Nasz news: "Piekło". "Korporacja". "Mafia".Wstrząsający raport na temat pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

 

Redakcja portalu wPolityce dotarła do raportu Zespołu Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność" Pracowników Służby Zagranicznej.  Raport  "POLSKA SŁUŻBA ZAGRANICZNA. Raport na podstawie badań ankietowych „Godna praca w służbie zagranicznej"." jest oparty o badania ankietowe dotyczące niektórych aspektów sytuacji osób zatrudnionych w MSZ, które przeprowadzono w dniach 23 sierpnia – 22 października 2010 roku. Jak podkreślają autorzy:

Każdy z opisanych przypadków jest oparty na autentycznym zdarzeniu, za którym stoi konkretny pracownik. Lista zdarzeń nie jest w niniejszym raporcie wyczerpana, gdyż nie wszyscy rozmówcy zgadzali się na opis ich przypadku. Z części bardziej drastycznych przykładów zrezygnowano.

We wprowadzeniu do raportu możemy przeczytać, że polska służba zagraniczna nigdy de facto nie przeszła gruntownej reformy po 1989 r.:

Od początku transformacji ustrojowej polska służba zagraniczna nie poddała się żadnej z prób reform. Niewielkie zmiany, które następowały w ostatnich dwóch dekadach miały charakter doraźny i wynikały częściej z bieżącej, przypadkowej i chaotycznej taktyki danego ministra lub ekipy przychodzącej na Szucha. Na przeszkodzie stały sploty różnorodnych koalicyjnych i partyjnych interesów, ale także specyficznych „korporacyjnych" interesów instytucji mających na resort spraw zagranicznych formalny lub nieformalny wpływ. Po każdych wyborach i zmianach na najwyższych politycznych szczeblach paostwa w MSZ następowała fala kadrowych roszad i zmian, co niszczyło etos pracy w służbie zagranicznej. Nagminna stała się zwłaszcza praktyka szukania przez dyplomatów poparcia u polityków.

W latach 1990-1992, podjęto próbę radykalnych reform, które zakończyły się jednak na częściowej wymianie personalnej. Głównym powodem kolejnych niepowodzeń w reformowaniu resortu był też doraźny charakter zmian, skierowany albo na „wyeliminowanie przeciwnika politycznego" albo na tzw. „odzyskiwanie MSZ", przez różne ekipy rządzące. Brakowało i brakuje strategicznej koncepcji opartej z jednej strony o merytoryczne przesłanki, z drugiej o rodzaj strategii - dokumentu trwale odwołującego się do podstawowych elementów racji stanu. Próby zmian skostniałej struktury zatrzymywały się na nieudanych i połowicznych roszadach kadrowych a czasem swoistych „czystkach". W ostatnich zaś trzech latach tzw. reformy zakończyły się jedynie zmianami kosmetycznymi (w dosłownym sensie). Ten stan jest od wielu lat krytykowany, nie tylko przez „starych" pracowników pamiętających czasy PRL, ale i przez nowe tzw. „solidarnościowe" ekipy mające, wbrew utrwalanym opiniom, jedynie sporadycznie więcej do powiedzenia na Szucha. Większośd osób zaangażowanych w próbę zmian, z początku lat 90-tych została skutecznie usunięta ze służby dyplomatycznej lub zmarginalizowana. Siłą inercji i w efekcie wieloletnich zaniechań zaczęłysię utrwalad najgorsze praktyki, częściowo będące spadkiem po PRL, a częściowo nowe i nieoczekiwanie dotkliwe dla wszystkich pracowników i członków służby zagranicznej w MSZ.

