Według tego, co przedstawia Pan w książce "Zabiłem Piotra Jaroszewicza", generał Wojciech Jaruzelski mógł być zleceniodawcą zamordowania Piotra Jaroszewicza.
Henryk Skwarczyński: W sprawie możliwości popełnienia przestępstwa złożyłem w październiku 2007 roku odpowiednie zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Na pismo to do dzisiaj nie otrzymałem odpowiedzi. Ale w ciągu tych paru lat sporo się wydarzyło. Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej pokazało, ze cześć instytucji państwa polskiego, utraciła wiarygodność. Stwierdzam to jako obywatel USA, bo obywatelstwa polskiego nie posiadam. Jeśli zgłosi Pan, jaki obywatel polski podobna sprawę w Ameryce, to otrzyma Pan w przewidzianym terminie odpowiedz. Jakakolwiek odpowiedz. Tak funkcjonują instytucje prawne w krajach Zachodu. Bez tego kontekstu nie sposób powracać do coraz bardziej "łykanej" przez czas sprawy Jaroszewicza. W zaistniałej sytuacji w zasadzie należałoby poprowadzić śledztwo wobec tego, co dzieje się w polskiej prokuraturze.
A co się dzieje?
Gina dowody przestępstw - tak stało się z dowodem dotyczącym odcisków palców jednego przynajmniej z zabójców Jaroszewicza, a stało się to po opublikowaniu wstępnego rozdziału książki w miesięczniku "Odra". Co więcej, wśród świadków przeróżnych zdarzeń - do których w tej materii mógłbym się zaliczać - panuje moda na piątkowe samobójstwo. Z perspektywy amerykańskiej jest jasne, ze w Polsce dokonuje się zmasowana penetracja rosyjskich służb specjalnych. Przypuszczalnie wspomagana przez miejscowych w rodzaju Tomasza Turowskiego, czy innych podwładnych Kiszczaka.
Tomasza Turowskiego?
Tomasza Turowskiego - którego poznałem mieszkając w Paryżu - który najprawdopodobniej był zamieszany w zamach na Jana Pawła II-go i zbiegiem "okoliczności" organizował wizytę Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku. Właśnie te "okoliczności" powinny być publicznie i w jawnym procesie przedstawione. Tymczasem zastosowano wobec niego klasyczny chwyt wytracający argument z rak ludzi domagających się tego. Oficjalnie stwierdzono, ze Turowski był owszem współpracownikiem KGB, ale jako pracownik kontrwywiadu... suwerennej już Polski. Jestem tylko pisarzem i sprawy wywiadów w świecie mnie nie zajmują. Ale daltonista tez nie jestem, bo takie sprawy jak choćby ta z Jaroszewiczem przydarzały się jednak.
Próbował Pan coś, oprócz tego zawiadomienia do prokuratury, robić?
Spotkałem się swego czasu z Antonim Macierewiczem, któremu sprawę przedstawiłem. Efektem tej rozmowy jest specjalnie do tej książki napisane przesłanie. Zaoferowałem się rozpoznać ze zdjęcia lub podobizny mego rozmówcę z Arizony. Ale to były ostatnie dni urzędowania Macierewicza, jako szefa kontrwywiadu. Obecnie na taka rozmowę nie zdecydowałbym się. A już szczególnie nie w piątek. Znowu zresztą nie Jaroszewicz - w końcu porachunku pomiędzy komunistycznymi przestępcami nie spędzają mi snu z powiek - ale kontekst jest ważny. A jest nim sprawa katastrofy smoleńskiej. Trzeba sobie zdać sprawę, ze Rosja, kiedy dojdzie do świadomości większości Polaków, ze był to zamach, zacznie pozorować rozglądanie się za winnymi. I wie Pan kto zostanie odstrzelony? Obecny rząd. Przynajmniej cześć tego rządu. Nagłówki rosyjskich gazet - a za nimi powtórzy to prasa na Zachodzie - doniosą o matactwach Polaków, którzy skazani zostaną na skoczenie sobie do gardeł. Taktyka ta wobec niskiej kultury politycznej w Polsce, ustawi sprawę podobnie, jak było to z zamachem na Papieża. Ot, ze zamach był, wszyscy to widzieli! Ale kto mógł tego dokonać? Będą zapytywać rosyjscy komentatorzy polityczni. Nawet po śmierci Putina się tego nie dowiemy, bo demokratyczna Rosja - jak twierdził Jelcyn - jest utopią. Przy tym wszystkim sprawa Jaroszewicza wygląda jednak jedynie na bojkę przed kioskiem z piwem pomiędzy komunistami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/146393-sprawa-jaroszewicza-wyglada-jednak-jedynie-na-bojke-przed-kioskiem-z-piwem-pomiedzy-komunistami