Nie widzicie w swoim otoczeniu konkretnych efektów, jakie przyniosły Fundusze Europejskie? To łyknijcie pigułkę, po której odniesiecie wrażenie, że je widzicie i z nich korzystacie. Nie łykajcie dopalaczy, po prostu zażyjcie propagandy. Chodzi o kampanię pod tytułem „Każdy korzysta, nie każdy widzi”. Od 22 października do 2 grudnia 2012 słyszeliście to hasło w mediach dzień w dzień (oprócz 1 listopada), czyli 38 dni. Radio, telewizja, Internet – to musiało kosztować. Dokładnie 9.789.201 zł brutto, prawie 10 milionów!
Kampania powstała na zlecenie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego (MRR) i miała na celu uświadomienie Polakom, jak wiele zawdzięczają Unii Europejskiej. Na stronie Ministerstwa możemy przeczytać[1]: „Chcemy podkreślić, że Fundusze Europejskie wpływają na nasze otoczenie, jakość życia, miejsce pracy, formę wypoczynku. To między innymi dzięki nim młodzi i dojrzali Polacy znajdują pracę, studiują na nowoczesnych uczelniach, zakładają własne firmy”. Tylko dlaczego potrzeba do tego kampanii za 10 milionów? Bo statystyki pokazują, że bezrobocie zwłaszcza u młodych dochodzi do 30%, że uczelnie są tak nowoczesne, iż najlepsza z nich znajduje się dopiero na 398 miejscu na świecie, a coraz więcej przedsiębiorstw bankrutuje? No tak, przekonywanie, że świeci słońce, gdy pada deszcz, wymaga nadzwyczajnych środków. Zwłaszcza w czasie, gdy Donald Tusk rozpoczyna negocjacje w sprawie budżetu Unii.
Możecie się zastanawiać, po co płacić miliony złotych, aby przez ponad 5 tygodni emitować propagandowe spoty. Na produkcję spotów wydano 1.790.000 zł, a na ich emisję 7.999.201 zł. To spory zastrzyk dla TVP, TVN, Polsatu i dla kilku stacji radiowych. Ministerstwo ma uzasadnienie – realizuje wytyczne z rozporządzenia Komisji Europejskiej[2] oraz z krajowej „Strategii komunikacji Funduszy Europejskich”[3]. W liczącej aż 147 stron „Strategii” możemy znaleźć 7 celów operacyjnych[4] (im więcej, tym lepiej), z których w zasadzie tylko czwarty polega na wspieraniu chętnych do pozyskania funduszy unijnych, a reszta skupia się na zewnętrznym i wewnętrznym public relations, czyli de facto propagandzie, np. budowaniu społecznego poparcia, budowaniu zaufania do instytucji wdrażających i pobudzaniu dialogu między nimi. To może należałoby urządzić jeszcze jakiś pochód? Najlepiej 1 maja.
Czepiam się? Może troszkę. Po prostu wolałbym, aby w ogóle tych pieniędzy nie wydawano na działania propagandowe, tylko po prostu uproszczono procedury pozyskiwania funduszy, a zaoszczędzone pieniądze przesunięto na dotacje dla beneficjentów, a nie dla firm reklamowych i mediów. Co mają powiedzieć ci mali i średni przedsiębiorcy, którzy bezskutecznie starali się o dotacje, których nie było stać na opłacenie firm zajmujących się wypisywaniem stosów formularzy, wniosków i biznesplanów? Teraz powinni wierzyć, że korzystają, mimo iż widzą... pustki w swoich portfelach.
Jan Sulanowski
[1] Załącznik: Informacje na temat kampanii promocyjnej Fundusze Europejskie – „Każdy korzysta, nie każdy widzi”.
[2] Załącznik: ROZPORZĄDZENIE RADY (WE) nr 1083_2006. Rozdział III, „Informacja i promocja”, s. 58.
[3] Załącznik: Strategia komunikacji Funduszy Europejskich. Aktualizacja zatwierdzona 23.02.2010.
[4] Tamże, s. 18.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/147041-europropaganda-za-miliony-dokladnie-9789201-zl-brutto-wydalo-ministerstwo-by-uswiadomic-polakom-jak-wiele-zawdzieczaja-unii-europejskiej