Polska bez skutecznych sojuszy. Przy negocjacjach nad budżetem UE 2014-2020 tylko w klubie słabych, poza koalicjami silnych

fot. PAP / L. Szymański
fot. PAP / L. Szymański

Sojusze to największy atut w dyplomacji, bo mogą zwiększyć własny potencjał kraju bez żadnego limitu. A największą słabością jest osamotnienie, które nawet supermocarstwa prowadzi do klęski. Na posiedzeniu Rady Europejskiej o siedmioletnich „ramach budżetowych” Unii Polska nie ma ani jednego silnego sojusznika. Wypadliśmy z wielkiej europejskiej gry.

Polska należy tylko do jednej koalicji. Nasza grupa „Przyjaciele Polityki Spójności” skupia wszystkie 10 państw poskomunistycznych UE – plus właśnie wstępującą Chorwację – oraz 5 krajów południa Unii. Wśród nich, Cypr i Malta są minipaństwami, a Hiszpania, Portugalia i Grecja to najcięższe przypadki zapaści gospodarczej i cywilizacyjnej. Pozbawione konkurencyjności przez przyjęcie euro, mają wieloletnią recesję, najwyższe w UE bezrobocie i masową ucieczkę ludności. Finansowo wpadły w zupełną zależność od unijnych władz w Brukseli i Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie nad Menem. Opozycja hiszpańska, portugalska i grecka nazywa to żebractwem.

Ponieważ stawką są pieniądze, grupa w takim składzie jest od razu zepchnięta do defensywy. Mogłaby grać równorzędnie z krajami północy, gdyby decyzje zapadały większością. Ale siedmioletni budżet wymaga konsensusu. Aby osiągnąć porozumienie zgodne z interesami południa i wschodu Unii, ich koalicja musiałyby przekroczyć granice „klubu biednych” i zdobyć strategicznych koalicjantów w „klubie bogatych”. Na pograniczu biedy i bogactwa leżą Włochy – także pogrążone w kryzysie, ale mocniejsze i ze względów kulturowych uprzywilejowane w Unii. Wielkim wspólnym interesem Włoch i „Przyjaciół Spójności” są fundusze innowacyjne i regionalne. Niestety nie wciągnięto Rzymu do grupy.

Jeszcze cenniejsza byłaby Francja, którą mniej interesuje polityka regionalna – chociaż korzystają z niej francuskie departamenty i terytoria zamorskie – jednak nadzwyczaj interesuje polityka innowacyjności, zatrudnienia młodych i ogólnie rozwoju gospodarczego. Do priorytetów Francji – podobnie jak Włoch – zgodnych z priorytetami Polski i wielu innych państw grupy należy również wspólna polityka rolna. Lecz z Paryżem także nie stworzono aliansu.

Polska nie podjęła inicjatywy reformatorskiej premiera Davida Camerona, pozbawiając się szansy wpływu na nowy potężny sojusz brytyjsko-niemiecki wewnątrz UE, który zastąpił – przynajmniej w sprawach ekonomicznych – dawny „pakiet kontrolny” Niemiec i Francji. Brak tez porozumienia opartego na sąsiedztwie bałtyckim z krajami skandynawskimi, chociaż mogłyby być łącznikiem do większej koalicji państw Europy północno-zachodniej. Nie widać próby dialogu z wpływową Danią, grożącą wetem wobec budżetu, podobnie jak grożą Brytyjczycy.

 

Żeby wygrać, trzeba mieć odwagę i umiejętność grać między najsilniejszymi. Między, nie przeciw wszystkim naraz. Oni dobrze znają reguły i wiedzą, że potrzebują sojuszników. Tym razem szansy Polska nie wykorzystała.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych