150 lat temu podpisano konwencję Alvenslebena, zakładającą współpracę Prus i Rosji w celu zwalczania ruchów niepodległościowych w Polsce

8 lutego 1863 r. Prusy i Rosja podpisały w Petersburgu tzw. konwencję Alvenslebena, ustalając szczegóły współpracy w zwalczaniu powstania w Królestwie Polskim. Porozumienie Prus i Rosji umiędzynarodowiło polski zryw, pogarszając relacje francusko-rosyjskie.

Bismarck nie tylko chce zwycięstwa rosyjskiego nad powstańcami, ale chce także, aby to zwycięstwo nie przyszło Rosji zbyt łatwo i przede wszystkim, nade wszystko, koniecznie, aby pokłóciło Rosję z innymi państwami w Europie. Powstanie polskie jest dla Bismarcka znakomitą okazją do zajęcia przez Prusy roli jedynego wiernego przyjaciela mocarstwa rosyjskiego. Konwencja Alvenslebena to okrzyk Bismarcka: "Rosja skłócona z Europą dla mnie"

- wyjaśnia Stanisław Cat-Mackiewicz w szkicach poświęconych XIX stuleciu "Był bal".

Wybuch powstania styczniowego 22 stycznia 1863 r. zmienił sytuację międzynarodową w Europie. Rosja oczekiwała bowiem od europejskich potęg zajęcia stanowiska względem wydarzeń w Królestwie Polskim.

Cóż uczyni Europa? Czy nie pozwoli? Czy pozwoli jeszcze raz?

- pytał 1 lutego na łamach "Kołokołu" sprzyjający Polakom rosyjski pisarz Aleksander Hercen. Nic nie zapowiadało jednak, że car Aleksander II odstąpi od stłumienia polskiej rewolucji. Monarcha uznał styczniowy zryw za bunt niewdzięcznych Polaków i zapowiedział jego szybkie zdławienie.

Wybuch walk powstańczych z zadowoleniem przyjęto natomiast w Austrii i Wielkiej Brytanii. Choć rosyjscy dyplomaci w Wiedniu wskazywali na potrzebę respektowania układu z 1857 r., na mocy którego oba państwa zaborcze zobowiązały się do współpracy na rzecz ścigania dezerterów i przestępców, cesarz Franciszek Józef I nie był zainteresowany tłumieniem powstania. Wbrew naciskom Rosji, Austriacy nie zamknęli swej granicy przed Polakami.

Na wieść o polskim powstaniu ucieszono się także w Prusach, jednak z innego niż w Austrii względu.

Wybuch zrywu antyrosyjskiego był bowiem szansą na wykazanie się dla wytrawnego polityka, jakim był pruski premier Otto von Bismarck. Stał on na stanowisku, że istnienie jakiejkolwiek nawet namiastki państwa polskiego godzi w pruską racje stanu. Rozgłaszając, że powstanie zbliża się do Prus, Bismarck wpłynął na podjętą już 29 stycznia przez króla Wilhelma I decyzję o koncentracji ok. 60 tys. wojska na granicy prusko-rosyjskiej.

Żadne wojskowe względy nie uzasadniały takiej demonstracji - chodziło o okazanie siły: naprzód wewnętrznej opozycji, następnie Polakom, na koniec także Rosji

- oceniał Stefan Kieniewicz w książce "Powstanie styczniowe".

Dowództwo armii pruskiej brało pod uwagę nawet udzielenie Rosjanom pomocy wojskowej w zwalczaniu "buntowników"; na wysłanie do Warszawy pruskich wojskowych nalegał minister wojny Albert von Roon.

Ostatecznie zrezygnowano z planów interwencji w Królestwie Polskim i, za namową Bismarcka, bliżej związano się z Rosją. Prusom zależało na umiędzynarodowieniu powstania. Opowiedzenie się po stronie cara miało według Bismarcka w przyszłości zaowocować poparciem Rosji (lub przynajmniej jej biernością) w planowanej wojnie Prus z Austrią.

30 stycznia Bismarck zaproponował podjęcie w Petersburgu z Rosjanami rozmów na temat sytuacji po wybuchu powstania styczniowego i sposobów jego tłumienia. W tym celu w pierwszych dniach lutego do Petersburga wysłano gen. Gustava von Alvenslebena.

8 lutego gen. Alvensleben oraz rosyjski minister spraw zagranicznych książę Aleksander Gorczakow złożyli podpisy pod porozumieniem Prus i Rosji. Jako że głównym autorem dokumentu był pruski generał, układ przeszedł do historii jako konwencja Alvenslebena. Przewidywała ona współdziałanie obu państw w celu zwalczania ruchów niepodległościowych w Polsce; zobowiązano się do udzielania sobie wzajemnej pomocy militarnej w przypadku zagrożenia ze strony powstańców, godząc się m.in. na swobodne przekraczanie granic w celu ich ścigania.

