Co robił Tusk 13 grudnia 1981? Pił wódkę z kolegami. Internowany nie był

Fot. PAP / Tomasz Gzell
Fot. PAP / Tomasz Gzell

Za: Blogpress.pl

Przemysł pogardy działa, media mętnego nurtu po raz kolejny rozpętały kampanię wyszydzającą Jarosława Kaczyńskiego. Wytykają, że prezes Prawa i Sprawiedliwości nie był internowany, co zresztą Kaczyński wielokrotnie komentował. Warto się przyjrzeć co 13 grudnia robił dzisiejszy premier Donald Tusk. Może panowie „dziennikarze” zapytają na prasowej konferencji? Prawda jest szokująca, 13 grudnia Donald Tusk pił wódę z kolegami, bynajmniej nie był internowany czy aresztowany. Oddajmy głos samemu Tuskowi:

Ja, kiedy tylko dowiedziałem się, że jest stan wojenny, pojecha­łem do MKZ. Tam powiedziano mi, że jest próba zorganizowania strajku w Stoczni Gdańskiej. Zebrałem kolegów i wieczorem poszliśmy do stoczni. Jeszcze nie była obstawiona. Okazało się jednak, że strajk jest raczej umowny. W nocy, pamiętam, pojechaliśmy do kolegi, o któ­rym wiedzieliśmy, że ma bilet do wojska. Ponieważ w pierwszych komunikatach podawano, że kto ma bilet i nie zgłosi się natychmiast do służby, zostanie rozstrzelany, kazaliśmy mu jechać do jednostki. I upili­śmy się na pożegnanie. W poniedziałek rano znowu poszliśmy do stoczni - z pełnym przekonaniem, że przyjdzie nam zginąć - i siedzieli­śmy aż do jej pacyfikacji. Kilkudziesięciu osobom, w tym mnie, udało się uciec tuż przez szturmem i w ten sposób uniknąłem aresztowania. Gospodarz domku, w którym wynajmowaliśmy z żoną pokój, powie­dział mi, że podczas mojej nieobecności przyszło trzech facetów i do­pytywali się o mnie. Prewencyjnie przez kilka dni się ukrywałem, ale nie było żadnych dalszych sygnałów, aby chciano mnie aresztować. Pierwsze dwa dni to była stocznia; później zadyma na ulicach Gdańska, demonstracja przypominająca rok 1970.

A tu cała moja notka z 2007 roku:

„Donald Tusk - apoteoza ściemy”

Zamiast wstępu

Gdy słucham Donalda Tuska, mam poczucie koniunkturalizmu i nieszczerości. Gdy nośne były hasła szarpnięcia cugli i IV RP wywołane aferą Rywina – PO i Tusk je podnosili, gdy przestały – łatwo o nich zapomnieli. Jeśli populizm może przynieść korzyści – Tusk wskakuje na falę populizmu, jeśli katolicyzm jest bardziej pomocny niż antyklerykalizm – spotyka się z Dziwiszem, itd. By spojrzeć na to z większego dystansu postanowiłem przyjrzeć się bliżej spotom wyborczym Donalda Tuska z roku 2005 i wywiadowi z Tuskiem zamieszczonemu w „Teczkach Liberałów” autorstwa Janiny Paradowskiej i Jerzego Baczyńskiego z roku 1993. Czy wolno mówić o życiu osobistym polityków? Jestem zwolennikiem oddzielania sfery prywatnej od publicznej, w przypadku polityków uważam jednak, że można odstąpić od tej zasady wówczas, gdy poruszane tematy już stały się powszechnie znane, wówczas gdy mają istotny wpływ na sferę publiczną/polityczną a szczególnie wówczas gdy sami politycy zrobili to jako pierwsi. Dlatego też np. dzisiaj czytelnicy bulwarówek mają prawo śledzić życie prywatne córki prezydenta ponieważ jej wizerunek został wykorzystany w kampanii prezydenckiej. Te same zasady obowiązują też w przypadku Donalda Tuska.

Spoty prezydenckie Donalda Tuska AD 2005

Dzisiaj już tych spotów nie ma na oficjalnej stronie Platformy, zniknęły niedawno. Jeden z nich można znaleźć na youtube: http://www.youtube.com/watch?v=21XaCDi7f4U. Chciałbym przeanalizować ten spot i zestawić z wypowiedziami Tuska z roku 93, oraz z różnymi faktami ujawnionymi później.