Na drodze radykalnych reform w polskiej służbie zagranicznej stoją przede wszystkim peerelowskie kadry, które nie zostały poddane lustracji oraz  nieformalne powiązania biznesowe i rodzinne części pracowników:

Nie można odmówić racji ekspertom, którzy uważają, iż lepszym wyjściem byłoby tworzenie kadr dyplomatycznych „od zera" i w oparciu wyłącznie o inne doświadczenia (krajów zachodnich). Ale jest to problem w chwili obecnej już nie do rozstrzygnięcia i zahacza o szersze pytanie o sens i zakres transformacji polskiej w ostatnim dwudziestoleciu. Według wielu specjalistów z dziedzin powiązanych z polską dyplomacją pozostawienie dużej części kadr z czasów PRL utrudniło proces zlikwidowania różnorodnych powiązań środowiskowych (służby, biznes, relacje towarzysko-rodzinne, itp.) Nikt nie próbował przeciwdziałać też problemom, które wynikały, z co i rusz podnoszonych kampanii podejrzeo o nielojalnośd wobec RP, poszczególnych grup pracowników, np. w związku z ustawą lustracyjną, czy osób związanych w przeszłości z MGIMO. Tę ostatnią grupę pozostawiono niejako sobie, nie udzielono im ze strony państwa odpowiedniego wsparcia, dając tym samym i dodatkowo silny bodziec do budowy nieformalnych, poziomych relacji towarzysko-zawodowych. Doprowadzono do wzmocnienia stereotypowych i nieopartych o fakty opinii i mitów narosłych wokół tej grupy. Czy było możliwe zamknięcie tych starych rachunków? Pytanie musi zostad otwarte. I nie dotyczy tylko naszego kraju. Nawet praktyka rozliczania z systemem komunistycznym w Niemczech pokazuje, że nie udało się do końca wyeliminować mechanizmów lojalnościowych w środowiskach np. byłych oficerów STASI; a ich dzisiejsze związki z dużym biznesem rosyjskim, wpływy polityczne we wschodnich landach pokazują, że relacje towarzyskie i sympatie polityczne mają olbrzymi wpływ na politykę zagraniczną i sytuację polityczną w RFN.

W latach 1997-1998 wprowadzono dwa rozwiązania prawno-polityczne, które miały w sposób trwały zabezpieczyć interesy kadry urzędniczej. Pierwszym była „Ustawa o Służbie Cywilnej", drugim „Ustawa o ochronie informacji niejawnych". Wdrożenie przepisów ustaw w Ministerstwie Spraw Zagranicznych okazało się - jak wynika z raportu - fikcją:

Pospieszny sposób przeprowadzania naboru do Służby Cywilnej jesienią 1997 roku (np. gotowe pytania egzaminacyjne dla „swoich", brak zaproszenia na egzamin dla „nie swoich"), a następnie jej funkcjonowanie prowadzą do konkluzji, iż celem zasadniczym było utrzymanie tzw. zasobów kadrowych środowisk związanych z lewicą postkomunistyczną oraz osób służbowo lub towarzysko związanych ze służbami specjalnymi. Dowodem takiego instrumentalnego traktowania pracowników Służby Cywilnej dzisiaj są również zamiary mechanicznej redukcji kadr o 10%, w związku z rządowym projektem Ustawy o racjonalizacji zatrudnienia(...).

Niemożność  budowy wieloletnich strategii polityki zagranicznej RP to powód do poważnego niepokoju:

Do najbardziej dokuczliwych zjawisk w MSZ należy zaliczyć brak odporności na naciski i wpływy polityczne, które zwiększają uczucie frustracji, dają poczucie tymczasowości i nie pomagają budować wieloletnich strategii. Pochodną wpływów zewnętrznych jest podskórne zjawisko, wynikające z politycznego klientelizmu i wpływów środowisk o charakterze finansowo-oligarchicznym (także osób dla tych środowisk pracujących lub nieformalnie lobbujących na rzecz ich interesów). Jest to jednak zjawisko wymagające z pewnością odrębnego opracowania, o szerszym charakterze. Nie sposób przy pomocy prostego narzędzia, jakim jest ankieta rozesłana wśród pracowników, dokonać całościowej diagnozy wszystkich negatywnych zjawisk, które zaledwie tworzą klimat pracy w MSZ.

