W tygodniku "wSieci" rozmowa Mariusza Pilisa z mec. Krzysztofem Wąsowskim, adwokatem Piotra Staruchowicza

Jaki jest status Piotra Staruchowicza dzisiaj?

Dzisiaj, z tego, co wiemy, jest on izolowanym więźniem. Tymczasowo aresztowanym, przebywającym przy ul. Rakowieckiej. W tej chwili ma orzeczone przedłużenie tego tymczasowego aresztu do 27 stycznia 2013 r.

 

Kiedy pan się z nim widział ostatnio?

Tydzień temu. Odwiedzam go w miarę regularnie.

 

Jaka w tej chwili jest jego kondycja?


Podczas całego tego prawie siedmiomiesięcznego pobytu odwiedzałem go w sumie już kilkanaście razy i ta kondycja bywa różna. Generalnie mogę powiedzieć, że bardzo dobrze się trzyma. Mam wrażenie, że widzi sens swojej walki o to, by się nie poddać, by się nie załamać, żeby jednak wyjść z tego aresztu zwycięsko. Bo można też wyjść pokonanym. Piotr absolutnie tego do siebie nie dopuszcza. Natomiast jest mu niewątpliwie ciężko. Jest w takiej dziwnej sytuacji. Bo nie wie tak naprawdę, za co jest tymczasowo aresztowany. To znaczy, rozumie zarzuty, które stawia mu prokurator, ale nie może pojąć, jak na tak wątłym materiale dowodowym i tak naprawdę na podstawie oszczerstw czy pomówień jednego człowieka może spędzać w więzieniu tyle czasu bez wyroku. Izolowany od wszystkiego, co kocha, co sprawia mu radość.

 

Czy jakoś na swój własny sposób tłumaczy sobie całą tę sytuację?

Dla niego niewątpliwie jest to cierpienie, a na dodatek w jego rozumieniu niezasłużone. Piotr co do tego nie ma wątpliwości. Ale z drugiej strony dostrzega w tym sens. I tu nie chodzi o ludzi, o jakieś tam sytuacje, o słynnego premiera, wobec którego formułował różne hasła, mniej lub bardziej udane i mniej lub bardziej popularne, jakie przyjmowały się w całej Polsce. Tu po prostu chodzi o jego drogę życiową. Ta droga dokądś go prowadzi. Nigdy nie zajmował się żadnym handlem narkotykami. Wręcz przeciwnie. Zawsze słynął z tego, że wśród kibiców tego typu zachowania tępił. Był zawsze w tej kwestii radykalny. Nawet w kwestii palenia tzw. miękkich narkotyków, czy to na stadionach, czy wokół nich. Z tego był znany, więc to dla niego dodatkowy cios, że wychodzi na cynika, na hipokrytę. A na pewno takim człowiekiem nie jest.

 

A czy pan, panie mecenasie, rozumie potrzebę tego aresztu dla Staruchowicza?

W jakiś sposób staram się zrozumieć. Może nie tyle sam areszt, bo tego w ogóle nie rozumiem, ale staram się wyobrazić sobie sposób działania i sposób myślenia prokuratora, który prowadzi tę sprawę. Wejść w jego sytuację. Ma naprawdę bardzo słaby materiał dowodowy. Obrona nie widzi w nim niczego, choć jednocześnie jest to historia bardzo poważna. Prokurator stara się wyjść z tego z twarzą, więc musi wciąż szukać argumentów. Nasuwa się w tym kontekście podejrzenie, że najlepszą opcją dla niego byłoby
na tyle zmiękczyć podejrzanego, by ten po prostu do wszystkiego się przyznał.

 

Czy stosowany jest tu mechanizm tzw. aresztu wydobywczego?

Wszyscy mamy takie wrażenie. Jest nas kilku adwokatów, którzy w tę sprawę jesteśmy zaangażowani. I podkreślam to stanowczo: obrona ma głębokie przekonanie, że stosowanie wobec Piotra tymczasowego aresztowania, przy tak słabym materiale dowodowym i przez tak długi czas, wyczerpuje znamiona definicji aresztu wydobywczego.

 

Czy w ciągu tych siedmiu miesięcy Staruchowicza ktoś przesłuchiwał? Jak to wyglądało?

