"Ja oczywiście tych zdjęć nigdy nie wykorzystałem". Były dziennikarz TVN opowiada o handlu zdjęciami z katastrofy smoleńskiej

B. minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski:

Nie wszyscy o tym wiedzą. Pierwszy raz takie wyjątkowo drastyczne zdjęcia, na których były osoby, które zginęły pod Smoleńskiem dotarły do większości polskich redakcji już latem 2010 roku. Chciałbym podziękować wszystkim dziennikarzom, żadna redakcja nie zdecydowała się opublikować tych zdjęć ponad półtora roku temu i żadna z polskich redakcji nie zdecydowała się opublikować ich teraz. A stało się to także w wyniku szybkiej interwencji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego latem 2010 roku, która dotarła do tej osoby w Polsce, która dysponowała takimi zdjęciami.

B.minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller:

Komisja nie miała takich zdjęć i nigdy nie zabiegała o zdjęcia, które by pokazywały ciała osób, które zginęły.

Rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa:

Po dokonaniu analizy akt śledztwa ustalono, że zdjęcia te nie pochodzą z akt postępowania dotyczącego katastrofy smoleńskiej i zostały najprawdopodobniej wykonane przez osoby niebędące obywatelami polskimi, które w związku z katastrofą miały dostęp do czynności wykonywanych na terenie Federacji Rosyjskiej.

Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej wyklucza, żeby te zdjęcia pochodziły z akt rosyjskiego śledztwa:

Podjęto kroki zmierzające do usunięcia tych materiałów ze środków masowego przekazu, ustalenia osoby, która wykonała i upubliczniła zdjęcia, a także wyjaśnienia motywów danych działań.

A teraz relacja mojego znajomego, b. dziennikarza TVN, który był wówczas w Smoleńsku (nie upoważnił mnie do podawania swoich danych):

Tuż po katastrofie [smoleńskiej-przyp. A.B.] lotnisko Siewiernyj zaczęło przypominać twierdzę. Rosyjskie służby otoczyły cały teren. Żołnierz koło żołnierza, milicjant przy milicjancie, wszystkie bramy obstawione. Mysz się nie prześlizgnie.

Tymczasem zaskoczyła mnie  jedna rzecz. Kilka godzin po tragedii Rosjanie rozpoczęli budowę pomnika ofiar katastrofy. Na teren lotniska co rusz wjeżdżała i wyjeżdżała biała, rozklekotana furgonetka wwożąca oficjalnie robotników, którzy mieli wybudować ten  pomnik. Kursowała co kilka godzin, w tę i z powrotem.

11 kwietnia - pamiętam dokładnie - przed południem, kiedy furgon kolejny raz opuszczał lotnisko machnąłem do kierowcy, aby się zatrzymał. Zrobił to, a ja zapytałem go, co robi i  dlaczego bez problemu wjeżdża na teren lotniska. Wtedy  opowiedział mi bajeczkę o tym, że jest właścicielem firmy budowlanej i że jego ludzie budują pomnik ku czci ofiar. Zdziwiło mnie to, ale pomyślałem, że być może to taki zwyczaj albo nie wiem co....

Strasznie zależało mi na tym, aby dostać się za bramę Siewiernego. Zaproponowałem mu, aby wwiózł mnie na teren lotniska, jako pracownika jego firmy. Nie zgodził się. Jednak kiedy po raz kolejny wyjeżdżał sam zatrzymał się obok mnie i zdecydowanym ruchem ręki nakazał, abym wsiadł do samochodu. Odjechał kilkaset metrów stanął i wyciągnął z kieszeni aparat fotograficzny. Pokazał mi kilkanaście zdjęć z miejsca. Po negocjacjach (ale nie opornych) zdecydował się sprzedać mi te zdjęcia. Transakcję przeprowadziliśmy kilka godzin później.

Jak dzisiaj to analizuje to sądzę, że udawał przejętego i  przestraszonego. Zapłaciłem za nie 600 rubli. Ja oczywiście tych zdjęć nigdy nie wykorzystałem. I teraz...

Część zdjęć publikowanych ostatnio, między innymi tych z terenu lotniska, to zdjęcia, które kupiłem od tego człowieka. Jestem pewny, że zdjęcia z kostnicy zrobił ten sam człowiek. Czcionka  i kolor datownika pojawiający się na fotografiach są dokładnie takie same jak na zdjęciach z lotniska.

W mojej opinii wersja z firmą i pracownikami to lipa a ludzie ci to funkcjonariusze służb, którzy od pierwszej chwili po wypadku realizowali nakreślony scenariusz.

Oczywistym jest przecież, że pracownicy żadnej firmy nie mogliby pojawić się lotnisku, na którym doszło do tragedii, w której zginął prezydent unijnego kraju. Kto myśli inaczej jest naiwny. Wersja, że zdjęcia wyciekły z polskich akt w mojej opinii jest więc nieprawdziwa.

Wypłynięcie drastycznych zdjęć z ofiarami katastrofy smoleńskiej właśnie w tym momencie nie jest przypadkowe. To kolejna wrzutka rosyjskich służb, które realizują plan podgrzewania smoleńskich emocji i w dalszej konsekwencji wewnętrznej destabilizacji Polski, która jest w najgłębszym interesie naszego wschodniego sąsiada.

Obrazki z lotniska, na których można było zobaczyć toporne kamazy z powrzucanymi byle jak trumnami ofiar oraz drastyczne zdjęcia śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego to nic innego jak wiadomość przesłana wszystkim Polakom:

Patrzcie, co zrobiliśmy z waszym pierwszym Obywatelem. Wyobraźcie sobie teraz, co możemy zrobić z wami, Polaczki.

Te obrazki mają wbić się Polakom do świadomości po to, żeby odpowiednio reagowali na szantaż "wojny z Rosją" i pytania w stylu: " I co, wypowiemy Rosji wojnę?".

W tym sensie, już żyjemy w cieniu niewypowiedzianej wojny (informacyjnej). Niezależnie od tego, czy katastrofa smoleńska była zamachem czy nie. Ostatnio uświadamia sobie to coraz więcej ludzi...

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.