Wildstein dla wPolityce.pl: Wyznawcom wypadku. "Część z nich powodowana jest lękiem o swoje interesy, a nawet bezpieczeństwo i tych nie sposób będzie nigdy przekonać"

fot. KBWLLP
fot. KBWLLP

Prokuratura wojskowa ciągle potrafi nas zaskoczyć. Najpierw wykluczała obecność materiałów wybuchowych na wraku Tupolewa. Teraz odkrywa je wszędzie, np. na kadłubie identycznego samolotu stacjonującego w Mińsku Mazowieckim. Wkrótce okaże się, że eksplozja samolotu w powietrzu jest najbardziej naturalnym z wypadków.

Skoro materiały wybuchowe są wszędzie… Przepraszam za ten brak powagi, ale sytuacja prowokuje do czarnego humoru. Jednak nie nowymi „odkryciami prokuratury” skomentowanymi już dla „wPolityce” przez Antoniego Macierewicza i innych autorów chciałbym się zająć. Interesuje mnie ujawniająca się przy okazji postawa, która doskonale odbija się w wypowiedzi dziennikarza „Wprost” Piotra Śmiłowicza. Pisze on:

Dla zwolenników teorii o wypadku, do których zalicza się i niżej podpisany [Piotr Śmiłowicz –przyp. B.W.], to z  kolejny argument na rzecz ich hipotezy, zresztą solidnie udokumentowanej.

Uwaga o „solidnym udokumentowaniu” jest wtórna. Pierwotna, jak widać, jest deklaracja wiary. A wydawałoby się, że dziennikarz, podobnie jak prokurator, powinien podejść do sprawy maksymalnie bezstronnie i badać wszystkie możliwe wersje jej przebiegu.

Wielu z nas posiada pierwotne wrażenie na temat zagadki, którą próbuje rozwikłać. Odpowiedzialność każe nam jednak maksymalnie zdystansować się do swoich, wywołanych różnymi czynnikami, wstępnych interpretacji. Wprawdzie metodą dochodzenia prawdy jest testowanie kolejnych hipotez, ale takie podejście wymaga właśnie maksymalnej bezstronności. Nasze wyobrażenia zderzamy z wiedzą jaką uzyskaliśmy i założyć powinniśmy także najbardziej odległe od naszych wstępnych przeświadczeń, możliwe interpretacje.

Nie twierdzę, że po drugiej stronie, nie istnieją rzecznicy zamachu, którzy mieli pewność od samego początku, a fakty traktują wybiórczo. W naszej publicznej przestrzeni dominowało jednak inne wyznanie. Nie było to rozważanie obarczonej wątpliwościami hipotezy, ale uznanie wypadku za oczywistość i jedyne możliwe do przyjęcia wyjaśnienie. Zwolennicy tego dogmatu już na wstępie oficjalnie głosili, że jakiekolwiek wątpliwości wobec niego są wyrazem obłędu a także opętania nienawiścią, symptomem głupoty i ignorancji. Ten furiacki atak na sceptyków, którzy uznawali, iż należy analizować także inne scenariusze – powinien prowokować do refleksji.

Postawy te nie zmieniają się zupełnie pod naporem faktów. Ostatnio np. Wojciech Maziarski grzmiał w TOK FM, że nie wolno dezinformować odbiorców sugerując im możliwość zamachu. Był to fanatyzm obrońcy dogmatu, którego każdą wątpliwość uznaje za świętokradztwo.

Czy atak Marsjan też mamy brać pod uwagę?!

– Usiłował ironizować Maziarski jakby nie wiedział, że możliwość terrorystycznego ataku analizowana jest rutynowo we wszystkich katastrofach lotniczych, a istnienie terrorystów w przeciwieństwie do Marsjan zostało już udowodnione. Nie twierdzę, że zamach jest udowodniony, ale kolejne dane czynią go coraz bardziej prawdopodobnym. Uznanie tego jest jednak myślo-zbrodnią dla wyznawców wypadku.

Część z nich powodowana jest lękiem o swoje interesy, a nawet bezpieczeństwo i tych nie sposób będzie nigdy przekonać. Nie znaczy to, że jeśli okazałoby się, iż tragedia smoleńska była wypadkiem, to rząd Tuska i sam premier oraz wspierający go aparat propagandowy pozostają bez winy. Nie to jest jednak w tym momencie przedmiotem mojej refleksji.

Chciałbym zastanowić się nad większością Polaków, która przyjęła, narzucony im odgórnie, dogmat wypadku. I to do nich trzeba kierować apele o sceptycyzm. Nie będzie to łatwe, gdyż ciężko rozstawać się z przeświadczeniem, które ze względu na wagę i drastyczność sprawy, zostało głęboko uwewnętrznione. Trudno poddawać krytycznej analizie założenia, które pozwalają zamykać oczy na zagrożenia świata w którym żyjemy i cieszyć się złudnym poczuciem bezpieczeństwa. Śmiem jednak twierdzić, że jest to prawdopodobne.

Być może jest to możliwe także dla wielu dziennikarzy, nawet tych, którzy – jak Śmiłowicz – wiedzieli rzeczy podstawowe zanim jeszcze wiedzieli cokolwiek. Wiara taka pozwala unieważnić każdy argument, odrzucić każdą wątpliwość. Po to, aby uprawiać dziennikarstwo trzeba się jednak do niej zdystansować.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.