Taka sytuacja zdarzyła się raz. Jakieś dwa miesiące temu. Do Piotra przybył policjant w ramach wykonywanej tzw. pomocy prawnej. Okazało się, że policja w Bielsku-Białej chce mu postawić zarzut, że nie zajmował swojego krzesełka na stadionie podczas meczu, który rozegrał się chyba półtora roku temu pomiędzy Legią a Podbeskidziem. I w tej sprawie nastąpiło przesłuchanie Piotra. Trzeba podkreślić, że odbyło się to zgodnie ze wszelkimi zasadami i w prawidłowej formie. Byliśmy o tym zawiadomieni i mogliśmy w tym uczestniczyć. Nie było w tym niczego nadzwyczajnego. Piotr nie jest szczególnie nękany. Do jego celi nie przychodzi policja czy prokurator i w jakiś przedziwny sposób chce go nękać. Absolutnie nie potwierdzam takich sytuacji. Natomiast największą męką jest świadomość upływającego czasu. W pewnym momencie człowiek zaczyna myśleć: „Po co ja tu jestem?”. My, ludzie na wolności, nie zdajemy sobie z tego sprawy. Tu nie chodzi o to, że ktoś próbuje mu zrobić jakąś krzywdę. Wystarczy czas. Nie wiem, czy np. prokuratorzy chodzą do aresztu, bo ja się jeszcze z taką sytuacją nie spotkałem, ale adwokaci mają ten przywilej i obowiązek, żeby areszty odwiedzać, i wiem, że ten bieg czasu powoduje pewne przygnębienie i gwałtowne pragnienie wyjścia, nawet za wszelką cenę. Dla ludzi, którzy nigdy w areszcie nie byli, może się to wydać niedorzeczne. Ale tak jest. I na wywołanie takiej reakcji może liczyć prokurator, trzymając kogoś bez wyroku w areszcie przez wiele, wiele miesięcy.

 

Czy według pana Piotr Staruchowicz ma kłopoty, których mieć nie powinien? Pytam o ten czas, który spędza w areszcie. Czy jego prawa są naruszane?

Staruchowicz zgłasza, że jest tzw. więźniem izolowanym. Więźniowie uzyskują taki status z reguły, kiedy uczestniczą w jakichś zorganizowanych grupach przestępczych i kiedy w samym więzieniu trzeba ich oddzielać od innych aresztantów. Natomiast u Piotra sytuacja jest zupełnie inna. Nigdy nie postawiono mu zarzutu uczestnictwa w zorganizowanej grupie przestępczej. Nigdy w takiej grupie nie uczestniczył. Natomiast z informacji, które uzyskujemy od Piotra, w areszcie jest traktowany tak, jakby takie zarzuty wobec niego zostały postawione. Dlatego prosiliśmy i Fundację Helsińską, i posłów, którzy się interesują problemem, nazwijmy go kibicowskim, żeby zgłosili się z takim oficjalnym pytaniem, jaki jest w końcu status naszego więźnia, aresztanta Piotra Staruchowicza, ponieważ nam się wydaje, że w żaden sposób on nie powinien być więźniem izolowanym ani tym bardziej więźniem o kategorii „niebezpieczny”, a mamy podejrzenia, iż tak jest traktowany.

 

Jak pan interpretuje te naruszenia? Dlaczego pana zdaniem do nich dochodzi?

Naprawdę trudno mi to zrozumieć. Wiadomo, że gdy człowiek zaczyna zastanawiać się nad tym głębiej, nad całą otoczką tej sprawy, nie wyłączając samej kwestii zarzutów postawionych Piotrowi Staruchowiczowi, to ewidentnie gdzieś w tle jest polityka. Szczerze mówiąc, nie chce mi się wierzyć, żeby rzeczywiście konkretny prokurator, który prowadzi tę sprawę, był w jakiś sposób instruowany przez kogoś z góry, żeby otrzymywał jakieś telefony czy naciski, ale rzeczywiście jest to sytuacja bardzo dziwna. I zachowanie samego prokuratora wydaje się też dziwne. Z jednej strony jest chętny do jakichś negocjacji, jakichś rozmów, żeby sytuację Piotra po prostu unormować i żeby przywrócić ją do, nazwijmy to, cywilizowanego stanu. Z drugiej strony, gdy otrzymuje stosowne wnioski, stosowne pisma, to reaguje na nie zawsze bardzo kategoryczną odmową. I tyle. I na tym dialog się kończy. A kiedy się dołoży tę całą otoczkę, czyli to, w jakich sferach, na jakich polach Piotr aktywnie działał, i przede wszystkim przeciwko komu działał, to wydaje się oczywiście, że gdzieś w głębi takie podejrzenie o politykę wydaje się dopuszczalne.

Cała rozmowa - w tygodniku "wSieci".

Polub "wSieci" na FB!

"wSieci" - zawsze po stronie Polski.

CZYTAJ TAKŻE: Wielki sukces tygodnika „wSieci"! Co tydzień ponad 120 tysięcy sprzedanych egzemplarzy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.