Jak rozumieć 13 grudnia? Nie udało się podmienić w „Solidarności” elit - tych niekonstruktywnych na konstruktywne, więc wprowadzono stan wojenny

Fot. PAP
Fot. PAP

Prowokacjom, zwłaszcza dobrze przygotowanym można ulec, ale ważniejsze jest jak wykorzystać je do swoich celów. Tak było ze strajkami w sierpniu 1980 r. Sprowokowały je władze, ale akcja wymknęła się spod kontroli. Powstała nie tylko „Solidarność”, ale cały naród zorganizował się w niezależne od władzy struktury. Nawet PZPR przeżyła ruch odnowy zwany „poziomkami”. Zaczęły się tworzyć struktury poziome, a w Katowicach nawet w wyborach do Plenum KW PZPR „poległ” dotychczasowy antysolidarnościowy I Sekretarz Żabiński. W województwie katowickim na czele dwóch komitetów powiatowych stanęli I sekretarze, którzy po 13 grudnia rzucili legitymacje partyjne.

Przesilenie marcowe po „Prowokacji Bydgoskiej” sprawiło, że władza zdała sobie sprawę nie tylko z potęgi „Solidarności”, ale i z tego, jak kruche ma struktury w zakładowych Podstawowych Organizacjach Partyjnych (POP). Wysyłały one  w marcu 1981 r. uchwały popierające strajk generalny. Adam Michnik jeździł po prawie wszystkich MKZ –tach (zarządy wojewódzkie „Solidarności”) i próbował zaszczepiać myśl o finlandyzacji Polski oraz  komunizmie z ludzką twarzą. Nie wiem, jak w innych regionach mu się powiodło, w Katowicach miał pecha do rozmów z panem Adamem wystawiono mnie. Zapis mojej odpowiedzi jest w mojej teczce w IPN. Powiedziałam wprost, że mnie to nie interesuje – walczę o niepodległą i wolną od komunizmu Polskę.

Komuniści próbowali przejąć agenturalnie władze „Solidarności” podczas wyborów w 1981 r. Były to pierwsze wolne wybory od wybuchu II wojny światowej. I znowu zamierzeń nie udało się im zrealizować. Jedynie 20% wśród delegatów stanowili agenci - TW. W skład Zarządów Regionów weszło poniżej 10%. Mogli skłócać, ale nie rządzić.

Nad różnymi wariantami „pierestrojki” pracowano w Moskwie już od początku lat 70. XX w. Oczywiście z różnym natężeniem. Należało na polecenie towarzyszy z Kremla coś z tą „Solidarnością” zrobić. W Moskwie brano nawet pod uwagę jakąś formę dogadania się. Pisał o tym w książce „Moskiewski Proces” Władimir Bukowski na podstawie dokumentów, do których miał dostęp za rządów Jelcyna.

Jaruzelski jednak postawił na rozwiązanie siłowe. Nie udało się podmienić w „Solidarności” elit - tych niekonstruktywnych na konstruktywne, więc wprowadzono stan wojenny. Przyznał to wprost gen. Czesław Kiszczak na konferencji Ministrów Spraw Wewnętrznych Krajów Demokracji Ludowych w Pradze w 1983 r. Główne tezy wystąpienia tow. generała z Polski zapisał w swym sprawozdaniu  towarzysz z NRD. Raport znajduje się w archiwach Instytutu Gaucka.

Była to kolejna rozprawa z polskimi elitami. Pomyślmy jakby teraz Polska wyglądała, gdyby nie podmiana elit w „Solidarności”! Nie byłoby Geremków, Buzków, Krzaklewskich, Mazowieckich itp.

Z dokumentów PZPR wynika jednak, że już wtedy istniały dwie Polski. Była wtedy „sekta chłodni”, która wierzyła, że „Solidarność” lada moment wymorduje wszystkich komunistów. Wmawiano, że będą mrożeni w chłodniach. W niektórych siedzibach komitetów miejskich PZPR przygotowywano worki z piaskiem dla obrony. Trudno w to uwierzyć, ale istniały wtedy jakby niezależne dwa światy. Nie przenikały się. Biuletyny partyjne, tajne szkolenia, a i media podgrzewały atmosferę konfrontacji. Nie można się więc dziwić funkcjonowaniu w III RP „sekty pancernej brzozy”, podczas, gdy większość społeczeństwa chce wiedzieć  - co się właściwie w Smoleńsku wydarzyło i dlaczego.

