Tusk próbuje powtórzyć manewr postkomunistów z początku lat 90. Chce skopiować ich patent na ucieczkę od odpowiedzialności

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Donald Tusk wyraźnie wypycha konserwatystów z Platformy Obywatelskiej. Próba siłowego przeforsowania tak drażliwej propozycji jak tzw. związki partnerskie jest tego dowodem. Gdyby Tusk chciał utrzymać wielonurtowość Platformy, odgrywałby rolę arbitra. Naciskając na pedał gazu z trybuny sejmowej pokazał, że z roli sędziego rezygnuje. Pokazał konserwatystom drzwi.

Od kilku miesięcy widać, że lewicowe projekty stają się dla Platformy coraz ważniejsze. To już nie tylko mruganie okiem do lewicowego elektoratu, to próba przesunięcia partii w lewo. Podpisanie tzw. konwencji o przemocy wobec kobiet było w tym kontekście papierkiem lakmusowym. Tusk nie musiał tego robić, mógł czekać. A jednak podpisał.

Tusk nie potrzebuje już, zresztą nadzwyczaj elastycznych, platformerskich konserwatystów. Więcej nawet - oni wyraźnie mu ciążą. Gdyby nie obawa o większość rządową, dawno by się ich pozbył.

Premier wie, to, co wiemy my: obecny kształt sceny politycznej, z długoletnią dominacją Platformy obejmującej duże centrum z wypustkami w obie strony jest już przeszłością. System Tuska bankrutuje. Jeszcze jedzie, ale to już jazda na oparach benzyny.

Tusk ucieka więc do przodu. Zrozumiał, że podział Polski na kaczystów i antykaczystów nie zapewni mu kolejny raz władzy. Ten czynnik słabnie. Duża część wyborców, która głosowała na PO kierując się emocjami, za to wbrew swoim najbardziej przyziemnym interesom, więcej tego błędu nie powtórzy. Postępuje też delegitymizacja mediów prorządowych. Zauważmy, z jaką energię zaczynają one uciekać w tematy mało ważne, w hucpę; czują, że rzeczywistości nie da się już bronić.

Tusk będzie więc próbował przebudować oś podziału. I sądzę, że postawi na podział agresywna lewica obyczajowa kontra konserwatyzm/tradycyjna prawicowość. Pole bardzo wygodne, zapewniające wsparcie świata zewnętrznego, i co może najważniejsze - pozwalające uciec od odpowiedzialności za stan państwa.Trzeba tylko tak rozhulać ideologiczne, obyczajowe emocje, by inne sprawy, w tym bezrobocie i bieda, przestały być ważne, by konflikt przesłonił - w oczach Kowalskiego- stan państwa.

To dlatego osłabiany jest Kwaśniewski, a Palikot relatywnie wzmacniany. Palikot projektowi Tuska mniej szkodzi, ponieważ PO przesunięta bardzo na lewo szybko zniszczy tego konkurenta, wyrastającego w końcu z jej organizmu. Kwaśniewski byłby bardziej podmiotowy.

W sumie Tusk próbuje powtórzyć manewr postkomunistów z początku lat 90. Gdy rządząny przez nich kraj zbankrutował, przemianowali się oni na "socjaldemokratów", wyciągnęli na sztandary aborcję i wojnę z Kościołem, i zaczęli kontestować trudną rzeczywistość jako wrażliwi społecznie opiekunowie najbiedniejszych. Do tego w wyniku transformacji dostali większą część polskiej gospodarki i media. Nic dziwnego, że po 4 latach wrócili do władzy.

Tusk może zrobić to samo, włącznie z czasowym przejściem do opozycji. Dziś przygotowuje przedpole.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.