Niedoinwestowanie polskiej dyplomacji powoduje - zdaniem autorów raportu - rozchwianie lojalności pracowników służby zagranicznej wobec interesów własnego państwa. MSZ traktuje się jak przystanek w dalszej karierze międzynarodowej, poczekalnię przed wyjazdem na zagraniczną placówkę, gdzie można dobrze zarobić i trochę „odpocząć". To nie oznacza, że taka jest norma. Bardzo wielu pracowników angażuje się i daje z siebie wszystko w Centrali, problem polega na tym, że ich wysiłek w ogóle nie przekłada się na uznanie zwierzchników. Dobra praca i zaangażowanie na placówce rzadko ma wpływ na gwarancje otrzymania dobrego stanowiska po powrocie do kraju.Zasługi za granicą, uznanie w oczach cudzoziemców nie mają wpływu na awanse i dalszą ścieżkę zawodowego rozwoju. Dlatego po pierwszej placówce duża częśd kadr albo rezygnuje z pracy dla MSZ, albo wybiera drogę oportunizmu i konformizmu.:

Cierpi na tym nie tylko wizerunek Polski, ale również bardzo konkretne interesy państwa. Nietrudno sobie wyobrazić skutki rozchwiania systemu lojalności dyplomatów, w sytuacji permanentnego ubóstwa i braku perspektyw zapewnienia sobie i swojej rodzinie godnego życia. W rezultacie tego zjawiska, podobnie jak w czasach PRL, pracownicy uznają, że najkorzystniej jest wszystko „załatwiać", w tym wyjazd na dobrą placówkę itd. Innym powszechnym zjawiskiem jest także poszukiwanie lepszego pracodawcy, który z kolei umiejętnie wykorzysta atuty byłego dyplomaty, jego zawodowe kwalifikacje, wiedzę i kontakty.

Duża częśd profesjonalistów, którzy wykazują się kompetencjami nieco szerszymi niż sama klasyczna dyplomacja i administrowanie w obszarze polityki zagranicznej, wcześniej czy później nastawia się na wykorzystywanie swojej krótkiej kariery w służbie zagranicznej do „skoku" do lepszej pracy (czy to w biznesie, czy w instytucjach międzynarodowych). Dla najmłodszego pokolenia dyplomatów to ostatnie wydaje się pozostawadćjedynym motywatorem, aby przetrzymad kilka ciężkich lat w warunkach złej i niewdzięcznej pracy w MSZ.

Najbardziej szokującym, choć dla wtajemniczonych, zupełnie niezaskakującym wnioskiem z przeprowadzonych badań ,jest informacja, że w MSZ  nieformalny wpływ na dobór kadr wysokiego  mają byli funkcjonariusze PRL:

Ustawa o ochronie informacji niejawnych stała się narzędziem, dzięki któremu nie tylko służby specjalne, ale także środowiska dawnych funkcjonariuszy, towarzysko i nieformalnie z tymi instytucjami powiązanych, mogą do dzisiaj skutecznie wpływać na politykę kadrową polskiej służby zagranicznej. Dyplomacja w każdym kraju w sposób naturalny i zrozumiały związana jest z aparatem bezpieczeństwa czy ze służbami informacyjnymi państwa. W Polsce praca dla tych organów ciągle jest czymś wstydliwym a nawet piętnującym. Polska specyfika polega m.in. na tym, że nie udało się przerwać silnych więzi środowiskowych między funkcjonariuszami i politykami dawnego aparatu a obecnymi strukturami. Widać to szczególnie wyraźnie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. W ostatnich dwóch dekadach utrwalił się także silny mechanizm wiązania interesów różnych środowisk w MSZ i wokół niego ze światem finansowym i biznesowym, właśnie poprzez byłych funkcjonariuszy PRL. Częśd biznesmenów uzyskuje coraz większy wpływ na polską dyplomację przez swoich etatowych i/lub nieformalnych współpracowników, wykorzystujących z kolei wpływy w Centrali i na placówkach poprzez swoich kolegów lub niedawnych podwładnych. W ten sposób mechanizm przepływu informacji z takich struktur nieformalnych do instytucji ochrony państwa pozwala na zachowanie wpływu także na obsadę kadrową, a nawet na kształt polityki wobec danego państwa czy regionu geograficznego.

