Nie wiem jak było. Czy posłużono się redakcją Rzeczpospolitej, żeby wywołać reakcję w PiS, czy może raczej osoby, będące blisko wyjaśniania katastrofy Smoleńskiej, wiedząc co znalazły i że znalezisko i tak pozostanie w Moskwie „nie wytrzymały” i „dały cynk”. A może było jeszcze inaczej.

 

Wiem jedno. Wielkimi krokami zbliża się 11 listopada i zapowiadane na ten dzień marsze, w tym ten najliczniejszy: Marsz Niepodległości. Wiem też, że rację ma profesor Zybertowicz, mówiąc, że gniew jest złym doradcą. A wiele wydarzeń ostatniego czasu gniew potęgowało.

 

Ktoś wpuścił do sieci drastyczne zdjęcia ofiar katastrofy, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Usłyszeliśmy, że na wraku samolotu był trotyl, potem, że go nie było, a właściwie, to nie można powiedzieć, że go nie było. Jednak, że był będzie można powiedzieć dopiero, jak próbki przyjadą do Polski, bo na razie bezpiecznie zaplombowane (koń by się uśmiał) czekają w Moskwie. Gniew przybiera na sile.

 

Marsz „Obudź się Polsko” wbrew oczekiwaniom niektórych był pokojowy, kolorowy i młody. Ktoś bardzo by chciał, żeby 11 listopada nie było już tak pięknie. Ktoś wolałby, żeby ludzie rzucili się sobie do gardeł, tak, żeby można było spokojnie powiedzieć, że PiS podpalił Polskę. I ten „ktoś” to nie jest wcale Donald Tusk, a ludzie o wiele od niego potężniejsi. Zło rośnie w siłę. A oko Saurona łypie ze Wschodu na Polskę.