

Piotr Zaremba: Palikot przedstawia się w tej sytuacji jako pokrzywdzony, ale jemu chyba nikt nie wierzy. Natomiast przedstawianie Wandy Nowickiej, jako ofiary Palikota jest także absurdalne.

CAŁA ROZMOWA W WERSJI WIDEO