Rząd ma – rząd da. In vitro okazało się dziś najbardziej palącym problemem polskiej służby zdrowia i polskiego rządu

Fot. PAP/Rafał Guz
Fot. PAP/Rafał Guz

Rząd ma - rząd da. Ale, tylko na in-vitro, bo to okazuje się dziś jest najistotniejszym, najbardziej palącym problemem polskiej służby zdrowia i polskiego rządu. To jest ta prawdziwa zmora polskich pacjentów. Nie to, że nie przyjmuje się wszystkich chorych dzieci do CZD, że czeka się na wizytę do specjalisty nawet pół roku czy, że odsyła się pacjentów chorych na raka ze szpitali z powodu wyczerpania limitów finansowych.

Dla ok. 15 tys. potrzebujących premier od ręki znalazł rozwiązanie i obiecał 150 mln zł. i to bez specjalnych formalno – prawnych ceregieli. Po obietnicy 700-800 mld zł na inwestycje - to przecież drobiazg, tu nawet ustawy czy rozporządzenia nie było potrzeba, wystarczy rządowy program i obietnica premiera. Jakby nie patrzeć, metoda in-vitro to sprawa kontrowersyjna, etyczno - moralna, dotycząca kwestii fundamentalnych życia i śmierci. Tej ekipie jak widać już nawet parlament i ustawy nie są potrzebne do rządzenia. To niestety kolejny już, ewidentny przykład nie tyle falandyzacji prawa, co raczej pogardy dla prawa i omijania problemów. Coś narodowi trzeba dać, igrzyska piłkarskie nie zachwyciły, chleba i pracy coraz mniej. To ewidentne psucie prawa, słowa premiera zamiast działań władzy ustawodawczej to bardzo niebezpieczny precedens. Program zdrowotny, by ominąć konflikt wewnątrz -partyjny to zarówno oszustwo jak i tchórzostwo. Pytanie tylko, za czyje pieniądze jest ten gest dla wybrańców. Dopóki choćby jedno dziecko czy jeden chory na nowotwór, czy nawet jeden staruszek, który jednak wbrew wywodom Minister J.Muchy potrzebuje wszczepienia endoprotezy nie otrzyma właściwej opieki medycznej i refundacji i to szybkiej, nie powinno się wydać z publicznej kasy ani grosza, na bądź co bądź ekskluzywne potrzeby zdrowotne.

Nie można gwałcić podstawowych praw pacjentów, elementarnych potrzeb i procedur medycznych decydujących o życiu i śmierci młodych i starych Polaków i to decyzjami urzędników NFZ, a z drugiej strony mieć szeroki gest dla tych, którzy chcą mieć dzieci, ale nie mogą. Nagle znalazły się pieniądze i dobra wola i to gdy brakuje na hospicja, gdy likwiduje się kliniki onkologiczne i przekłada operacje ratujące życie z braku pieniędzy. Chciałoby się rzec, miej proporcje mocium Panie. Rząd zdecydował się na tą ekstrawagancję, czyli płacenie z publicznej kasy za metodę in-vitro bez pytania nas podatników o zdanie. Premier zlekceważył Parlament, ośmieszył i wzgardził tymi pacjentami, którzy miesiącami, godzinami czekają  na najprostsze nawet usługi i zabiegi medyczne. Polska służba zdrowia jest ciężko chora, zapaść pogłębia się. Państwo nie wypełnia wobec swych obywateli swych konstytucyjnych obowiązków, łamie wręcz prawa człowieka. Skoro politycy PO mają tak szeroki gest, w tej mizerii finansowej w polskiej służbie zdrowia, że chcą płacić za zapłodnienie in-vitro to niech płacą ze swoich, chyba że PO zapewni nam standardy leczenia, takie jak  w Szwecji, Danii, Francji czy Niemczech.

Oczywiście tematy zastępcze są dziś dla rządzących niezbędne, bo idzie ogromny, niszczący kryzys gospodarczy, ze skutków, którego najwyraźniej rządzący dziś politycy nie zdają sobie sprawy o rozmiarach, którego nie mają bladego pojęcia. Dziś Polacy słyszą coraz częściej od sprawujących władzę elit; obywatelu chcesz się leczyć, lecz się sam, no chyba, żebyś chciał in-vitro. Ochrona życia jest najważniejsza, ale dotyczy to również tych jeszcze żyjących. Polski rząd jak widać zamiast walczyć z bezrobociem, walczy z bezpłodnością.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.