13 grudnia było dla wielu, nie tylko działaczy, przejściem walki o niepodległość Polski do konspiracji. Najważniejszym zadaniem udowodnić, że bezpieka nie jest wszechwładna i wie tylko tyle, ile jej kapusie doniosą. Budowaliśmy społeczeństwo alternatywne.

Wielu ludzi, których nie udało się patrolom Jaruzelskiego pojmać w nocy z 12/13 grudnia 1981 r. zaczęło się ukrywać. Wystawiono za nimi listy gończe. Na Górnym Śląsku oprócz mnie ukrywało się i działało w podziemiu jeszcze dwóch kolegów. Bezpiece nie udało się nas złapać przez przeszło 9 lat. Na Śląsku było najwięcej aresztowanych, ale i tu opór był największy. Na kopalniach polała się krew - byli zabici (KWK „Wujek”) i ranni (KWK „Manifest Lipcowy”). Dwa tygodnie trwał strajk pod ziemią na kopalniach „Ziemowit” i  „Piast”. Przeszło 10 dni strajkowała „Huta Katowice”. To na Górnym Śląsku działała grupa wysadzająca pomniki wdzięczności Armii Sowieckiej (Wodzisław).

W 1986 r. plan pierestrojki w Moskwie był już gotowy. W 1987 r. wyszli na wolność w Związku Sowieckim wszyscy więźniowie polityczni. To Kreml wymusił na swoich wasalach „pierestrojki” - czyli przebudowy. Należało tak zmieniać, aby niczego nie zmienić. W Polsce poszło najłatwiej. W Magdalence dogadali się oficerowie prowadzący ze swoją agenturą, oczywiście było też tam kilku pożytecznych idiotów. Nie chciano słuchać ostrzeżeń organizacji niepodległościowych. Straszono, że „oszołomy” chcą rozlewu krwi itp.

Rozleciał się dzięki wspólnej walce wielu ujarzmionych narodów Związek Sowiecki. Polacy odegrali w tym niepoślednia rolę. Kto jednak słyszał w Polsce o tej garstce zapaleńców?

Polska dostała od historii swoje 5 minut. Mieliśmy 10 lat na umocnienie państwa, zanim Rosja nie zacznie znowu odbudowywać swego imperium  W ciągu tych lat, kolejne rządowe ekipy pozbyły się niemal całego przemysłu i postawiły armię w stan likwidacji, zaciągając przy tym niebotyczne długi.

Oto mamy okrągłostołową III RP. Jest ona kontynuacją prawną PRL. Byli UBecy otrzymują  kilkutysięczne apanaże, a walczący o wolną Polskę zostali skazani na głodowe emerytury. Nie zalicza się im jako lata składkowe do wymiaru emerytury czasu, gdy ukrywali się i  pracowali w podziemiu. Górnicy, których po wyrokach wyrzucono z pracy na kopalni, nie otrzymują takich gratyfikacji, jak ich koledzy, którzy pracy nie stracili. Osoby ukrywające się, które potraciły mieszkania i cały dobytek nie mają prawa do żadnych odszkodowań.

W III RP władze przejęli wytypowani przez komunistów konstruktywni opozycjoniści, którzy poszli na układ – podzielimy się władzą i majątkiem. Tak się zaczęła grabież i dewastacja Polski. Patrioci zostali skazani na zamilczenie. Do dziś nie znają się nawet między sobą. Wielu z nich zostaje wręcz „wdeptywanych w glebę”, bo przecież są niebezpieczni dla panoszącej się  hołoty. Jak długo żołnierze wyklęci czekali na należne im miejsce w panteonie bohaterów? Iluż AK-owców umiera w przytułkach, iluż działaczy „Solidarności” popełniło z biedy samobójstwa? Jak długo czekała Polska, by głos Anny Walentynowicz i Andrzeja Gwiazdy mógł się przebić przez jazgot „poputczików”.

Współczesne łże-elity nie wierzą w Polskę, nie poświęcają się dla niej, myślą jedynie o sobie i o apanażach. Liżą ręce panów w Moskwie i Berlinie - kto lepiej po plecach chłoptysia poklepie.

Tego wam kundle i zdrajcy nie wybaczę, bo wybaczyć nie mogę, przez krew przelaną naszych przodków i braci!

Artykuł ukazał się na portalu SDP.PL. Polecamy!

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.