W sprawie Seryjnego Samobójcy, wszystko, jak przewidziano. Teraz wystarczy powiedzieć, że chorąży się przesłyszał, już niczego nie potwierdzi

Gdy pisałem wczoraj o tajemniczej śmierci śp. chorążego Musia, starałem się zachować jak najdalej idącą ostrożność, bo zwyczajnie nie mieliśmy żadnych wiadomości, nie znaliśmy żadnych faktów. Przytoczyłem jedynie charakterystyczne przy poprzednich przypadkach aktywności Seryjnego Samobójcy, postaci charakterystycznej dla epoki schyłkowego Tuska, jak kiedyś to będą określać historycy.

I proszę, dziś, jakbym był jakimś jasnowidzem, mamy „brak śladów udziału osób trzecich”, mamy „depresję”, „poczucie odsunięcia”. Przy okazji poprzednich tajemniczych śmierci też od razu mieliśmy takie wrzutki, nie wiadomo skąd, nie wiadomo, od kogo, ot, takie sugestie w prasie o depresji, o jakiejś świeżo wykrytej chorobie, o długach. Potem okazywało się to najzwyczajniejszym kłamstwem, nie wiadomo skąd wyciągniętym. Nie wiadomo skąd, bo nikt się nie przyznawał do szeptania takich wiadomości do zaczerwienionych z podniecenia uszek dziennikarzy. A i ci, po pierwsze, nie podejmowali tematu, a jeśli, to zasłaniali się tajemnicą dziennikarską.

No, dobrze, żadna niespodzianka, pamiętajmy tylko, jakie to gazety i jacy to dziennikarze to pisali. Jestem przekonany, że za każdym razem będą to te same nazwiska. No, oczywiście, ja jestem pisowskim jątrzycielem, oszołomem i paranoikiem, ale, apeluję do nieparanoików i nieoszołomów, by sobie te rzeczy sprawdzili i gdzieś zapisali, ot, tak dla siebie. Dla swojej ciekawości. Ja jestem przekonany, że będą mieli okazje te informacje sprawdzić przy następnej okazji, gdy późnym weekendowym popołudniem ktoś się powiesi, albo zatańcuje na śmierć bez udziału osób trzecich.

I jedno jest ZAWSZE. Zadawanie jakichkolwiek pytań stawia pytającego poza nawiasem ludzi rozumnych. Każdy, kto zadaje jakieś pytania, jest śmiechu wartym paranoikiem, hieną, tańczy na grobie i zamierza wjechać ta trumną na Wawel. Natomiast natychmiastowe histeryczne uznanie, że wszystko jest w porządku, zanim jeszcze jakikolwiek posterunkowy obejrzy teren, jest charakterystyczne dla ludzi rozumnych, dla europejczyków, z dużych miast.

Jak się przeleci komentarze z forów, to widać, że wszyscy użyli tej śmierci, by potwierdzić dokładnie to, o czym pisali do tej pory. Kto pisał, że to Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz terroryzują niewygodnych świadków, dalej pisze, że Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz terroryzują niewygodnych świadków, ot, jak właśnie chorąży Muś. Kto pisał, że to ruscy, albo WSI mordują świadków, dalej pisze, że to ruscy, albo WSI mordują świadków. Komu pasuje, że chorąży był świadkiem wybuchów, piszą, że był świadkiem wybuchów. Komu pasuje, że nie słyszał wybuchów, pisze, że nie słyszał wybuchów. Kto pisał, że już dosyć tej histerii smoleńskiej, dalej pisze, że dosyć tej histerii smoleńskiej. Kto pisał, że co go obchodzi, że zdychają jacyś pisowcy, dalej pisze, że co go obchodzi, że giną jacyś pisowcy.

Nic nowego. To zdumiewające, bo przecież trudno o coś bardziej wstrząsającego, ostatecznego, jak śmierć człowieka, nie sposób przejść nad tym do porządku, musi to wszystkimi, jak by się wydawało, wstrząsnąć. To nie jest jakiś wirtualny „fakt prasowy”. To jest śmierć, tragedia, coś najbardziej ostatecznego. A jednak nie, wszystko zostało tak, jak było. Dlatego, jak myślę, Seryjny Samobójca grasuje i będzie bezkarnie grasował nadal. Bo właśnie o tym jest przekonany, że tak będzie. Kto miał się przestraszyć, to się przestraszy, kogo to utwierdzi w determinacji, to go utwierdzi, a kogo to nie obchodzi, ten dalej będzie sobie oglądał „Gwiazdy sikają na lodzie” i kretyństwa Wojewódzkiego.

Jeszcze raz podkreślę, co jest w tej sprawie najważniejsze. To, że tej informacji o 50 metrach, którą chorąży z całą pewnością pamiętał, nie ma na nagraniach z czarnych skrzynek Tupolewa. A to oznacza, że nie mamy tu już do czynienia z drobną w istocie, no, może nie drobną, ale dającą się jakoś wytłumaczyć, sprawą błędu kontrolera, ale gardłową sprawą sfałszowania zapisów czarnych skrzynek. I to jest sprawa, o którą wywraca się cała smoleńska narracja. Nikt nie fałszuje zapisów, jeśli te zapisy nie świadczą przeciw niemu. Nikt nie kłamie, jeśli nie ma nic do ukrycia. Teraz wystarczy powiedzieć, że chorąży się przesłyszał, już niczego nie potwierdzi. Wydaje mi się oczywiste, że kluczowym świadkom w tej sprawie świadkom należy przyznać ochronę. Tylko pozostaje jeszcze kwestia zaufania do tej ochrony. Na ich miejscu, jakby mi TEN Pan Generał, szef  BORu przysłał ochronę, to bym chyba raczej uprzejmie podziękował i wynajął swoją.

P.S.

Zachęcam do czytania moich felietonów w „Gazecie Polskiej Codziennie”, oraz w „Warszawskiej Gazecie”.  No, a poza tym, jak zwykle:

http://naszeblogi.pl/blog/69

http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/

http://wpolityce.pl/autorzy/seawolf

http://freepl.info/authors/seawolf

Oraz w wersji audio tutaj:
http://niepoprawneradio.pl/

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych