Niedoskonałe, ale uznające człowieczeństwo dziecka poczętego, prawo utrzymuje się w Polsce od piętnastu lat nie dzięki jakiemuś „kompromisowi”, ale dzięki elementarnemu chrześcijańskiemu consensusowi.
Gdyby ów „kompromis” istniał – ustawa z ’93 roku nie zostałaby dwukrotnie obalona przez Sejm (za pierwszym razem nieskutecznie, dzięki wetu prezydenta Wałęsy, i za drugim razem, za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, już skutecznie).
Nawiasem mówiąc, gdy Trybunał uznawał aborcyjną ustawę ’96 (po roku jej działania) za sprzeczną z Konstytucją, głos odrębny złożył prof. Lech Garlicki, którego przed dwoma laty Donald Tusk desygnował jako kandydata Polski do Trybunału Strasburskiego. Apelowałem wówczas do premiera o wycofanie tej kandydatury, jednak premier pozostał nieugięty. Jakoś nie dręczyły go wątpliwości, czy można na tak ważne stanowisko międzynarodowe, związane z definiowaniem praw człowieka (również nienarodzonego), wyznaczyć tak otwartego, radykalnego przeciwnika „kompromisu”. A może ów „kompromis” zobowiązuje wyłącznie do niepodejmowania działań na rzecz prawa do życia, a nie do jego promocji? Zostawmy jednak na boku dywagacje strasburskie.
Pytania są proste: Dlaczego premier kłamie o „kompromisie”, którego nie było? Dlaczego mówi o ustawie, która obowiązuje od dziewiętnastu lat, podczas gdy obowiązuje ona od lat piętnastu, bo tamta, sprzed dziewiętnastu, została po trzech latach obowiązywania obalona (i nie została zresztą przywrócona w oryginalnym brzmieniu)?
Nie będę snuł hipotez na temat pobudek tego kłamstwa, ale wiem dlaczego jest skuteczne. Bo – jak mówił dr Goebbels – powtórzone pięćset razy stało się „prawdą”. No i oczywiście dlatego, że protagoniści kłamstwa zachowali żelazną dyscyplinę nie tylko nieodpowiadania na argumenty, ale i nieustosunkowywania się do faktów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/142539-dlaczego-premier-klamie-jak-mowil-dr-goebbels-klamstwo-powtorzone-piecset-razy-stalo-sie-prawda