Dlaczego Gronkiewicz-Waltz zrezygnowała z likwidacji nocnych kursów metra? Władza cofa się dopiero wtedy, gdy protestuje kręgosłup Platformy

Fot. PAP/Jacek Turczyk
Fot. PAP/Jacek Turczyk

17200. Tylu użytkowników Facebooka zapisanych jest na "Nocną imprezę na pożegnanie metra w Warszawie", czyli swoisty protest przeciwko planom stołecznego ratusza, który zamierzał zlikwidować nocne kursy metra. Urzędnicy tłumaczyli swoje plany - podobnie jak kolejną podwyżkę biletów miejskich - koniecznymi oszczędnościami.

Jak pisze warszawska "Gazeta Wyborcza", ratusz poszuka jednak pieniędzy gdzie indziej.

Sprawdzimy w budżecie miasta alternatywne źródła oszczędności w ZTM

- zadeklarował lider radnych Platformy Obywatelskiej, Jarosław Szostakowski.

Myliłby się jednak ten, kto twierdziłby, że zmiana decyzji stołecznych urzędników była spowodowana liczbą protestujących albo skalą manifestacji. W zupełnie innych sprawach protestujących było kilka, czasem i kilkadziesiąt razy więcej, a rządzący niewzruszenie milczeli. Tak było w Warszawie przy okazji domagających się upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej, tak było, gdy wybuchały kolejne problemy wokół budowy metra. Na skalę większą niż samorządy - było tak w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego albo miejsca dla Telewizji Trwam na multipleksie.

Gdzie leży więc sekret zmiany decyzji urzędników? W wizerunku partii Donalda Tuska. Protestować bowiem zaczął najwierniejszy elektorat PO - "młodzi, wykształceni, z wielkich miast". Zwoływanie się na portalach społecznościowych czy kpiny z pani prezydent, które zaczęły być modne w środowiskach zupełnie nieinteresujących się sprawami politycznymi, są tym, czego naprawdę boi się ta władza. Widać to było już w przypadku porozumienia ACTA - dopóki kwestia ocierała się o prawo wolności słowa, sprawy nie było. Ale gdy zaczął protestować platformiany elektorat, pytając "Donald, matole - skąd będziesz ściągał pornole?", zrobiło się nie do śmiechu, bo uderzono w trzon, w kręgosłup tego, na czym swoje poparcie zbudowała Platforma Obywatelska. Jeszcze większą wściekłość wywołały problemy ze Stadionem Narodowym, od którego przeróbek stylizowanych na basen, wręcz huczał internet.

Nie po to Donald Tusk w chwili dość istotnych przeszeregowań na scenie politycznej (dymisja szefa ABW) prowadzi groteskową rozmowę na Twitterze, dowcipkując, o tym, kto wraz z grypą leży w jego łóżku, by jego władzę osłabiały - czy wręcz odbierały lemingi, do których kieruje swój przekaz. Jakkolwiek ich zwał, nie oburzą się oni na aferę hazardową, przekręty przy Amber Gold, czy nawet tak drastyczne załamanie państwa jak przy katastrofie smoleńskiej. Dopiero gdy zabiera się im prawo do ściągania filmów z internetu, gdy przestaje kursować metro dowożące ich z nocnych imprez, dopiero gdy ktoś zabrania, albo przynajmniej utrudnia, grillowanie, budzą się. I wtedy władza - wszechmocna na wielu innych polach - po prostu się wycofuje.

Tego rodzaju gesty rządzących wskazują, co jest tak naprawdę dla nich istotne. I tak naprawdę nie ma się nawet, o co oburzać, bo ta taktyka przynosi Platformie - kulejące, ale jednak - poparcie. Z drugiej strony te małe furtki, które czasem się otwierają - jak przy okazji afery z zamknięciem nocnych kursów metra - nie przynoszą oczekiwanej reakcji opozycji. Jak słusznie zauważył ktoś w internetowym komentarzu - tuż po decyzji o zamknięciu metra powinien pojawić się polityk zamierzający kandydować na stołecznego prezydenta, tłumacząc, że to absurdalny pomysł. Takich deklaracji zabrakło zarówno ze strony prawicowej, jak i lewicowej strony opozycji.

O lemingi i troskę o sympatyczne grillowanie nikt nie chce zawalczyć. Nieudolnie próbuje robić to Palikot, ale fałsz tego polityka wyczuwalny jest na tyle, że po początkowych sukcesach, zwyczajnie przestał być traktowany poważnie. A politycy Platformy konsekwentnie dbają o swój elektorat. I dopóki ktoś nie rzuci im rękawicy, podejmując rywalizację także i na polu troski o jakość grillowania, wiele się nie zmieni.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.