Przemówienie premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona na temat Europy jest istotne także w polskim kontekście. Bardzo symptomatyczne jest, że nie skomentował go ani premier Tusk ani minister Sikorski, spotkało się natomiast z różnorodnymi reakcjami w całej Unii, w tym ze stosunkowo koncyliacyjnym komentarzem kanclerz Merkel.
Tusk i Sikorski po raz kolejny skorzystali zatem z okazji, by siedzieć cicho i tym samym na własną prośbę wykluczają się z europejskiej debaty, nie mając w niej nic do powiedzenia i oczekując jedynie na opinie innych, pod którymi można by się podpisać.
Tymczasem głos Camerona jest dla nas ważny, tyle że nie z tego powodu, o którym mówi się w polskich mediach najwięcej; nie z powodu zapowiedzi referendum, która jest taktycznym jedynie zabiegiem na potrzeby polityki wewnętrznej.
Istotny jest sam sens diagnozy brytyjskiego premiera.
Można ją streścić następująco:
1. Unia Europejska przechodzi zasadniczą przemianę, stara Unia się kończy
2. część krajów członkowskich chce zawierać silniejszą quasi-federację opartą na walucie euro i scentralizowanym nadzorze
3. ten wariant ścisłej integracji nie jest akceptowany przez wszystkie państwa członkowskie, ale powinien być dopuszczalny
4. wszyscy natomiast chcą przełamania kryzysu europejskiej konkurencyjności w skali globalnej i kryzysu zaufania obywateli do Europy i ich poczucia wyalienowania z polityki w Unii
5. w takim razie musimy zreformować Unię tak, by zrealizować te dwa cele: konkurencyjność i demokrację bez narzucania wszystkim jednolitego wzorca integracji wedle standardu strefy euro.
Jaka jest recepta Camerona?
Znamy ją dobrze - Jednolity Rynek i globalna aktywność Europy plus pięć zasad, które wyłożył w swym wystąpieniu: Konkurencyjność, Elastyczność (akceptacja dla różnorodności w UE zamiast twierdzenia, że wszystkim powinno odpowiadać to samo), Możliwość powrotnego przepływu kompetencji do krajów członkowskich, Odpowiedzialność demokratyczna (poprzez parlamenty narodowe) oraz Gra fair (zmiany spowodowane kryzysem w strefie euro nie mogą zagrażać integralności Jednolitego Rynku).
Dlaczego jest to ważne ?
Dlatego, że także odpowiedzialny polski rząd powinien być w stanie sformułować swoją odpowiedź na kryzys Unii na wzór zaprezentowanej przez Camerona.
Powinniśmy mieć polską receptę na rozpad tradycyjnej Unii.
Tymczasem rząd Tuska takiej recepty nie ma. Jego koncepcja polityki europejskiej nie zakłada żadnej podmiotowości, odwrotnie, jej cechą jest galopujące tempo pozbywania się samodzielności.
Bez oglądania się na Konstytucję RP, interes budżetów domowych Polaków, czy brak zgody obywateli, Tusk zapędza Polskę do strefy euro przez serię faktów dokonanych (pakt fiskalny i inne), tak aby na koniec okazało się, że nie mamy już żadnego wyboru. Jest w stanie poświęcić dla tego celu demokrację, państwo prawa i gospodarkę. Jest nawet w stanie zgodzić się na podrzędny status i przyjmowanie obowiązków bez praw, byle załapać się na uciekający, jego zdaniem, pociąg euro. To błędna i anty-polska strategia.
Dlatego postuluję rozwiązanie alternatywne. Nazwałbym je "kontraktem europejskim", czyli naszą samodzielną koncepcją relacji z federacją stefy euro w ramach wspólnej Europy.
Bo w interesie Polski leży utrzymanie europejskiej jedności i solidarności, ale nie w wariancie centralnego planowania gospodarczego i nie w wariancie podrzędności, tylko w ramach partnerstwa.
Zasady (warunki brzegowe) kontraktu ze strefą euro winny być następujące:
Po pierwsze - nadrzędność zasady wspólnego rynku nad nadzorczą federacją euro - żadnych barier i granic między oboma kręgami integracji.
Po drugie - prymat traktatów i prawa wspólnotowego nad prawem wewnętrznym europejskiego rdzenia, takim jak np. Pakt fiskalny.
Po trzecie - solidarność europejska: budżet strefy euro i jej wewnętrzne instrumenty pomocy finansowej nie mogą być tworzone kosztem budżetu całej Unii.
Po czwarte - prymat instytucji unijnych, nad instytucjami rdzenia, np. szczyty eurostrefy nie mogą przejmować kompetencji Rady ministrów finansów całej Unii itd.
Po piąte - relacje między rdzeniem a resztą winny się oprzeć na zasadzie wzajemnych korzyści, czyli kooperacja rozwojowa w ramach całej Unii.
Po szóste - podmiotowości państw i narodowych demokracji, zero federacji.
Te sześć zasad możemy zestawić z pięcioma punktami Camerona i zacząć dyskusję o reformie Unii, bo nie we wszystkim mamy identyczne zdanie, tak jak nasze interesy w wielu punktach są obiektywnie rozbieżne.
Warto jednak rozmawiać, bo milcząc wykluczamy się z decyzji. Przykro patrzeć, jak oceny rząd właśnie tak czyni. Sięgnijmy po alternatywę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/149335-szczerski-po-cameronie-tusk-i-sikorski-po-raz-kolejny-skorzystali-z-okazji-by-siedziec-cicho-wykluczaja-sie-z-debaty