Najpierw sam spot

Donald Tusk: Urodziłem się w tym domu. Mój dziadek był polskim kolejarzem, gestapo aresztowało go już na początku wojny. Ojciec zmarł wcześnie, mama całe życie pracowała w szpitalu. Tam jest stocznia i tam milicja strzelała do robotników. Widziałem to. Wtedy zrozumiałem, że tak nie można żyć.
Żona: Kiedy na studiach wzięliśmy ślub, mąż działał już w opozycji. Bałam się, ale byłam z niego bardzo dumna.
Wojciech Duda: W latach siedemdziesiątych, na uczelni, był z nas najodważniejszy.
Córka: Tata przez wiele lat pracował fizycznie jako robotnik, żeby nas utrzymać. Pamiętam jak wychodził do pracy o piątej rano.
Żona: Przez całe lata osiemdziesiąte działał w podziemnej solidarności.
Lektor: Jako przywódca Platformy walczy z przywilejami władzy, odbiera posłom trzynastki, zmniejsza liczbę radnych. Jego partia jako jedyna nie bierze pieniędzy z państwowej kasy.
Córka: Tata nauczył mnie pamiętać o słabszych.Syn: Jestem dumny z ojca, walczy o to co ważne.

Lektor: Platforma wybiera go swoim kandydatem. Donald Tusk, człowiek z zasadami.”

Drugie dno

Mój dziadek był polskim kolejarzem, gestapo aresztowało go już na początku wojny.

Jak widać to Donald Tusk swoim spotem wyborczym jako pierwszy poruszył historię rodzinną. Wspomniał o polskości dziadka i o prześladowaniu przez gestapo. Nie powinien więc się dziwić, że przeszłość dziadka wróciła bumerangiem. W „Teczkach” Tusk mówi:

Byłem z polskiej rodziny używającej gdańskiej niemczyzny.

Drugi dziadek, polski kolejarz, po wojnie znany lutnik, został aresztowany przez gestapo już 2 września i przeszedł wszystkie możliwe perypetie wojenne, w tym obóz koncentracyjny. Wszystkie możliwe

– to słowa Tuska. Ekipa TVP jadąca do Sopotu została zawrócona, a gotowy materiał TVNu w którym kuzynka Tuska opowiada przed kamerą, że była to powszechna wiedza w rodzinie, i że dziwi się, że Donald o tym nie wiedział nigdy nie został przez TVN wyemitowany. Polskie losy były trudne i skomplikowane, nie tylko na Pomorzu, ale w całej Polsce, nawet na Zamojszczyźnie, problemem więc nie są losy dziadka, a tylko ich wykorzystanie i delikatnie mówiąc wątpliwości co do prawdomówności Tuska.

"mama całe życie pracowała w szpitalu"

Powszechne jest przekonanie, że mama Tuska była pielęgniarką. W prezydenckiej debacie Aleksander Kwaśniewski powiedział: „pana mama jest pielęgniarką, moja nieżyjąca mama była pielęgniarką”. Donald Tusk nie zaprzeczył. Można więc sądzić, że faktycznie matka Donalda Tuska była pielęgniarką. W „Teczkach Liberałów” znajduje się coś w rodzaju „ankiety personalnej”, a w niej: „Zawód matki: sekretarka”. W spocie Tusk nie mówi, że matka była pielęgniarką, tylko, że „pracowała w szpitalu”, w dodatku „całe życie”. Czy Paradowska pomyliła się w swojej książce? Czy matka najpierw była pielęgniarką, a później sekretarką (bo odwrotnie być raczej nie mogło)? A może była sekretarką pracującą w szpitalu, a Tusk w debacie z Kwaśniewskim po prostu nie zaprzeczył słowom byłego prezydenta? Czyżby pielęgniarka brzmiało dumnie, a sekretarka już nie?

"Kiedy na studiach wzięliśmy ślub, mąż działał już w opozycji."