Według Kieniewicza, po wybuchu powstania styczniowego Bismarck jedynie udawał obawę przed powodzeniem powstania. Nic bowiem, ani względy polityczne ani wojskowe, nie przemawiały za tym, że polski zryw narodowy może zakończyć się wywalczeniem niepodległości.

Posunięcia Bismarcka nie były defensywne, lecz ofensywne: chciał wykorzystać przejściową słabość Rosji, aby wykonać na wschodzie demonstrację zbrojną i zdobyć sobie atuty w rozgrywce wewnętrznej

- ocenia polski historyk.

Podpisanie prusko-rosyjskiej konwencji zostało dobrze przyjęte przez pruskich konserwatystów, ale istniejąca w Prusach liberalna opozycja wobec Bismarcka zarzucała mu udział w tłumieniu ruchów wolnościowych.

Dla pruskich liberałów, którzy darzyli sympatią Polaków, konwencja ta była wyrazem błędnej polityki zagranicznej. Bismarck drwił z liberalnych posłów i zarzucał im niezrozumienie problemów polityki międzynarodowej

- tłumaczy Wilhelm Mommsen, autor biografii przyszłego niemieckiego kanclerza. ("Bismarck").

Rosyjski sygnatariusz konwencji Gorczakow obawiał się, że Bismarck zechce wykorzystać układ jako pretekst do interwencji zbrojnej na ziemie Królestwa i - w dalszej konsekwencji - okupacji zajętych terytoriów. Dlatego też starał się, aby postanowienia konwencji były respektowane tylko w zakresie utrzymania porządku na granicach.

Innego zdania był Aleksander II, który uznał podpisanie układu z Prusami za krok "użyteczny i konieczny", niezwłocznie nakazując wprowadzenie go w życie. Jego brat, namiestnik Królestwa Polskiego książę Konstanty Mikołajewicz zamierzał skorzystać z pruskiej pomocy podczas planowania ataku na zgrupowanie gen. Mariana Langiewicza.

Tu właśnie postaramy się pierwszy raz zastosować konwencję z Prusakami. Uszakow (gen. Aleksander Uszakow - PAP) dostał więc rozkaz trzymać się lewym skrzydłem granicy austriackiej, tak aby przerzucić buntowników przez pruską, a tam już Prusacy ich przyjmą

- pisał do cara Konstanty.

Zbliżenie prusko-rosyjskie zostało chłodno przyjęte we Francji. Choć początkowo Napoleon III odcinał się od powstania, twierdząc, że Rosja szybko je zdławi, po podpisaniu konwencji Alvenslebena, poparł polski zryw. Uczynił tak bez względu na sojusz, jaki łączył Paryż z Petersburgiem. 20 lutego cesarz wysłał list do francuskiego ambasadora w Petersburgu Louisa Napoleona Lannesa, w którym obarczał Rosję odpowiedzialnością za wybuch powstania. Jak stwierdzał francuski cesarz, polskiego zrywu nie należy traktować jako przewrotu, a ogólnonarodowe wystąpienie wolnościowe.

Równocześnie, za plecami Rosji, Francja prowadziła z Wielką Brytanią tajne rozmowy w celu dyplomatycznego poparcia sprawy polskiej. Francuscy wojskowi rozważali nawet zawiązanie sojuszu militarnego z Austrią i Włochami po to, aby wspólnie uderzyć przeciw sygnatariuszom konwencji Alvenslebena. W istniejących warunkach międzynarodowych, plany te nie miały jednak szans na powodzenie.

Warunkiem podstawowym napoleońskiego planu był rozwój powstania, przybranie przezeń "charakteru narodowego" - innymi słowy, akces białych

- wyjaśnia Kieniewicz. Aby cel ten osiągnąć, Francuzi wywarli naciski na Hotel Lambert, aby zachęcić obóz białych do walki z Rosjanami. Rywalizacja o władzę między białymi a czerwonymi sprawiła jednak, że ci pierwsi zdecydowali się na udział w insurekcji dopiero w marcu 1864 r., kiedy powstanie chyliło się już ku upadkowi.

Zawarcie konwencji Alvenslebena było sukcesem Bismarcka, dla którego alians z Rosją był elementem zręcznej gry dyplomatycznej. Jak się okazało, pruski polityk słusznie przewidywał, że podpisanie porozumienia ochłodzi stosunki Francji z Rosją. Fakt ten sprzyjał militarystycznym, dążącym do zjednoczenia Niemiec, Prusom - po pokonaniu Austrii w przyszłej wojnie planowały one ostateczny rozrachunek z liberalną Francją.

lw, PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.