A teraz garść liczb z przeprowadzonych badań:

Zdecydowana większość uważa, że warunkiem sukcesu i dostrzegania osiągnięć jest bliska zażyłośd z szefem, bezpośrednim przełożonym. Na pytanie "Czy jesteśmy doceniani?" aż 60 % ankietowanych odpowiada: "To zależy, czy znam kogoś...". 82% pytanych twierdzi, że zajmuje za niskie lub upokarzająco niskie stanowiska. 85 % badanych twierdzi, że relacje w pracy powinny ulec zmianie. Największe problemy to: "wzajemna nieżyczliwość", "plotki i intrygi" oraz "napięta atmosfera wywołana przez szefa". Czytamy w raporcie:

W efekcie wieloletniego procesu wzmacniania w MSZ wpływów struktur i osób pochodzących ze środowisk zewnętrznych, najczęściej „mundurowych" (mamy tu na myśli nie tylko wojsko, służby specjalne, ale także pracowników przychodzących do dyplomacji ze Straży Granicznej, Policji, MSW, Urzędu Celnego itp.) powstała sytuacja, gdy wiele niekoniecznie najlepszych praktyk z tamtych środowisk uzyskało „podatny grunt" w służbie zagranicznej. Od wielu lat dyplomacja „targana" jest różnymi zmianami i kolejnymi próbami cząstkowych reform, których wzorce importuje się wprost i „na skróty" z tych właśnie instytucji. Doprowadziło to także do wzmocnienia szeregu praktyk „korporacyjnych" znanych tylko w środowiskach zmilitaryzowanych.

Dokuczliwe są zwłaszcza różnorodne nieformalne wpływy, szczególnie te, o których nie wolno głośno mówić - służby specjalne, środowiska polityczne a także biznesowe. Większośd badanych wskazuje na tzw. relacje towarzyskie i rodzinne, co na język komunikacji nieformalnej można przełożyć, jako „wpływy", „znajomi" i „ich znajomi".

Nieformalne wpływy w MSZ dostrzegają wszyscy badani. 62% upatruje ich w relacjach towarzyskich i rodzinnych, 27% w tzw. środowiskach, w tym politycy. Działania o charakterze mobbingu w MSZ dostrzega 82% badanych.


W trakcie badania ankietowego pracownicy MSZ najczęściej wskazują na następujące formy mobbingu:
a. brak wyraźnie sprecyzowanych obowiązków;
b. obmawianie, rozsiewanie plotek
c. brak premii, nagród i awansów;
d. traktowanie jak „powietrze"
e. utrudnienia w dostępie do przełożonego/szefa, dyrektora/ministra;
f. gorsze miejsce pracy, gorszy sprzęt, brak służbowych „gadżetów";
Sporadycznie, ale zdarzają się w MSZ takie zjawiska jak: agresja słowna, publiczne piętnowanie, wyszydzanie itp.

UWAGA ! Nikt z ankietowanych nie wskazał odpowiedzi, że postawione pytanie jest przesadne i że nie ma takich praktyk w służbie zagranicznej.

Na pytanie, czy zmieniłbyś coś w swoim miejscu pracy, 84% odpowiedziało :"gdyby mnie ktoś zapytał".