W spocie pojawia się zdjęcie Tuska z żoną na rękach. W innym spocie, z kampanii 2005 roku, zamieszczone jest zdjęcie dziecka w beciku, co jednoznacznie kojarzy się z chrztem (bo chyba tylko do chrzcin używa się białych betów). Co prawda w kampanii Donald Tusk nie nadużywał wątków religijnych, ale chyba wszyscy pamiętają „kościół łagiewnicki”, a w ostatnich wyborach wizytę u kardynała Dziwisza. Ślub kościelny Tuskowie wzięli tuż przed kampanią wyborczą 2005 roku. Co Donald Tusk mówił o Kosciele w książce z roku 1993: „Byliśmy grupą, która odnalazła się poprzez fakt niechęci do Ruchu Młodej Polski i do endecji [...]. Irytowały nas ich poglądy, byliśmy kontestacyjni, jeśli chodzi o Kościół, o narodowe tradycje. Bardziej odpowiadał nam intelektualny sznyt KOR-u.

Odnośnie Kościoła w „Teczkach Liberałów” znajduje się smakowita nieco ironiczna wypowiedź Tuska o sprawie „pana prymasa”, przytoczony jako jeden z trzech „sukcesów” Bieleckiego:

Pierwszy, to kiedy się przejęzyczył i powiedział w TV „pan prymas". To nie było na żywo, program był nagrany po tym, jak prymas rzucił w stronę rządu określenie „kundelki". Krzysztof był bardzo zdenerwowany i na jakieś pytanie dziennikarki odpowiedział: Pan prymas to, tamto. TV to wzięła, zobaczyła i natychmiast odesłała. Ale Bielecki zdecydował, żeby to puścić, chociaż jest jednym z najbar­dziej chrześcijańskich z nas wszystkich i absolutnie nie zależało mu na konfliktach z Kościołem czy z prymasem. Następnego dnia urywały się telefony z wyrazami poparcia od różnych ludzi.

"W latach siedemdziesiątych, na uczelni, był z nas najodważniejszy."

Donald Tusk lubi podkreślać bliźniactwo Kaczyńskich gdy jest mu to wygodne, gdy zaś jest niewygodne – zapominać. Tak też Tusk zwykł (w ostatniej kampanii) pytać Jarosława gdzie był trzynastego grudnia (w domyśle u mamy z kotem pod pierzyną) i podkreślać swoje uczestnictwo w strajku w stoczni. Kryje się za tym aluzja do faktu, że Jarosław nie był internowany. Tusk jednocześnie zapomina, że Lech był internowany do października 82. Warto więc sprawdzić jak wyglądało to oczami samego Donalda Tuska. Otóż Donald Tusk również nie był internowany. Nie był aresztowany, skazany, nie siedział w więzieniu. W „Teczkach Liberałów” Tusk opisuje to tak:

Ja, kiedy tylko dowiedziałem się, że jest stan wojenny, pojecha­łem do MKZ. Tam powiedziano mi, że jest próba zorganizowania strajku w Stoczni Gdańskiej. Zebrałem kolegów i wieczorem poszliśmy do stoczni. Jeszcze nie była obstawiona. Okazało się jednak, że strajk jest raczej umowny. W nocy, pamiętam, pojechaliśmy do kolegi, o któ­rym wiedzieliśmy, że ma bilet do wojska. Ponieważ w pierwszych komunikatach podawano, że kto ma bilet i nie zgłosi się natychmiast do służby, zostanie rozstrzelany, kazaliśmy mu jechać do jednostki. I upili­śmy się na pożegnanie. W poniedziałek rano znowu poszliśmy do stoczni - z pełnym przekonaniem, że przyjdzie nam zginąć - i siedzieli­śmy aż do jej pacyfikacji. Kilkudziesięciu osobom, w tym mnie, udało się uciec tuż przez szturmem i w ten sposób uniknąłem aresztowania. Gospodarz domku, w którym wynajmowaliśmy z żoną pokój, powie­dział mi, że podczas mojej nieobecności przyszło trzech facetów i do­pytywali się o mnie. Prewencyjnie przez kilka dni się ukrywałem, ale nie było żadnych dalszych sygnałów, aby chciano mnie aresztować Pierwsze dwa dni to była stocznia; później zadyma na ulicach Gdańska, demonstracja przypominająca rok 1970.

