Tusk nie przyjmuje dymisji, Tomaszewski broni Muchy, czyli po co to wszystko?

fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Premier Donald Tusk nie przyjął dymisji minister sportu Joanny Muchy. Na dwa dni udało się zabetonować przekaz medialny „skruszoną ministrą”, która bierze na siebie całą winę.

Jednak stan murawy podczas zeszłotygodniowego spotkania eliminacyjnego to nie wina ministra sportu. Potwierdza to zarówno kandydat na prezesa PZPN Zbigniew Boniek,  jak i poseł PiS Jan Tomaszewski, który bronił dziś Muchy, mówiąc o winie prezesa Laty.

Jednak udało się osiągnąć cel: przekaz medialny został na dwa dni zabetonowany przez oddającą się do dyspozycji premiera Muchę, która bierze na siebie całą winę.

Nikt w sejmie nie wierzył w przyjęcie dymisji. Potwierdzali to dziś nie tylko politycy opozycji, ale własnie członkowie PO. Jedynie wrogo nastawiony do obecnej minister sportu, poseł Ireneusz Raś z Krakowa, powiedział, że to po części jej odpowiedzialność. Jednak w przypadku Rasia, chodzi raczej o wewnętrzną rywalizację w PO, i pewien jęk zawodu, że to nie on własnie jest ministrem sportu, tylko piękna Lublinianka.

Udało się pokazać podwójną twarz premiera. Jest groźny, jednak sprawiedliwy. Nie widzi tutaj winy swojego ministra, jednak daje jej rok na usprawnienie systemu oraz zmiany w NCS. Inaczej mówiąc: Mucha otrzymała zgodę na wyczyszczenie wszystkiego, obsadę NCS ludźmi bliskimi partii, oraz zdobycie kontroli w PZPN za pomocą Romana Koseckiego, czy właśnie Zbigniewa Bońka.

PO wychodzi z tej sytuacji na tarczy. Pozytywnie zostaje odebrana reakcja zarówno Joanny Muchy, jak również premiera, który mówi o „programie naprawczym”. To nowość w przekazie PO i zobaczymy co przyniesie najbliższy czas.

Jednak pozostaje jeszcze najważniejsza rzecz: ministra sportu nie odwołuje się za „trzecią ligę hokeja” czy otwarty dach. Jeżeli przypomnimy sobie śp. Jacka Dębskiego, Tomasza Lipca czy Mirosława Drzewieckiego to żaden z nich nie został odwołany za działania w ministerstwie sportu, tylko za inne machloje (z wyjątkiem Dębskiego, który został zastrzelony).

Tak więc na dymisję pierwszego „zderzaka” przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.