Na pytanie, czy osoba, która wygrywa w konkursie otrzymuje w następstwie stanowisko, aż 67% ankietowanych odpowiedziało, że zna przypadki, iż wygrywający konkurs nie otrzymał stanowiska. Najczęstszą reakcją pracowników na pojawiające się trudności w komunikacji ze strukturami MSZ, zwłaszcza w planowaniu kariery, zabiegach o awans jest poszukiwanie znajomych i tzw. „wejść". Te nieczyste mechanizmy przeszły wprost ze struktur i nawyków PRL-owskiej administracji, gdzie ważne były nie kwalifikacje, dorobek, ale umiejętnośd „pogadania" i „zarekomendowania", na wyższym szczeblu. Taka technologia gwarantuje do dzisiaj nieskrępowane „windowanie" przez wiele lat osób o przeciętnych uzdolnieniach, konwencjonalnym myśleniu i konformistycznej postawie.

I na koniec kłopoty z certyfikatami bezpieczeństwa oraz kontaktami ze służbami specjalnymi:

Komisja NSZZ Solidarnośd Pracowników Służby Zagranicznej otrzymała niepokojące sygnały od najmłodszych pracowników MSZ; co najmniej kilku z nich było nagabywanych przez osoby przedstawiające się, jako pracownicy ABW i innych służb. Obiecując pomoc w „gładkim" ułożeniu kariery zwracały się o podjęcie współpracy. Osoby, które zwierzyły się z takich sytuacji prosiły o dyskrecję i dzieliły się wątpliwościami, czy byli obiektem „rozpracowania" oficjalnych polskich służb, czy jakichś prywatnych osób (może byłych funkcjonariuszy PRL). Nie zwracali się z tym problemem do przełożonych, gdyż obawiali się, że to może ich automatycznie postawid w niekorzystnym świetle i samo zgłoszenie spowoduje albo konflikt ze służbami, albo ściągnie na nich różne podejrzenia, a w konsekwencji sprowadzi problemy, w tym odebranie certyfikatu bezpieczeostwa i zakooczenie dobrze zapowiadającej się kariery. Rozmowy z młodymi adeptami dyplomacji wskazują, że stosowane przez ABW metody przypominają czasy głębokiego PRL, gdy pozyskiwano współpracowników do służb i formacji pracujących dla wywiadu lub kontrwywiadu. Naganny wydaje się nie sam fakt zachęcania do współpracy, ale forma i metody. W każdym państwie urzędnik administracji centralnej powinien szanowad pracę służb i w miarę możliwości je wspierad; w niektórych krajach oferta współpracy uznawana jest za wyróżnienie. W obecnej sytuacji w Polsce odnosi się wrażenie, że nowe kadry ABW i AW kopiują metody PRL-owskiej SB. Rozmowy prowadzone są nieformalnie, a osoby zachęcane do współpracy wcale nie mają pewności, czy ich „prowadzący" jest oficerem służb RP czy też byłym funkcjonariuszem SB, dorabiającym „na boku" u któregoś z „wielkich płatników". Sytuacja ta pogłębia atmosferę nieufności, podejrzliwości, a przede wszystkim paraliżującego strachu.

Z raportu przebija zupełna bezideowość i beznadzieja atmosfery pracy wewnątrz jednego z najważniejszych resortów rządowych. W MSZ o awansach decydują układy, nie skuteczność, dobre kontakty i pracowitość. Na placówki zagraniczne jeździ się dla kasy i na odpoczynek. O polityce kadrowej, a pewnie także o polityce resortu w ogóle, decydują relacje towarzyskie, również rodem z PRL i peerelowskich służb. Po prostu "strefa zdekomunizowana" ministra Radosława Sikorskiego.

Przy czym Do Komisji napłynęło łącznie 117 wypełnionych i opisanych (anonimowo) ankiet, co daje próbę badawczą na poziomie ok. 7%, w stosunku do wszystkich zatrudnionych w Służbie Zagranicznej. Nie jest to zatem pełen obraz pracy resortu. Pytanie, dlaczego tak mało osób chciało się w tej sprawie wypowiedzieć pozostaje otwarte.

 

ab, źródło: własne/MSZ

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych