Prezydent Gliński? Wygląda na to, że opozycja znalazła idealnego, ze swojego punktu widzenia, kandydata na prezydenta

PAP
PAP

Na wysunięcie kandydatury prof. Piotra Glińskiego na szefa ponadpartyjnego rządu przez PiS warto patrzeć w dłuższej i szerszej perspektywie. To bowiem - można sądzić - projekt wielowarstwowy, w którym premierostwo - dziś mało realne - wydaje się być tylko pierwszym etapem.

Wygląda na to, że chcący czy niechcący, opozycja znalazła idealnego ze swojego punktu widzenia, poważnego kandydata na prezydenta w roku 2015.

Prof. Gliński ma wszystkie niezbędne atuty: wykształcenie, dorobek, osobowość, odwagę, rodzinę, którą można się pochwalić, prezencję, własny styl. Nie irytuje ludzi, wręcz przeciwnie - przyciąga, a nawet czaruje, urzeka swoją nieinwazyjną, ale wyrazistą osobowością. Ma do tego umiejętność łączenia ludzi i spokojnego dyskutowania. Jako prezydent mógłby dać Polsce swoje zrozumienie mechanizmów społecznych.

Jest ekologiem. W starciu z myśliwym - to atut.

Ufa mu przywództwo prawicy, zaakceptował go elektorat prawicy. Jednocześnie jednak jest człowiekiem środka tak bardzo, jak tylko może nim być kandydat wysunięty przez Prawo i Sprawiedliwość. Ale równolegle - można by mówić o symbolicznej kontynuacji prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego. Prof. Gliński był bowiem powołanym przez śp. prezydenta członkiem Narodowej Rady Rozwoju. Kierował nawet częścią jej prac.

Nie ma czym go zaatakować, co było widać już wówczas, gdy pojawił się na scenie. Oponenci byli bezradni, mogli jedynie wyśmiewać nierealność jego kandydatury.

Co istotne, prof. Gliński pojawił się na scenie od razu jako kandydat na szefa rządu. Tym samym - jako osoba aspirująca do najwyższych urzędów w państwie. Zwróćmy uwagę: nikt nie kwestionował jego referencji, nikt nie powiedział, że się nie nadaje, że to pomyłka. Nawet komentatorzy w pierwszym odruchu krytyczni - bo postać nieznana - korygowali szybko zdanie.

Do wyborów jeszcze 3 lata. Po tym okresie, jeżeli nie odsunie się w cień, prof. Gliński będzie już człowiekiem znanym, z dużą rozpoznawalnością. W kampanii jego sztab nie będzie musiał tracić środków i energii na przedstawianie Polakom kandydata. Zarazem to wciąż nie będzie ktoś z klasy politycznej; to nadal będzie kandydat świeży, ekspercki, nieuwikłany w polityczne gierki i zwody.

3 lata to też wystarczający czas, by kandydat obył się w świecie polityki i mediów. Ponieważ nie ma innych politycznych obowiązków, można również korygować jego wady, szkolić itp.

Kandydowanie prof. Glińskiego to także idealne rozwiązanie dla Jarosława Kaczyńskiego, który w przeciwnym wypadku albo będzie musiał kandydować sam, czego nie chce i co zaszkodziłoby, w przypadku zwycięstwa, jego partii, albo zostanie skazany na szukania kandydata przypadkowego, i zawsze ryzykownego.

Czy prof. Gliński miałby szanse wygrać z Bronisławem Komorowskim? Moim zdaniem, jeżeli procesy społeczne będą szły w tym kierunku, w którym podążają obecnie, tak.

Można też zastanawiać się, czy sam prof. Gliński zgodziłby się wyłącznie na misję premierowską, jak już powiedzieliśmy, mającą raczej małe szanse powodzenia. Czuję, że za jego spokojem kryje się coś więcej.

Nie wiem, czy tak myślą sztabowcy opozycji. Gdyby jednak tak myśleli, to wykazaliby się i dużą, dobrą wyobraźnią, i godnym pochwały wyczuciem.

A więc - prezydent Gliński?

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.