Tu znowu mała nieścisłość. Pierwsze dwa dni to 13 i 14 grudnia. Z przerwą na imprezę alkoholowo-pożegnalną kolegi. Pacyfikacja była zaś (według kalendarium stanu wojennego) 16 grudnia. Więc albo Tusk coś pomieszał w swojej relacji, albo wcale nie siedział tam do samego szturmu. Tak wyglądała pierwsza noc stanu wojennego oczami samego Tuska – wóda...

Tata przez wiele lat pracował fizycznie jako robotnik, żeby nas utrzymać. Pamiętam jak wychodził do pracy o piątej rano.

Gdy padają te słowa w spocie pojawiają się zdjęcia z prac na wysokościach. Donald Tusk pracował fizycznie w spółdzielni założonej przez Macieja Płażyńskiego. W spocie jest jednak mała pomyłka – na przedstawionych zdjęciach nie ma Tuska, tylko całkiem inne osoby. Kasia Tusk musi mieć zaś fenomenalną pamięć. Urodziła się w roku 1987 wybory miały miejsce w roku 89 mogła mieć więc najwyżej dwa lata, gdy tata pracował fizycznie, zwłaszcza, że często były to prace wyjazdowe, by im sprostać trzeba było mieć nie tylko dobrą kondycję fizyczną, ale również mocną głowę i zdrową wątrobę: „W dzień piło się wódkę, piwo, grało w karty, dyskutowało: o Grudniu ’70, Lechii, kobietach... W nocy do roboty”. „Poza tym rozmowy z ludźmi w niektórych fabrykach, z dyrektorami. Kiedy już przychodziło do wódki, to opowiadali takie rzeczy, że się w głowie nie mieściło.

"Przez całe lata osiemdziesiąte działał w podziemnej Solidarności."

W latach osiemdziesiątych Donald Tusk działał w opozycji. Wydawnictwa powielaczowe, manifestacje, spotkania. Nie był jednak ani internowany, ani aresztowany, nie pełnił też funkcji w podziemnych strukturach „Solidarności”. Najważniejszym osiągnięciem opozycyjno-intelektualnym Tuska było współwydawanie „Przeglądu Politycznego”, którego w ciągu 6 lat ukazało się aż 12 numerów. W „Teczkach Liberałów” można znaleźć dość nieoczekiwane wypowiedzi Tuska związane z wydawaniem „Przeglądu”:

Z Kaczyńskimi przyjaźniliśmy się od wielu lat. Leszek Kaczyński był jednym z promotorów „Przeglądu Politycznego” i uczestnikiem naszych spotkań. On wprowadził do ”Przeglądu” Leszka Mażewskiego i Jacka Merkla, załatwiał teksty.

Czy też:

Leszek Kaczyński namówił brata, Jarka, żeby pisał do „Przeglądu”

W tym czasie Donald Tusk musiał często jeździć na Filipiny, bo na 30 stronach książki o alkoholu wspomina kilkakrotnie w powiązaniu z opozycyjną działalnością:

Uznaliśmy, że ta paka, która się jakoś zawiązała przez te parę lat studiów i przez NZS, nie powinna się rozpaść. Byliśmy towarzysko i „wódczanie” bardzo związani.
To w ogóle był czas szpanu „filozoficznego”: przy wódce z równą namiętnością gadaliśmy o dziewczynach i piłce, jak o Sorelu, Zdziechowskim czy Levi-Straussie.
...Ja do tamtych czasów strasznie dziś tęsknię. Wtedy była to nieustanna biesiada towarzysko-alkoholowo-intelektualna.

"Jego partia jako jedyna nie bierze pieniędzy z państwowej kasy"

Partia Donalda Tuska nie brała pieniędzy z państwowej kasy z prostego powodu – pieniędzy brać nie mogła, ponieważ jej nie przysługiwały – w wyborach 2001 roku nie startowała jako partia, ponieważ nie była jeszcze jako partia zarejestrowana (nastąpiło to dopiero w roku 2002). Grzegorz Schetyna przed wyborami w 2005 roku solennie obiecywał, że po wyborach również dotacji nie będzie brała. Wbrew obietnicom Schetyny i sugestiom spotu Platforma dotację budżetową przyjęła chętnie i bez skrępowania, ponieważ już mogła to uczynić.

Zamiast podsumowania

Łk 16.10: Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie.

Bernard

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.